ROLA MEDIOW W ROZPOWSZECHNIANIU OREDZIA MEDJUGORSKIEGO

Hans Schotte

Drodzy przyjaciele Medjugorja i współpracownicy w ośrodkach modlitewnych i źyciowych Medjugorja, siedzę tu przed ekranem komputera i zasyłam Wam (elektronicznie) serdeczne pozdrowienia, zapewniając o bliskości z Wami podczas tego spotkania. Jak moźecie sobie wyobrazić, wolałbym być z Wami, wolałbym sam wszystko przeźyć i osobiście na miejscu wysłuchać referatów i ich duchowych i teologicznych aspektów. Za waźną uwaźam i wymianę myśli, która następuje po tym i zawsze wzbogaca, poniewaź myśli i małe decyzje o nawróceniu pogłębiają się i lepiej rozumieją w bezpośrednim kontakcie, właśnie kiedy ludzie spotykają się w imię Jezusa. Tego Wam źyczę podczas spotkania, w którym ja, z powodu jednego niewłaściwego kroku sportowego, z nog w gipsie, mogę uczestniczyć tylko na odległość. Poniewaź nie mogę uczestniczyć osobiście, zostałem zaproszony o napisanie kilku myśli, które mogłyby, ewentualnie, zachęcić do dyskusji. Zrozumiałe jest, źe jako dziennikarz zrobię spojrzenie wstecz na temat i moźliwości naszej pracy z opinią publiczną, naszego komunikowania z mediami, z dziennikarzami i nami samymi, jako dziennikarzami. Uczestnicy pierwszego spotkania z 21 - 2ł czerwca 1994r. w Medjugorju, wyrazili we wstępie swojego OSWIADCZENIA pewną piękną myśl pełną nadziei, z którą mogę się całkowicie zgodzić i która powinna być jeszcze bardziej pogłębiona, a to jest, "źe staliśmy się jeszcze bardziej świadomi naszej odpowiedzialności za nową ewangelizację". Dopiero potem następują decyzje, o których póżniej będę jeszcze mówił. Mówi się, źe "staliśmy się świadomi naszej odpowiedzialności". Do świadomości odpowiedzialności za nowę ewangelizację, którą juź posiadaliśmy, którą odkryliśmy moźe w Medjugorju i poprzez Medjugorje, dodana jest nowa świadomość, wzrosło zrozumienie tej odpowiedzialności. Spotkanie zeszłoroczne opłaciło się juź choćby dzięki temu zrozumieniu, które odpowiada temu co zauwaźono w Medjugorju: źe wyrasta się w wierze krok po kroku, tak jak i w świadomości własnej odpowiedzialności za osiąganie celów i urzeczywistnianie planu Matki Boskiej. Matka Boska ma plan a my jesteśmy uczestnikami tego planu w ten sposób, źe rozumiemy go coraz lepiej, jak i to, w jaki sposób moźemy przyczynić się do jego urzeczywistnienia. Wzrost duchowy w zasadzie następuje powoli, nie eksploduje i nie burzy. Wzrost duchowy buduje. Wzrost duchowy nie męczy. Ma duźo względów wobec wzrastającego. Tego samego uczymy się z grzecznego, źyczliwego i cierpliwego obchodzenia się z nami Matki Boskiej. Nigdzie na świecie Matka Boska nie przemawiała do ludzi poprzez tyle orędzi i przez tak długi czas. Wszystko to jest takie niezwykłe, zadziwiające. Orędzia nie są spektakularne, nie są sensacyjne, do czego my dziennikarze przywykliśmy na rynku informacji. Wiele orędzi to ponawianie, pogłębianie treści, pomoc w czynieniu małych, nawet najmniejszych kroków w wierze; są powtórnymi wezwaniami do zrobienia w koñcu tego i źycia według tego, do czego Matka Boska juź raz wezwała. Zachęca nas Ona ciągle, aźebyśmy zwrócili się do Niej, źebyśmy się nauczyli wierzyć, źebyśmy odnależli Jezusa, źebyśmy odnależli sami siebie. Wszystko to nie jest zbyt ciekawe dla wymogów dziennikarskich. Orędzia nie są muszkami, które źyją tylko jeden dzieñ, nie są wiadomościami, które dzisiaj wydają się sensacyjne, a jutro stają sią "zimną kawą" wedle powiedzonka: "Nic nie jest tak stare, jak wczorajsza gazeta". Właśnie Orędzia nie są czymś takim. Są one oparciem i pomocą aby stale, skromnie i zwyczajnie rosnćą duchowo. Było sensacją, kiedy ukazania w Medjugorju trwały kilka dni dłuźej niź na innych podobnych miejscach ukazañ. Było sensacją, kiedy trwały juź pięć lat. W dziesiątą rocznicę znowu były sensacją. Będ moźe znowu i w piętnastą, jeźeli się odbędzie. W międzyczasie jednak Medjugorje jest codziennością, budzi bardzo małe zainteresowanie dziennikarzy. Jest ono codziennością wielu milionów małych powodów do modlitwy, do źycia według Ewangelii, do miłości bliŻniego do spotkania z Jezusem w małych, codziennych sprawach źycia dzieci, rodziców, źon i męźów, widzących i duchownych. Myślę iź mogę powiedzieć, źe dzisiaj, po ponad 5000 dni ukazañ, jeszcze ciągle nie moźemy stwierdzić, jaki jest właściwie plan Matki Boskiej i dokąd Bóg chce prowadzić nasz świat, jeszcze ciągle nie moźemy poznać prawdziwej wielkości i rozmiaru ukazañ Medjugorskich. Duźo tego pozostaje tajemnicą ukrytą przed naszym rozumowaniem. Dlatego moźemy dalej spokojnie wzrastać duchowo! Matka Boska od nikogo nie źąda zbyt wiele. Jak uczy nas Medjugorje, ma Ona wyraŻnie duźo cierpliwości dla nas. Jasną jest rzeczą, źe Bóg mógłby zmienić nasz świat w cigu trzech dni, albo w jednej tylko chwili i zrobić go takim, jakim chciałby go widzieć, ale wtedy co my, ludzie, mielibyśmy z tym wspólnego? To "wtedy co my, ludzie, mielibyśmy z tym wspólnego" jest tym , co nazywamy wolnością, którą Bóg wyraŻnie szanuje i czci, czego doświadczamy w Medjugorju. Wolność ta określa równieź wymiar naszego postępowania z ludżmi, którzy odwrócili się od Boga, których inni ludzie w imię Boga zranili, którzy czują sią moźe zranieni i przez samego Boga. Ileź ludzi odwraca się od Boga i od Kościoła dlatego, źe zawiodła Boźa załoga. Wiemy wszyscy jakie jest cięźkie, niekiedy niemoźliwe, przystpienie do tych ludzi. Co my moźemy wiedzieć o innch ludziach, gdzie leźy Żródło ich uraz i dlaczego są tacy, jacy są, kiedy nie wiemy i my sami gdzie jesteśmy zranieni i dlaczego jest nam tak trudno zaakceptować orędzia i źyć według nich. Matka Boska wzywa nas, którzy słyszymy orędzia, abyśmy zawsze kroczyli tak samo, abyśmy się nie zmęczyli, ciągle zaczynali od nowa. Nie mamy źadnego powodu do uwaźania się za lepszych, poboźniejszych, otwartszego serca od pozostałych, którzy orędzi nie słyszą, nie chc słyszeć czy nie słyszeli. Jestem mocno przekonany, źe orędzia same, a nie my, umoźliwi ludziom przystąpienie do Boga, doświadczenie Go i dotknięcie. Tak jak Bóg daje nam doświadczyć swoją pomoc poprzez orędzia Matki Boskiej, tak teź dotknie On swoją miłością kaźdego człowieka tego świata kiedy będzie i jak tego będzie sam chciał. Czy przez to staliśmy się zbędni dla nowej ewangelizacji? Jaki jest nasz w niej udział jeźeli znajduje się ona właśnie w Boźych rękach i On odpowiada za nią, jeźeli ostatecznie tylko On moźe odnaleŻć drogę do serc, które się oddaliły? Czy wobec tego my posiadamy jeszcze jakąkolwiek odpowiedzialność i jaka jest ona w stosunku do naszej pracy z opinią publiczną i przy rozpowszechnianiu orędzi? Jak przy tym wygląda nasza odpowiedzialność dziennikarska i praca dziennikarska? W pañstwach europejskich i amerykañskich nowinki i informacje osiągnęły nieocenioną wartość. Moźna powiedzieć, źe wystawieni jesteśmy na nieprzejrzany napływ informacji, które definiują nasze źycie, które mają wpływ nie tylko na politykę, przemysł i źycie społeczne, ale nawet i o naszym źyciu prywatnym, osobistym źyciu, współdecydują bardziej niź chcemy to przyznać lub pojąć. Rozwój w dziedzinie elektronicznego przekazywania informacji, rozwój mediów współczesnych, zwiększą wkrótce ten wpływ w prawie niewyobraźalny sposób. W słuźbie mediów, w dziennikach, w telewizji, w radiu, cała armia dziennikarzy troszczy się o nasze codzienne informacje i dezinformacje. Sprowadzają oni nieprzejrzane ilości informacji z całego świata do przetrawialnej dla nas objętości - w formie wiadomości. Potrzebna jest ta selekcja. Warunkiem wstępnym do niej jest wielkie poczucie odpowiedzialności. Informacja przedstawia moc. Wiadomości są siłą i towarem, który moźna kupić i którym się handluje. Kupuje się je i sprzedaje. Ci, którzy handlują wiadomościami - dziennikarze, mają decydujący wpływ na to, o czym się w określonym środowisku będzie mówiło. Z wiadomości robią tematy. To, o czym nie ma wiadomości, nie staje się tematem. Tu leźy szansa ale kryje się i niebezpieczeñstwo, odpowiedzialność i nieodpowiedzialność. Towar sprzedaje się najłatwiej, kiedy jest ciekawy dla klienta albo kiedy wydaje się wyjątkowy, kiedy jest sensacyjny. Nikt nie kupuje "starych kapeluszy". Czegoś co jest w informacji normalne nie moźna sprzedać, nie moźna zaproponować. Dlatego często proste informacje bywają nadęte do sensacyjnych wymiarów, bywają bardziej lub mniej zmienione, uczynione łatwiej strawnymi, polepszone, wystylizowane w celu łatwiejszego sprzedania. Zwiększa się ilość wiadomości, a wiara w prawdziwość proponowanych nam nowinek zmniejsza się. Faktem jest, źe ludzie są coraz bardziej krytyczni i sceptyczni w stosunku do rzetelności wiadomości i precyzyjności zawartej w nich obietnicy. Stajemy się sceptyczni nie tylko przez mnogość informacji, przez wraźenie źe jesteśmy nimi przeładowani i przez niemoźność sprawdzenia, ale przede wszystkim z powodu formy w jakiej są nam serwowane, jak są zredagowane i jaką wiarygodność posiada autor konkretnej wiadomości. Czyź nie jesteśmy coraz bardziej powścigliwi w darzeniu zaufaniem informatorów? Nie jesteśmy coraz bardziej nieufni wobec proponowanej nam treści? Ale jest i druga strona medalu: czy nie jesteśmy skłonni darzyć nadmiernym zaufaniem ludzi, którym juź wierzymy? Zauwaźono, źe w społeczeñstwach naszych rośnie skala nieufności. Z powodu fałszywych i niedokładnych informacji ludzie czują, źe naduźyto i wykorzystano ich zaufanie, są rozczarowani i uraźeni. Uraźeni są i z powodu selekcji - a więc nie tylko z powodu tego co im sią przekazuje, ale i z powodu tego co jest zatajane - nie przekazanej prawdy. Trzeba by kiedyś sprawdzić, w jakiej mierze ludzie są pokrzywdzeni przez pierwszeñstwo widomości negatywnych przed tymi o dobrych wydarzeniach w świecie. W jaki sposób społeczeñstwo jakieś moźe się rozwijać pozytywnie w swej świadomości o wartościach ludzkich i religijnych, kiedy wiadomości pozytywne są przemilczane, kiedy pozytywne nie staje się tematem? Na tym tle problem znaczenia Medjugorja i orędzi, jak i form rozpowszechniania i publikowania wydaje mi się istotnym do przemyślenia. Dokładnie rok temu, 25 marca 94r. otrzymaliśmy od Matki Boskiej orędzie które, wydaje mi się, dobrze obrazuje ten problem: "Drogie dzieci, cieszę się dzisiaj wraz z wami i wzywam was, abyście otwarli się przede mną i stali się w moich rękach narzędziem do zbawienia świata. Chcę dzieci, źebyście wszyscy, którzy poczuli zapach świętości dzięki orędziom, które wam daję, źebyście nosili je w ten świat spragniony Boga i miłości Boźej. Dziękuję wam wszystkim, źe zareagowaliście tak licznie i wszystkich was błogosławię swoim błogosławieñstwem macierzyñskim. Dziękuję, źe odpowiedzieliście na moje wezwanie!" Faktycznie, nie jesteśmy zbawcami świata! Jesteśmy narzędziem w Jej rękach. Naszą rolą w tej akcji jest - być narzędziem w Jej rękach. Czyź waźność nasza nie polega właśnie na tym? Otwieramy się przed Nią źeby być narzędziem, a nie źebyśmy sami byli kształceni na zbawicieli. W tekście tym nie widzę źadnego zwracania uwagi naszemu społeczeñstwu, źadnego zarzutu, źe daje pierwszeñstwo negatywnemu przed pozytywnym. Nie znajduję w tym tekście źadnego obwiniania tych, którzy są odpowiedzialni za rozpowszechnianie informacji. Matka boska mówi o ludzkiej tęsknocie za dobrem, o podświadomym pragnieniu świętości, o głodzie człowieka za Bogiem i Jego miłością, za tym, czego ludzie dać nie mogą. Matka Boska nie mówi o negatywnych cechach ludzkich lecz widzi to, co jest w nim pozytywne, widzi miejsce, z którego moźna zacząć budować zbawienie, miejsce, z którego człowiek moźe wyruszyć ku pełni źycia i ku swemu spełnieniu. Jak narzędzie moźe pracować inaczej, niź prowadzi je ręka? Czyź moźemy postępować z ludŻmi (czupurnie, butnie, oskarźajc ich, bezwzględnie, bez miłości), których Matka Boska kocha, inaczej niź według Jej przykładu? Przy okazji pewnego seminarium dla duchownych w Paderborn wiedeñski profesor teologii pastoralnej Paul Zulehner, mówiąc o ponownej ewangelizacji ludzi, którzy odwrócili się od Kościoła, powiedział źe nie wolno biegać za tymi ludŻmi i usiłować ich ponownie uchwycić, poniewaź im prędzej my biegniemy za nimi tym prędzej oni uciekają od nas. Jest w tym wiele prawdy; musimy być powścigliwi w naszym zapale i pozostawić przestrzeñ działania Bogu. Który jedyny wie kiedy i jak zetknięcie z Nim jest dla kogoś korzystne. Naszym zadaniem jest kochać ludzi - juź z samym tym mamy wystarczająco duźo pracy. Kiedy w 1984 roku robiłem w Medjugorju zdjęcia dla filmu, odwiedziłem i ówczesnego biskupa mostarskiego, Pawła Zanicia, który podczas naszego wywiadu z nim otwarcie okazywał podejrzliwość i nieuprzejmość. Juź wtedy zadawałem sobie pytanie, dlaczego Bóg, w swej mądrej opatrzności, nie postawił w Mostarze biskupa, który by ułatwił Mu ukazania Marii w Medjugorju. Pytanie to, wedle ludzkiego rozumowania, moglibyśmy powtarzać sobie aź do dzisiaj. My rozmyślamy w sposób ludzki i nie rozumiemy wzajemnych powiązañ dlaczego Bóg w swojej niezaleźności daje nam w ten sposób naszą niezaleźność. Dlatego teź i nie rozumiemy powodów, dlaczego jest tak jak jest, dlaczego ludzie są tacy jacy są. To w Boźym planie zbawienia widocznie nie gra źadnej roli. Moźe Vicka ma rację kiedy mówi, źe Matka Boska kocha wszystkich ludzi tak samo, chociaź my ich nie kochamy. I to jest równieź tajemnica, która zostanie nam wyjaśniona w jakiejś innej rzeczywistości. Naszym zadaniem jest iść za wezwaniem Marii, Matki Boskiej, dopuścić, aby dotknęły nas Jej orędzia. Dlaczego innym ludziom, którzy nie mają doświadczenia Medjugorja, miałoby być inaczej niź nam? I oni muszą pozwolić, aby dotknęło ich wezwanie Matki Boskiej. Matka Boska wzywa nas, ale nie jest naszą sprawą uzupełnianie tego prób udowodnienia, źe Matka Boska naprawdę i wyraŻnie ukazuje się w Medjugorju. Czyź nie jesteśmy przekonani, źe Matka Boska moźe wezwać i tych o których my myślimy źe koniecznie muszą być wezwani? Czasem nie moźna oprzeć się wraźeniu, źe Medjugorje jest miejscem gdzie moźna zdobyć trofea łowieckie. Nie mogłoby dojść do sytuacji, źe taką postawą zagrozimy dostęp do Medjugorja tym właśnie, którym chcemy przybliźyć "nasze Medjugorje"? To - co jest rzeczywiście interesujące dla naszego współczesnego świata który odczuwa głód miłości Boskiej - jest orędzie źe Bóg to miłość, źe wbrew wszystkim ludzkim krzywdom i rozczarowaniom On kocha kaźdego, bezpośrednio i całkiem oddzielnie. To, czego nam, ludziom brakuje, to konkretne doświadczenie tego głęboko ukrytego poznania. Nie wydaje się być koniecznym próbowanie uczynienia Medjugorja ciekawszym i łatwiej strawnym przyprawiajęc go sensacyjkami. Przy całej tej niewiedzy istnieje bardzo mała moźliwość trafienia w odpowiednie miejsce naszego rozmówcę, źeby nie powiedzieć ofiarę, którego Bóg wybrał dla dotknięcia. Czy nie byłoby wystarczające po prostu i bez przesady, gdy nas o to zapytają, opowiedzieć o naszym dotknięciu przez Boga? Medjugorje nie stanie się ani lepsze ani bardziej przycigajęce, kiedy wydarzenia i orędzia ozdobimy własnymi pomysłami. Medjugorje mówi samo za siebie poprzez zadanie powierzone parafii przez Matkę Boską. Ubiegłoroczna rezolucja to i wyraźa: Fenomenu Medjugorja nie trzeba niczym uzupełniać, poprawiać ani mu czegokolwiek dodawać. Medjugorje jest autentyczne. Autentyczność tę gwarantuje bliskość Matki Boskiej. W działalności dziennikarskiej zawsze istnieje niebezpieczeñstwo konieczności podkreślania wiarygodności autora, poniewaź wywołuje się wraźenie posiadania szczególnie waźnych i wyjątkowych informacji których inni nie mają, albo źe ma się wyłączny dostęp do Żródła informacji, a wszystko po to, źeby informacja została przyjęta. W pracy dziennikarskiej wyłączność jest bardzo skutecznym środkiem źeby zrobić z siebie osobę interesującą. Twierdzenie, źe ktoś znajduje sią blisko Żródła jest często oszukiwaniem samego siebie i przewaźnie synonimem zniekształconej, zmanipulowanej, nawet fałszywej informacji, szerzącej się tym prędzej, im bardziej wierzy się informatorowi. Prawda i nieprawda niezaleźne s od bliskości Żródła. Wykręt ten słuźy tylko korzyści osobistej informatora i nie ma nic wspólnego z faktem, czy jest on czy nie jest narzędziem w rękach Boźych, doprowadza nawet do tego, źe staje się ofiarą własnej niekontrolowanej gorączki w polowaniu na informacje. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedno niebezpieczeñstwo przy pracy z opinią publiczną. Z doświadczenia wiadomo, źe niestety fałszywe informacje rozchodzą się prędzej od prawdziwych. Moźe zwizaneą jest to z tym, źe człowiek chętniej odbiera niezwykłe, niź zwykłe rzeczy. Wielka jest tutaj odpowiedzialność dziennikarzy i wszystkich biorących udział w szerzeniu informacji. Dlatego chciałbym doradzić, źeby rozmaite Centra Medjugorskie w świecie dołoźyły starañ dla przycignięcia albo poduczenia dziennikarzy i wyposaźenia ich w fachu dziennikarskim, którym będą się parali. Szerzenie wiary i Orędzi wydaje mi się przynajmniej tak samo waźnym, jeźeli nie i waźniejszym od szerzenia innych wiadomości, czym w zasadzie zajmują się dobrze przygotowani fachowcy. Na zakoñczenie chciałbym jeszcze raz powrócić do Orędzia z 25 marca 94r. "Drogie dzieci", głosi Orędzie, "chcę, źeby wszyscy którzyście poznali zapach świętości poprzez orędzie, które wam daję, chcę, źebyście ponieśli je w świat spragniony miłości Boźej". Powiedziano "wszyscy". Matka Boska mówi i myśli o wszystkich dla których orędzia stały się dostępne i którzy rozpoznali w nich swoją odpowiedzialność. Nie mają jednak wszyscy bezpośredniej styczności z pracą publiczną, ale wszyscy tworzą opinię publiczną. Wiele osób w naszym środowisku spoglądać będzie na nas pytającym wzrokiem źeby zobaczyć, czy to Medjugorje jest czymś, czym oni sami musieliby sią zająć.Tym bardziej musimy oswoić się z myślą, źe jesteśmy narzędziem i musimy dopuścić, aby widoczna była prowadząca je ręka. Narzędzie nie moźe odwrócić uwagi od ręki, która je prowadzi. Tak samo jest z duchownością Medjugorja. Odpowiedzialni jesteśmy i za czystość duchowności Medjugorja. Za pośrednictwem ukazañ i Orędzi w Medjugorju Bóg przemawia na współczesny, odpowiedni naszym czasom sposób, czasom, w których czycha wiele niebezpieczeñstw dla ludzkości, w których jest wiele pozornie nie do pokonania przeszkód w Kościele i ledwo rozwiązalnych niepokojów międzynarodowych. Matka Boska mówi o koniecznym "zbawieniu świata", będącym w Planie Boźym. Nie jest to źadna apokalipsa. Jest to wezwanie do nowego początku, do odnowienia świata. Dla duchowności odnawiania naszych czasów, a nie restauracji czasów minionych, musimy zrobić wysiłek rozróźniania fenomenu Medjugorja i nie mieszać go z innymi zjawiskami ukazania. My, ludzie "publiczności", odpowiadamy za to i musimy troszczyć się o to, źeby i dalej mogła rozwijać się autentyczna duchowność Medjugorja, źeby na pierwszy plan doszły Orędzia Medjugorja, a nie źyczenia ogółu, które chętnie przypisujemy Medjugorju. W chwili, kiedy fenomen Medjugorski nie jest jeszcze zamknięty, nie wydaje mi się sensownym treść Orędzi włączać do ogólnej światowej kościelnej teologii zbawienia. Matka wybrała to miejsce, aby tu mówić. Mogła uczynić i inaczej. Wybrała to Medjugorje, takie, jakie jest. Musimy to zrozumieć. To, co znajduje wyraz w orędziu, to: Bóg dla nowych czasów i dla nowego Kościoła chce odnowionych ludzi. Medjugorje nie jest, w to mocno wierzę, tylko jakąś korektą kosmetyczną Kościoła czy świata, który w określonych miejscach znajduje się na złej drodze. W Orędziach wiele razy jest powiedziane, źe człowiek powołany jest do pełni źycia w Bogu. Kościół otrzyma nową twarz i nową postać. My wezwani jesteśmy do pracy nad tym jako narzędzie i do ponownych przemyśleñ o naszej pracy, musimy zmienić styl naszej pracy dziennikarskiej i jej zwyczaje, przyzwyczajenia i prawa, ponownie odkryć godność adresatów informacji oraz z szacunku do nich przekazywać prawdziwe wiadomości, które będą słuźyły ich udoskonalaniu i umoźliwiały im kontakt z Bogiem i Jego miłością. Gdzie mogliby rozwijać się dziennikarze gotowi do takiej odpowiedzialności jeźeli nie tam, gdzie wdycha się woñ świętości?

Hans Schotte