BASZKA VODA 1995r.

02. 04. - 06. 04. 1995.

UKAZANIA, WIDZENIA, OBJAWIENIA - O. Ivan Dugandžić
OBJAWIENIE "OSOBISTE" I MEDJUGORJE - O. Ljudevit Rupčić
KONTEKST HISTORYCZNO TEOLOGICZNY OBJAWIEN MEDJUGORSKICH - o. Tomislav Pervan
ROLA WIDZACYCH (biblijno - historyczna) - o. Josip Marcelić
ROLA MEDIOW W ROZPOWSZECHNIANIU OREDZIA MEDJUGORSKIEGO - Hans Schotte
JAK PRZYGOTOWAC PIELGRZYMOW DO PIELGRZYMEK DO MEDJUGORJA - s. Isabel Bettwy


Wykładowcy tegorocznego seminarium to:

O. Ivan Dugandżić - franciszkański kapłan, członek franciszkańskiej prowincji - Hercegowina.
Ur. w 1943r. w Krehin Gracu, gmina Czitluk, Hercegovina. Po zdaniu matury w 1962r. w Dubrowniku wstępuje do franciszkanów. Studiuje teologię w Sarajewie i w Konigstein ( Niemcy). Święcenia kapłańskie otrzymał w 1969r. Podejmuje studia podyplomowe, zakończone doktoratem z wiedzy na temat Biblii w Warzburgu ( Niemcy ). Od 1990r. mieszka i pracuje w Zagrzebiu. Wykłada egzegezę Nowego Testamentu i teologię biblijną w Katolickim SeminariumDuchownym i jego filiach. Jego prace są publikowane w fachowych czasopismach teologicznych.Na łamach gazet katolickich we współczesny sposób omawia tematy biblijne. W Medziugorju mieszkał i pracował w okresie od 1970 - 1972r. oraz od 1985 do 1988r.

O. Ljudevit Rupcic - ur. w 1920 r. w miejscowości Hardomilj k. Ljubuszek. W 1939 r. wstąpił do zakonu franciszkanów w Hercegowinie, a w 1946 r. został wyświęcony na kapłana. W 1947r. ukończył studia na Wydziale Teologii w Zagrzebiu. Doktorat obronił w 1958r., a habilitację w 1971r., na tym samym uniwersytecie. Od 1958 - 1988r. wykładał egzegezę Nowego Testamentu na franciszkańskim Wydziale Teologii w Sarajewie, a przez pewien czas również w Seminarium w Zagrzebiu. Podczas panowania komunistycznego reżimu lata 1945 - 1947 oraz 1952 - 1956spędził w więzieniu.
Przez długi czas ( 1968 - 1981 ) był członkiem Komisji Teologicznej działającej przy Komisji Biskupów b. Jugosławii. Przetłumaczył Nowy Testament z oryginału na j. chorwacki. Przekład doczekał się wielu wznowień. Wydał wiele książek, studiów i artykułów w języku chorwackim, niemieckim, włoskim, francuskim i angielskim. Prowadził wiele wykładów podczas kongresów i sympozjów w Europie i Ameryce.

O. Tomislav Pervan-ur. 8 listopada 1946r w Citluku. więcenia kapłańskie przyjął w 1969r, adoktorat z teologii z zakresu Nowego Testamentu obronił w1976r.Był pomocnikiem wychowawczym diakonów w hercegowińskiej prowincji franciszkańskiej.Był proboszczem w Medziugoriu w latach 1982-88, wikarym prowincjalnym został w 1990r., a Prowincjałem hercegowińskiej prowincji franciszkańskiej w 1994r.

O. Josip Marcelić - franciszkanin, ur. w1929r. w Preku, Zadar. Wyświęcony na kapłana w Splicie w 1953r. Magister filozofii, doktor teologii uniwersytetu w Rzymie. Od 1971r. wykłada dogmatykę i dyscypliny biblijne na wydziale teologii uniwersytetu w Splicie. Wielokrotnie był rektorem i prorektorem uczelni. Współtwórca i współwydawca cyklu „Duch i woda" , biblioteki dzieła Odnowy w Duchu (jelsa, 1984 i dalej ), przetłumaczył i wydał wiele pozycji.

Hans Schotte - ur. w 1944r. Maturę zdał w diecezjalnym wieczorowym gimnazjum w Essen. Teologię, filozofię, pedagogikę oraz pedagogikę mediów ukończył na uniwersytecie w Bonn. Przez wiele lat pracuje jako dziennikarz oraz pełni funkcję dyrektora Biura Prasowego diecezji Augsburskiej. Jest dziennikarzem międzynarodowej misji katolickiej MISSIO w Monachium. Od 1983r. pracuje w diecezji Augsburskiej jako pedagog mediów oraz reporter filmowy. Na podstawie wielu podróży do Azji, Afryki i Ameryki Południowej wyreżyserował i wydał czterdzieści filmów dokumentalnych dla telewizji i służących jako pomoc w kościelnej pracy pedagogicznej. Dwa filmy zajmują się tematyką Medziugorja jako centrum pielgrzymkowego. W chwili obecnej Hans Schotte pracuje nad nowym filmem o Medziugorju.

Siostra Isabel Bettwy - założycielka i redaktorka Stowarzyszenia Matki Miłosierdzia, wspólnoty mariańskiej poświęconej oddawaniu czci Matce Maryji poprzez modlitwę i specjalne kursy. Częścią działalności stowarzyszenia było prowadzenie pielgrzymek do mariańskich centrów pielgrzymkowych na całym świecie, a przede wszystkim do Medziugorja. Siostra Isabel zaczęła przywozić pielgrzymów do Medziugorja w 1984r., kiedy sprawowała funkcję dyrektora franciszkańskiego centrum ds. organizacji uniwersyteckich wycieczek. Siostra Isabel Bettwy w chwili obecnej sprawuje funkcję dyrektora Narodowego Centrum Pielgrzymkowego Bożego Miłosierdzia w Stockbridge, MA, USA.

KOMUNIKAT

Na międzynarodowym sympozjum w Baszkiej Vodzie, które odbyło się w terminie 2 do 6 kwietnia 1995 r. uczestniczyłło siedemdziesięciu przewoników grup modllitewnych i centrów pokoju z trzynastu krajów, czworo wizjonerów i księża pracujący w Medziugorju. Słuchając wykładów, wymieniając poglądy i doświadczenia, wspólnie się modląc, jeszcze bardziej się utwierdziliśmy, że objawienia medziugorskie wedle następujących kyteriów: ze względu na wizjonerów, na orędzia Matki Bożej i owoce orędzi w życiu wiernych z całego świata są darem Bożym dla Kościoła naszych czasów. Są one wzmocnieniem dla ludu Bożego w czasie ucisku i wielkich ................. oraz wskazóką i bodźcem dla Kościoła w poszukiwaniu dróg Nowej Ewangelizacji na przejściu w nowe tysiąclecie. Orędzia Matki Bożej nie są niczym nowym, ale nową pomocą dla Kościoła by w nowy sposób przyjąć i wprowadzić w życie Ewangelię w nowych czasach. W pewnym sensie w orędziachznajdują się konkretne odpowiedzina najnowsze dokumenty Papieża Jana Pawła II.

Z tego powodu zalecamy grupom modlitewnym i centrom pokoju:

  • niech w orędziach Matki Bożej widzą wezwanie i ukierunkowanie na jedynego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, tego który zaczął i dokończy dzieła zbawienia;
  • niech zawsze bliska sercu będzie troska o dobro Kościoła, dla którego Matka Maryja jest .... wzorcem i celem ostatecznym jego drogi;
  • szczególnie niech czynią jak najwięcej by Kościół lokalny poprzez nich doświadczył owoców pokoju i nawrócenia;
  • niech w ramach orędzi Matki Bożej zostaną otwarte znakami naszych czasów i świata i dla ludzi pogrążonych w ucisku i niepewności będą znakiem nadziei i miejscem pewności dla wszystkich ludzi;
  • niech wszystko czynią w miłości i zrozumieniu pokonają międzyludzkie niezgody, tak byśmy wspólnie posłużyli wielkiemu dobru pokoju.

na górę

UKAZANIA, WIDZENIA, OBJAWIENIA

PRAWDOPODOBIENSTWO TEOLOGICZNE I ZNACZENIE TYCH NIECODZIENNYCH ZJAWISK
1. NIEZWYKE ZJAWISKA W NIEZWYKYCH CZASACH

Biblia tak często mówi o ukazaniach i widzeniach i przy tym w takiej mierze powiązuje je z Objawieniami Boskimi, źe moźemy uwaźać je za jej główną zawartość. Abstrahując tym razem od całego Starego Testamentu zwróciłbym tylko uwagę na waźkość ukazania Zmartwychwstałego uczniom albo faryzeuszowi Szawłowi koło Damaszku. Pytamy wobec tego, dlaczego ukazania i widzenia później, w historii Kościołą, stale traktowane były z wielką ostroźnością przez hierarchię kościelną i kler wogóle, oraz wzbudzały niewielkie zainteresowanie wśród teologów. Moźna właściwie stwierdzić, źe zjawiska te tylko wśród zwykłych wiernych natrafiają na gotowość zaakceptowania, która jest, szczerze mówiąc, poniekąd zbyt nagła i niekrytyczna.

W obecnej prawdziwej powodzi literatury teologicznej bardzo trudno znależć solidną pracę teologiczną poświęconą ukazaniom i widzeniom; właściwie moźna by je policzyć na palcach jednej ręki. Jeźeli zaczniemy ze starym, dobrym pojmowaniem teologii jako sługi wiary wyniknie z tego, źe jej rolą jest "przenikanie Objawienia światłem rozumu"1 i "dąźeniem do źywego tłumaczenia wiary"2 w źyciu praktycznym Kościoła. Nie moźemy wobec tego powstrzymać się od pytania, dlaczego teologia ma niechęć do takich zjawisk, które jak najbardziej tyczą się i Objawienia i źycia Kościoła? Chodzi o jakśą podświadom niewiarę w te zjawiska, brak korzyści dla Kościoła, strach przed delikatnością zadania, czy coś zupełnie innego? Czy nie są właśnie takie fenomeny prawdziwym wyzwaniem i egzaminem dla dzisiejszej teologii, która z wielkim zaangaźowaniem zajmuje się poszczególnymi pytaniami i problemami, ale której coraz więcej trudności sprawia zrozumienie sensu całości? Naleźy się obawiać, czy jednak powoli nie zaczyna sprawdzać się przepowiednia ojca pozytywizmu A. Comte,a sprzed jakichś stu pięćdziesięciu lat, kiedy obserwując przesuwanie się zainteresowania teologii od Tajemnicy Przeświętej Trójcy, poprzez chrystologię w stronę ekleziologii stwierdził, źe Kościół powoli i niezauwaźalnie dojdzie do pozytywizmu: "Nie będzie więcej zajmował się Bogiem, lecz człowiekiem; nie będzie więcej dociekał niezbadanej prawdy, a pozytywnych zjawisk w swej własnej wspólnocie."ł Jeden od najbystrzejszych dzisiejszych teologów, Hans Urs von Balthasar, jakby pośrednio przyznaje, źe rzeczywiście tak się stało, mówiąc o dzisiejszym Kościele, źe "w wielkim stopniu zatracił swoje cechy mistyczne i stał się Kościołem nieustannych rozmów, rad, kongresów, synodów, komisji, akademii, partii, funkcji struktury i zmiany struktury, eksperymentów socjologicznych i statystyk."4

Podobnie jest z teologią. Kaźdy, kto choćby trochę śledzi zjawiska we we współczesnej teologii wie, do jakiego stopnia teologia dzisiejsza przesiknięta antropologi, socjologi i psychologi, naukami które na pewno mog bardzo wzbogacić i uwspółcześnić myśl teologiczną, ale jednocześnie istnieje stałe niebezpieczeñstwo, źe zajmą miejsce tego, co czyni teologię "nauką o Bogu". "Istota rozmyślañ teologicznych jest niekiedy w takim stopniu przesunięta od Boga do człowieka i od nieziemskiego do ziemskiego, źe łatwo dojść do wniosku jak duch dzisiejszych czasów i cała atmosfera duchowa w najmniejszym stopniu nie są przychylne mówieniu o ukazaniach i widzeniach".5 A poniewaź zjawiska takie wymagają bezwzględnie wyjaśnienia, próbuje się te wyjaśnienia proponować poza terenem teologii. Zwykle lubi się podkreślać, jak to w dzisiejszym świecie, zetkniętym z niepewności i strachem o przyszłość, pojawiają się tendencje proroczo - apokaliptyczne, znajdujące oddżwięk w psychozie mas. W ten sposób zjawiska te a priori otrzymuj negatywn kwalifikację; zjawiska niezwykłe utoźsamia się ze stanem patologicznym i wyjaśnienie ich przepuszcza się psychologii i parapsychologii.

Kiedy jest mowa o Marii i Jej objawieniach podkreśla się zwykle wyłączne Jezusa pośrednictwo między Bogiem i ludżmi i wynikajc std niemoźliwość objawienia, w przeciwnym razie ta tak oczywista prawda postawiona byłaby pod znakiem zapytania. Często, przynajmniej w niektórych krajach, ma miejsce teź i jakaś powierzchniowa taktyka ekumeniczna w stosunku do protestantów, którym zawsze przeszkadzało podkreślanie roli Marii u katolików. Wydaje się jednak, źe jeden z powodów braku zainteresowania wielu teologów tymi zjawiskami leźy w obawie, aby nie być ogłoszonym konserwatyst w czasach, kiedy w modzie jest teologia zajmująca się całkiem konkretnymi problemami źycia, co jest zresztą dobre, ale niewystarczające.

Obserwując juź dłuźszy czas i z bliska wydarzenia w parafii Medjugorje i próbując je wartościować teologicznie, oraz śledząc reakcje części społeczności kościelnej na te wydarzenia, trudno oprzeć się wraźeniu, źe często niejasne są podstawowe pojęcia teologiczne i źe jest to jednym z głównych Żródeł pomyłek i niezręczności. Dlatego kartki te spróbują być małą próbą analizy teologicznej pojęć objawieñ i widzeñ, ich wewnętrznej moźliwości i znaczenia, następnie tak zwanego prywatnego objawienia, jego miejsca i roli w źyciu Kościoła, i wreszcie zajmą się kryteriami rozpoznawania tych zjawisk i ustaleniem ich odniesienia do zjawisk parapsychologicznych. Na zakoñczenie spróbujemy określić miejsce i rolę Najświętszej Marii Panny w Boskim planie zbawienia, bo tylko w ten sposób moźna zrozumieć sens Jej licznych objawieñ. O wszystkim tym chcę mówić całkiem zasadniczo i ogólnie, a Medjugorje jest do tego tylko pretekstem.

2. POJECIE I PROBLEM UKAZANIA I WIDZENIA W TEOLOGII

Teologia, która musi być w słuźbie wiary i źycia Kościoła nie ma w dzisiejszych czasach, trzeba przyznać, ani trochę łatwego zadania. Wymaga się aby słuźyła praktykowaniu, ale to praktykowanie jest często bardzo złoźone. Z jednej strony są ci, którzy pod praktykowaniem rozumieją ustalone i chłodne zachowanie, nie cierpiące niczego nowego, a teologię popierającą nowe uwaźają za zbędną, nawet i niebezpieczną. Z drugiej strony pod pojęciem praktykowania mamy rzeczywiste doświadczenie religijne, czy byłoby ono zwizane z Objawieniami i nimi uwarunkowane, czy teź byłoby zwizane z rozmaitymi formami dzisiejszej odnowy charyzmatycznej. Tutaj z kolei istnieje niebezpieczeñstwo, źe teologia zostanie uznana za martwą i nieprzekonywującą i w imię tego odrzucona.

Jest spraw zasadnicz, aby teologia ani w jednym ani w drugim wypadku nie dała zrobić z siebie ofiary praktyki. Tam, gdzie nie istnieje doświadczenie religijne teologia musi je pobudzać; a tam gdzie istnieje, musi czuwać aby nie przyjęło niewłaściwego biegu, "źeby nic z tego, co jest zgodne z nowymi doświadczeniami historii zbawienia nie zatraciło się i nie zostało przytłumione, ale teź nic co jest moźe sprzeczne z Tajemnicą źycia chrześcijañskiego, potajemnie się nie narzuciło..."6 Wiadomo, źe w chwilach kryzysowych świata i Kościoła duch religijny mocno dźy do jak najbardziej przekonywujcego i namacalnego doświadczenia nieziemskiego, co miałoby być pociechą na dzisiaj i niezawodną obietnicą na przyszłość. Teologii przypada tu nie dająca się zastpić rola oddzielania ezoterycznego i chorego od zdrowego i dobrego, co jest zgodne z podstawami wiary i ustaloną drogą do zbawienia. Co właściwie teologia rozumie pod pojęciem ukazania i widzenia? W najszerszym znaczeniu są to "masowe przeźycia, w których w sposób naturalny naszym zmysłom staje się dostępna niewidzialna rzeczywistość, jak Bóg, aniołowie, nawet i święci, ale i przedmioty, a wszystko to zwizane z niebiañskim celem zbawienia ludzkiego. Tu są takźe przestrzennie dalekie, oraz dawne i przyszłe wydarzenia."7 Zdrowa tradycja chrześcijañska nigdy nie wątpiła w moźliwość tych zjawisk poniewaź wiedziała, źe postawiłaby tym pod znak zapytania swoje wyobraźenie o Bogu, który był niezaleźny nie tylko w momencie stwarzania świata, ale niezaleźność tą zachowuje stale wobec wszelkiego stworzenia.

Chociaź Objawienie Powszechne zamknięte jest z chwilą śmierci apostołów, Bóg, będący w partnerskich stosunkach ze światem i człowiekiem, zachował dla siebie niezaleźność działania w ludzkiej historii, wprawdzie w formie istotnych cech Nowego Testamentu, to jest jego wymiaru eschatologicznego. Mianowicie, i Bóg musi uszanować fakt, źe ostatnie, eschatologiczne czasy rozpoczęły się wraz z Jezusem Chrystusem, nacechowane są wydarzeniami Zbawienia, które rozpoczęło się wraz z nimi. W tym okresie, od Zmarwychwstania Chrystusa do Jego drugiego przybycia Bóg nie moźe rozszerzyć Objawienia w sensie jakiegoś nowego przymierza, jak to miało miejsce przed Chrystusem, w Starym Testamencie. Moźe On juź tylko wykonać ostateczną, przy koñcu czasów obiecaną interwencję, którą doprowadzi do pełni rozpoczęte juź zbawianie świata, ale przedtem moźe na pewno na rozmaite sposoby wpływać na urzeczywistnienie tego zbawienia. Jednym z tych sposobów jest Jego komunikowanie się przy pomocy obrazu i słowa. Kto by temu zaprzeczył, zaprzeczył by niezaleźności Boźej i cechom chrześcijañstwa, cechom wiary objawionej. "Dlatego istota wszystkich pochrystusowych ukazañ i objawieñ indywidualnych musi być taka, aby mogły włączyć się treścią do tej eschatologicznej rzeczywistości zbawienia."8

Kościół zawsze zachowywał ostroźność wobec tych zjawisk, trzymając się Nowotestamentowego napomnienia o "rozróźnianiu duchów" (Kor. 12, 10; I Jan 4, 1; I Piotr 5, 8). Juź w powyźszej definicji powiedziano, źe zjawiska te związane s w swej intencji ze zbawieniam ludzkim. Tu jest takźe zawrte i pierwsze kryterium ich wartościowania. Włączają się one do ustalonego toku zbawienia i przyśpieszają go, czy teź są moźe przeciwne i odwracają od niego? Stosunkowo łatwo moźna ustanowić, czy takie zjawiska odwracaj od poboźności wobec Jezusa Chrystusa, stawiajc Marię w centrum poboźności w sposób, w jaki konkuruje Jezusowi Chrystusowi, czy teź prowadzą wiernych ku szczeremu słuchaniu Słowa Boźego i religijnemu źyciu. Znany jest fakt, o którym nie ma potrzeby mówić, źe przed Soborem i w "Mariologii i w poboźnościach Maryjnych zdarzały się odchylenia."9

Z tym takźe związane jest kryterium odnoszące się do widzących i ich sposobu odbierania objawienia. Musimy mianowicie pamiętać, źe określone czasy sprzyjają takim zjawiskom, a s to na przykład czasy trwogi i kryzysu wiary. Dlatego obowiązkiem teologii jest troskliwe czuwanie nad tymi zjawiskami i obserwowanie, czy ukazania są "pustym oddŻwiękiem, gdzie człowiek słucha sam siebie, czy odpowiedzią w której człowiek słyszy Boga."10

Od objawieñ rzeczywistych naleźy takźe wyraŻnie oddzielić wszystkie rozpoznania intuicyjne czy uświadomienia intelektualne, do których moźna dojść poprzez modlitwę i medytację, a które mogą być i to jak głębokie i impresjonujące.

3. OBJAWIENIA PROROCZE I MISTYCZNE

Pod względem zamysłu teologia dzieli objawienia na mistyczne i prorocze. Pierwsze odnoszą się wyłącznie do określonej osoby i jej rozwoju w źyciu duchowym, jak to miało miejsce u tylu mistyków w historii Kościoła. Oczywiście nie wyłącza to określonej uwagi opinii publicznej, która takie objawienia uczci ewentualnym powszechnym uwielbieniem tego mistyka, kiedy zostanie wzniesiony do stopnia błogosławionego lub świętego. W tym sensie moglibyśmy i czysto osobiste widzenia uwaźać za haryzmaty w szerszym znaczeniu tego słowa. W przeciwieñstwie do tego widzenia prorocze mają od samego pocztku charakter powszechny. Są one darem albo haryzmą poszczególnej osobie lub kilku osobom, z korzyścią dla całego Kościoła. W tym przypadku oczekuje się od razu od widzcego, aby swemu otoczeniu i w koñcu całemu Kościołowi przekazał orędzie które sam przyjął. Typowym przykładem pierwszego rodzaju objawienia jest Gemma Galgani, a drugiego M. M. Alacoque.

Biorąc pod uwagę przeźycia widzącego objawienie mistyczne wpływa zawsze intensywniej i mocniej na zmianę źycia widzcego niź objawienie prorocze. Jest to zrozumiałe stąd, źe objawienia mistyczne miały osoby które osiągnęły juź godny pozazdroszczenia stopieñ świętości, podczas kiedy przedstawiciele objawieñ proroczych są najczęściej całkiem "przypadkiem" wybrani spośród zwykłych wiernych, i to w największej ilości przypadków dzieci, które nie dorosły jeszcze do głębszych przeźyć mistycznych. Dlatego objawienia te nie wpływają tak silnie na osobę widzącą, która duźo wolniej zmienia się pod względem świątobliwości źycia osobistego.

Poniewaź chodzi w pierwszym rzędzie o haryzmę dla innych, widzącemu zawsze potrzebny jest ktoś, kto jest lepiej wprowadzony w tajniki źycia duchowego i będzie go prowadził; inaczej zaistnieje niebezpieczeñstwo, źe dojdzie do niezgodności pomiędzy rolą jaka jest mu powierzona i świątobliwością jego źycia. Z powodu okoliczności, źe widzącymi są najczęściej dzieci, ich objawienie, choć ma charakter materialno - obiektywny, jak to się mówi - trójwymiarowy, w porównaniu z przeźyciami mistyków, które mają prawie wyłącznie charakter imaginacyjny, są wewnętrznymi przeźyciami duchowymi; jest jednak bardziej powierzchowne i nigdy nie skutkuje szybką przemianą u wiernych, którzy ich doświadczyli. Efektu tego nie moźnaby na pewno osiągnąć gdyby jednocześnie nie zmieniali się na lepsze i nosiciele orędzia, a to jak powiedzieliśmy, nie jest u nich moźliwe bez cudzej pomocy.

4. ZJAWISKA NATURALNE, PARAPSYCHOLOGICZNE I NADNATURALNE

Tym bardziej trzeba powaźnie postawić pytanie, czy nie ograniczamy Bogu przestrzeni Jego swobodnego działania, jeźeli jako warunek autentyczności źądamy oczywistej nadzwyczajności zjawiska pod postacią przekraczania lub wyłczania powszechnie przyjętych praw natury i źycia. Wychodząc od prostego faktu, źe dla Boga nasze ludzkie granice między naturalnymi, parapsychologicznymi i nadnaturalnymi sferami nie stanowi źadnej przeszkody i źe kaźdy ludzki dobry uczynek jest dziełem Boga, K. Rahner ostrzega, źe sformułowanie "to objawienie pochodzi od Boga" jest właściwie dosyć nieokreślone i wieloznaczne. Poniewaź człowiek z punktu widzenia swego zbawienia moźe w rozmaitych zdarzeniach i w wydarzeniach, które jest moźliwe wytłumaczyć w całkiem naturalny sposób, odkryć miłosierdzie Boźe i zachętę do zbawienia, mogłoby się wtedy i "w sposób naturalny objaśnić objawienie, jeźeli leźy w granicach wiary i moralności chrześcijañskiej, jeźeli nie szkodzi zdrowiu psychicznemu widzącego, lecz wznosi go moralnie i religijnie, przyjąć je jako przez Boga uczynione i jako miłosierdzie, chociaź objawienie to ma bezpośrednią, naturalną podstawę w mechanizmach psychiki..."11

Z punktu widzenia teologii nie ma źadnych przeszkód, aby Bóg posłuźył się całkiem naturalnymi moźliwościami ludzkiej natury dla urzeczywistnienia jakichś specjalnych celów związanych ze zbawieniem człowieka. Trudno jest, a właściwie niemoźliwe, odpowiedzieć na pytanie dlaczego Bóg musiałby zawsze posługiwać się jakimiś środkami specjalnymi dla osignięcia tego, co moźe osiągnąć przy pomocy normalnych zdolności i moźliwości ludzkich.

Wbrew tendencji, źe wszystkie zjawiska parapsychologiczne zostaj od razu wrzucane w sferę negatywnego, K. Rahner całkiem szczerze pyta: "dlaczego nie moźnaby naturalnych zdolności parapsychologicznych u człowieka religijnego, takich jak telepatia, jasnowidztwo, psychometria itd, ukierunkować tak samo jak i normalne zdolności na obiekty o charakterze religijnym i w ten sposób zachęcać do czynów religijnych, i dlaczego takie czyny nie mogłyby być oceniane jako od Boga dane, jako łaska."12

Są to wszystko waźne przesłanki aby i to objawienie w pełnym znaczeniu tego słowa, które ma swój punkt wyjściowy w nadzwyczajnym Boskim przedsięwzięciu, było oceniane we właściwy sposób. Takie objawienie, któremu towarzyszy zawsze jakiś szczególny, nadzwyczajny, całkowicie zrozumiały znak, nie jest więc w źadnym wypadku jedynym autentycznym objawieniem. W takim świetle naprawdę nasuwa się pytanie: "Dlaczego na przykład uznanie przez Kościół jakiegoś objawienia nie miałoby sensu i w przypadku, kiedy ograniczałoby się tylko do stwierdzenia, źe objawienie to swoją treścią i działaniem wpływa pozytywnie na widzącego i na pozostałych i w tym sensie pochodzi od Boga, albo źe jest skutkem prawdziwego doświadczenia mistycznego widzącego, odpowiadającego normom wiary i umysłu; uznanie w obydwu przypadkach bez konieczności załoźenia niezwykłego działania Boźego?"1ł

Wobec tego, jeźeli w jakimś objawieniu i nie ma nadzwyczajnego znaku, który przekraczał by wyraŻnie prawa naturalne i ustalony tok wydarzeñ, a wszystko moźna wyjaśnić jako zjawisko naturalne i parapsychologiczne, nie ma tu jeszcze źadnej racji teologicznej, aby zaprzeczyć takiemu objawieniu pochodzenie Boskie. W istocie: robi się największy błąd, kiedy wszystko jako całość bez źadnego róźnicowania, zbyt pochopnie, określi się moźliwym albo niemoźliwym, jako od Boga pochodzącym albo jako oszustwo diabła, względnie ludzką iluzją. Dlatego wielu teologów na czele z Rahnerom namawia do określonej "łagodności" wobec doświadczeñ widzących i uwaźają, źe moźna je przyjąć jako od Boga pochodzce nawet wtedy, kiedy nie moźemy przyjąć wszystkich szczegółów takiego objawienia. Tak samo nie naleźy zapominać, źe i w przypadku kiedy ich autentyczność jest potwierdzona przez Kościół (szczególnie na podstawie kryteriów zewnętrznych, o których będzie jeszcze mowa), nie znaczy to źe kaźdy szczegół wydarzenia jest prawidłowy i źe musimy go zaakceptować. I do jakiegoś autentycznego objawienia mogą się wkraść omyłki dotyczące postaci i orędzia, które przekazuje określona osoba. Wszystko to moźe być uwarunkowane wpływem środowiska, wydarzeniami, wiedzą teologiczną widzącego jak i jego temperamentem, który szczególnie ma wpływ na sposób przekazywania przyjętych orędzi.14 Tak na przykład faktu, źe mały Franio w Fatymie nie zawsze słyszał co mówi Matka Boska, a widział tylko jak porusza ustami, Rahner nie uwaźa za argument przeciw a właśnie przemawiający za wiarygodnością małych widzących.15

Moźe nie byłoby tu zbyteczne przeprowadzenie parareli z relacją z Nowego Testamentu o objawieniu się Zmartwychwstałego. Objawienie, które kobiety miały na grobie Jezusa, Marek opisuje jako "młodzieñca w białej, długiej szacie" (Mar. 16, 5), Mateusz jako "Anioła Pañskiego" (Mat. 28, 2), a ukasz mówi o "dwóch osobach w promieniejcych ubraniach" (uk. 24, 4). Najbliźszy w swej relacji jest mu Jan, który z kolei wspomina "dwa anioły w białych szatach" (Jan 20, 12). Nauka biblijna odkryła w międzyczasie rozmaite intencje teologiczne poszczególnych ewangelistów i rozmaite tradycje, którymi się oni posługują, ale naleźy zapytać: czy przez to wszystko rzeczywiście zostało wyjaśnione? Dlaczego świadkowie Zmartwychwstałego nie poznają w nim od razu Jezusa, dlaczego "ukazuje się pod inną postacią" (Mar. 16, 12), raz jako współpodróźny, którego nie mog rozpoznać poniewaź "odmówiono ich oczom" (uk. 24, 16), drugi raz jako "duch" (uk. 24, ł7), czy wreszcie jako "ogrodnik" (Jan 20, 15)? Uczniowie stale widuj Jezusa ale nie wiedz źe to On, dopóki nie przemówi (por. Jan 21, 4), ale czym Go poznaj On zwykle znika sprzed ich oczu. Więc nawet i tu, u podstaw samego Objawienia, nie jest najwaźniejsza precyzja obserwowania, ale orędzie i wiara.

Nie mówi nam to wszystko, jak to objawienia i widzenia są złoźonymi w sobie i właściwie trudnym do opisania wydarzeniem, w którym cięźko jest przeprowadzić granicę pomiędzy obiektywnym wydarzeniem i subiektywnym przeźyciem? Nawet wtedy, kiedy objawia się ludziom w najbardziej namacalny sposób, Bóg pozostaje inefabilis - niewysłowiony. W Objawieniu Bóg chce się ludziom udzielać i objawić, ale nie oddać się im w posiadanie, oddać się im w niewolę. Dlatego regularnie, kiedy zajmujemy się byle którym objawieniem, pozostaje zawsze wystarczająco wiele pytañ i niejasności. Inaczej nie moźe być, poniewaź źadna wiedza nie moźe zastąpić roli wiary. Miała ona decydującą rolę podczas cudów, które czynił Jezus przy rozpoznawaniu Zmartwychwstałego, jak i podczas ogłaszania orędzia Zmartwychwstania. Taką rolę zachowuje ona i przy wszystkich póŻniejszych objawieniach i orędziach związanych z tymi objawieniami. Oczywiście musimy pilnować, aby nie popaść w przesadę i uwaźać, aby tego znaczenia wiary nie zrozumieć w sposób, w jaki to się często zarzuca chrześcijañstwu: "Cud jest najdroźszym dzieckiem wiary!" Więc nie wiara, która wymyślałaby cuda, lecz jako bezwarunkowy plan, słuźący rozpoznawaniu i przyjmowaniu zjawisk nadnaturalnych. Musi ona przy tym być dopełniona określonymi znakami obiektywnymi, które daje to zjawisko, a znaki te muszą być składnikiem kryteriologii, przy pomocy której oceniamy takie zjawiska.16

5. KOSCIO A KRYTERIA

W stosunku do wspólnoty wiernych i ich reagowania na orędzia widzących właściwie nie moźna stosować całkiem nowych i innych kryteriów niź te, o których juź wspominaliśmy. Równieź tutaj, z teologicznego punktu widzenia, nie moźna zastosować nic innego poza "darem rozróźniania duchów" (I Kor. 12, 10). Nieco więcej na ten temat znajdziemy u Jana: "Umiłowani, nie kaźdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyź wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Boźego: Wszelki duch, który wyznaje, źe Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, źe Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga" (I Jan 4, 1-ł; por: I Jan 5, 1-4). Rzeczywiście, tekst ten oddaje specyficzność Janowej wspólnoty, w której herezja gnozy negowała ucieleśnienie Jezusowe, ale moźe teź posłuźyć jako kryterium ogólne, stawiając Jezusa Chrystusa jako postać centralną zbawienia ludzkości. U Pawła w Koryncie równieź postawione jest pod znakiem zapytania miejsce i rola Jezusa Chrystusa w źyciu wspólnoty wiernych, ale pod nieco innym kątem. "Pneumatycy Korynccy nie mają problemów z niewłaściwym nauczaniem, lecz z demonicznymi machinacjami pogan"17 , co odczuwa się bezpośrednio w źyciu moralnym jednostek wspólnoty. Jednak ani w jednym, ani w drugim przypadku wpływ taki nie moźe pochodzić od Ducha Boźego, lecz tylko od Złego.

W jeszcze jednym miejscu Apostoł mówi o sprawdzaniu charyzm, ale znowu pod innym kątem, mianowicie pod względem ich korzyści w budowaniu wspólnoty (I Tes. 5, 21; por. I Kor. 14). Im poszczególne dary mocniej wpływają na budowanie wspólnoty - tym jest pewniejsze, źe są owocem Ducha, a jeźeli rozbijają wspólnotę mogą być tylko owocem Zła. Oczywiście chodzi tu tylko o prawdziwą wspólnotę wiary i miłości. Dlatego tenźe Paweł moźe powiedzieć w innym miejscu: "Zreszt, musz nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami" (I Kor. 11, 19).

Istnieje jeszcze jedno ogólne zwrócenie uwagi na czujność i trzeŻwość (I Piotr 5, 8) i to jest wszystko, co nam Nowy Testament ma do powiedzenia na temat tego delikatnego pytania. Jednak, chociaź brakuje więcej konkretów, Nowy Testament zawiera coś, co jak nić kościelna przetkane jest przez wszystkie jego pisma i przedstawia istotny warunek działania Boźego. Są to szczerość i skłonność w stosunku do Ducha Boźego, a wyraźone są najmocniej u Marii. Ta szczerość i skłonność oparte są na gotowości na wszystko, co On da człowiekowi i czego zaźąda, na oddaniu się do dypozycji.18

W świetle tych kilku podstawowych wytycznych Nowego Testamentu musimy te same kryteria, które sprawdzaliśmy na widzących, zastosować w stosunku do Kościoła, któremu widzący przekazują swoje widzenia. Jeźeli objawienie jest wydarzeniem zbawiennym, którego celem jest łaska, wtedy bardzo istotne jest obserwowanie oddŻwięku tego objawienia, względnie jego orędzia, między wiernymi. Naleźy obserwować owoce tego objawienia. Chrystusowy wymiar zbawienia, który wielokrotnie akcentowaliśmy, musi być i tutaj kryterium. Przesądzające jest pytanie, czy jakieś objawienie prowadzi do Chrystusa, czy od Niego oddala. Gdyby Chrystus został odsunięty, choćby nie wiadomo jak rozwijały się inne formy poboźności, to do tego zjawiska naleźałoby przystpić skrajnie sceptycznie.

Innymi słowy, im orędzie objawienia bliźsze jest temu Jezusowemu, które proponuje nam Nowy Testament, a jest to wezwanie do nawrócenia, tym większe jest prawdopodobieñstwo autentyczności. Ustaliliśmy juź, źe orędzie przekazane przez widzenie indywidualne moźe mieć tylko pobudzający charakter w porównaniu z tym, co jest juź zawarte w Objawieniu. Dlatego jest logiczne, źe skąpość treści i krótkość orędzia naleźy przyjąć jako pozytywny znak, a szczególnie wtedy, gdy takie orędzie trafia na oddŻwięk w narodzie Boźym i daje owoce nawrócenia.

I tu, jak i w przypadku widzących, waźne jest doświadczenie pocieszenia i pokoju. Pokój jest niewątpliwie jednym z głównych tematów całej Biblii. Jest on w takim stopniu pojęciem dla wszystkich darów, które Bóg daje człowiekowi, źe moźliwe było formułowanie persyfikujące i w Starym i w Nowym Testamencie. Pisarz starozakonny mówi o Jehowie, źe jest Pokojem (Sędziowie 6, 24), a apostoł Paweł mówi o Jezusie Chrystusie: Albowiem On jest pokojem naszym! (Efez. 2, 14). Jego narodzeniu towarzyszy orędzie pokoju (uk. 2, 14), On błogosławi pokój czynicych (Mat. 5, 9), Zmartwychwstały swoim uczniom naprzód daruje pokój (uk. 24, ł6, Jan 20, 19; 21, 26). Ale ten pokój Chrystusa nie urzeczywistnia się automatycznie i bezwarunkowo. Jest zawsze owocem przyjęcia Jego słów i nawrócenia. Jezus nie zna źadnego innego rodzaju pokoju, źadnego zgniłego pokoju za wszelką cenę. Nie waha się porównać swoje słowo z mieczem, który poróźnia (Mat. 10, ł4; uk. 12, 51). Dla tych, którzy je przyjmują, jest ono Żródłem pokoju, ale jednocześnie dla tych, którzy nim pogardzają, jest Żródłem trwogi.

6. TEOLOGICZNE ZNACZENIE OBJAWIEN MARII

Wszystko powiedziane do tej pory odnosiło się ogólnie do objawieñ. Szczególny przypadek przedstawiają objawienia Marii, poniewaź są najczęstrze i dlatego godne uwagi na zakoñczenie. Ci, którzy a priori wątpią w moźliwość jakichkolwiek objawieñ, zwykle łączą objawienia Marii z przesadnym czczeniem Jej i "chorobliwą" wobec Niej poboźnością. Nie moźna zaprzeczyć, źe w Kościele były i takie zjawiska, ale one nigdy nie były popierane przez Kościół, a tym bardziej nie mogły odsunąć na drugi plan zdrowej tradycji kościelnej wobec miejsca i roli Marii w Kościele. Zrezygnowawszy z oddzielnego dokumentu o Marii i zdecydowawszy się mówić o Niej w ramach konstytucji o Kościele, Drugi Sobór Watykañski wyraŻniej uwypuklił Jej eklezyjny wymiar i miejsce w procesie wykupienia. Tym jest właściwie tylko podkreślona wierność Kościoła najzdrowszej tradycji, która ma korzenie jeszcze w Prakościele.

Z tej samej perspektywy papieź Paweł VI, mówiąc o czczeniu Marii dzisiaj podkreślił, źe poboźności wobec Dziewicy muszą "jasno pokazywać miejsce, które zajmuje Ona w Kościele".19 Maria jest całkowicie dla Chrystusa i Jego Kościoła i dlatego nie ma zdrowej poboźności Maryjnej, która nie prowadzi do Chrystusa i nie buduje Kościoła. Jak w tym kontekście umieścić i jak oceniać częste w ciągu ostatnich dwóch stuleci objawienia Marii? Są teolodzy, którzy dopuszczają moźliwość ukazañ i objawieñ indywidualnych, ale spotykają się z trudnościami wywołanymi właśnie przez częstość objawieñ Marii. Zjawisko to moźliwe jest do obserwowania wyłącznie przez pryzmat wspomnianej, jedynej w swoim rodzaju roli Marii i Jej miejscu w Kościele. Niemoźliwe jest dostrzeganie Jej w sposób wyizolowany, samą dla siebie, jak często dostrzegamy innych świętych. Jest Ona głęboko wcignięta w plan zbawienia i znajduje się w najściślejszym związku z do przewodnimi rzeczywistoścami zbawienia, Chrystusem jako Odkupicielem i Kościołem jako wspólnotą odkupionych.20

W Jej zgodzie na zwiastowanie anielskie nie była zawarta tylko gotowość darowania źycia drugiej boskiej osobie, ale była to Jej zgoda na cały plan zbawienia, którego Maria w tym momencie na pewno nie mogła przeniknąć do koñca swoim umysłem w całej jego dalekosięźności. Jej rola nie koñczy się Kalwarią, bo Jezusowe słowo dania Matki uczniowi i ucznia Matce (Jan 19, 26), w tej powaźnej chwili dramatu zbawienia nie jest tylko wyrazem troski synowskiej o Matkę i ucznia, ale ma duźo głębsze znaczenie. Znaczy ono trwałe złączenie losu Marii z losem Kościoła.

Swiętość Marii i Jej słuźba w planie zbawienia s związane razem nie tylko przez zbieg okoliczności, stanowią one nierozłączną całość. To Jej samourzeczywistnienie i słuźbę w urzeczywistnieniu powszecznego zbawienia świata K. Rahner wyraźa jako jedność świętości osobistej i apostolstwa, które wynika niezbicie z tej świętości, dzięki czemu Maria jest "W wyjątkowy sposób oficjalną reprezentacją Kościoła".21 Jej ścisłe powiązanie z Kościołem nie koñczy się oczywiście wraz z Jej ziemskim źywotem. Jej troska o Kościół swego Syna jest właściwie jeszcze silniejsza tam, gdzie Ona juź się znajduje jako jedyny członek Kościoła, w sławnym Ciele, podczas gdy pozostali są w drodze do tej postaci i potrzebna jest im pomoc. Tomislav Sagi Bunić mówi przecieź, źe i "w tekście soborskim wzniesienie Marii do sławy niebiañskiej nie jest zrozumiane jako jakieś odejście i rozstanie, lecz raczej jako otrzymywanie szerokich moźliwości, aby swoj skuteczną rolę w dziejach zbawienia, oczywiście w odpowiednim powiązaniu z Jezusem Panem, kontynuowała na sposób wznioślejszy".22

W kaźdym razie między tymi "szerokimi moźliwościami" szczególne miejsce przypada Objawieniom Marii które, bez względu na ich poruczenia, juź same po sobie mają znaczenie teologiczne. Tak jak Jezus nie zapowiadał tylko nadejścia Królestwa Boźego w przyszłości, ale zapewniał jego początek wszędzie tam, gdzie przyjęto Jego Słowo, tak zbawienie nie jest ideą, a rzeczywistością chwili obecnej. W Marii ma ono swój konkretnie spełniony przykład. Przedstawia Ona doskonale udane, umyślone przez Boga ludzkie źycie i pod względem początku i pod względem zakoñczenia w sławie niebiañskiej. Dlatego kaźde objawienie Marii ma znaczenie w pierwszym rzędzie w tym, źe ogłasza to misterium Jej źycia i przedstawia Jej rolę w dziejach zbawienia. Nie dzije się to jednak z powodu samej Marii, ale z powodu Kościoła. Wyjawiajc nam swoj chwałę, Maria odkrywa nam nasze moźliwości, które daje nam tajemnica Jej Syna.2ł Próbując to jakoś zilustrować przykładem z naszego ludzkiego źycia, L. Scheffczyk mówi: "Jest to tak, jak gdyby duchowo i intencyjnie bliska osoba nagle otrzymała realn obecność w przestrzeni ludzkiego źycia. Jest ona teraz obecna w całej swojej wielkości, w całym znaczeniu, w swej roli i w swym wymaganiu. Objawienie Marii stawia w sposób realno - osobisty przed widzącego całą Jej tajemnicę, a za jego pośrednictwem równieź przed wiernymi".24

Moźemy śmiało powiedzieć, źe objawienie Marii jako takie, juź samo od siebie jest największym orędziem dla Kościoła, dodającym mu otuchy w drodze ku wieczności, ale jest i zobowiązaniem. Poniewaź czasy Kościoła są czasami eschatologicznymi, a Maria jest jedyna, u której nie istnieje to eschatologiczne napięcie urzeczywistnionego i jeszcze nie do koñca przeprowadzonego zbawienia - Jej działanie trzeba zawsze odbierać w tym kontekście. Będzie ono "zawsze miało charakter retrospektywny, mając na myśli Tajemnicę Chrystusową, ale jednocześnie będzie skierowana ku przyszłości, ku spełnieniu..." Dlatego Jej objawienia "mają szczególny, eschatologiczny wymiar i tendencję ostatecznego koñca czasu"25, czego oczywiście nie naleźy zrozumieć w sensie szybkiego koñca, a szczególnie nie tego, który da się dokładnie obliczyć.

Jako ta, która raz na zawsze los swój związała z losem Kościoła i poprzez niego ze wspólnot zbawionych, Maria nie moźe stać z boku, podczas kiedy Kościół wraz z wszelkim stworzeniem "cierpi od bólów porodowych" (Rzym. 8, 22). Ona swoją macierzyñską przychylnością i miłością zsyła Kościołowi światło w pokusach tego świata, światło pochodzące od Chrystusa. Jako istota ludzka Maria moźe dać tylko to, co sama otrzymała i dlatego Jej objawienia "w swojej istocie mają bardziej charakter dynamicznych impulsów dla serc i woli wiernych, aby poznaną Prawdę Objawienia urzeczywistnili w określonym czasie".26 Dlatego Jej objawienia zawsze natrafiały na większy oddŻwięk w sercach wiernych, niź w rozmyślaniach teologów. W świetle logiki i dynamiki zbawienia całkiem jest zrozumiałe, źe Maria jest najaktywniejszym członkiem Kościoła, która pełni swj świętości jest jednocześnie i praobrazem, i matką, i jego ostatecznym ideałem, ku któremu i Ona dąźy.

Bez względu na początkowe zakłopotania i nieporozumienia wszystkie objawienia Marii miały silny wpływ na źycie Kościoła, począwszy od nowych form poboźności, poprzez odnowienie źycia sakramentalnego i pokutniczego, aź po pogłębianie wiedzy o Kościele i miłości do niego. W gruncie rzeczy czczenie Marii nie jest niczym innym, jak "formą czczenia Tajemnic Kościoła, Kościoła, który w Marii widzi swój prawzór i juź osignięt doskonałość".27 Mianowicie, w swojej istocie "Kościół nie jest niczym innym, jak kopią Marii..., źywym odciskiem postaci Marii we wspólnocie chrześcijañskiej".28

o. Ivan Dugandźić

na górę

OBJAWIENIE "OSOBISTE" I MEDJUGORJE

W teologii długo juź zadomowione jest pojęcie objawienia "osobistego". Jego przeciwieñstwem jest objawienie powszechne. Mianowicie, objawieniem powszechnym byłoby to objawienie, które dane jest w Biblii, a osobistym - dane poza Biblią. Wobec tego bardziej usprawiedliwionym byłoby mówienie o objawieniu biblijnym i pozabiblijnym. Nie ma źadnego powodu przyznawanie objawieniu biblijnemu większej chwały i znaczenia niź objawieniu pozabiblijnemu. Jeźeli obydwa s prawdziwe, obydwa pochodzą od Boga, wobec tego obydwa są pochodzenia Boskiego i mają tą sam wartość. Jedno i drugie Bóg przeznacza ludziom i chce, aby jedno i drugie było przyjęte przez ludzi. W przeciwnym wypadku nie byłoby powodu, aby Bóg mówił. Gdyby istniała między nimi jakaś uzasadniona róźnica nigdy nie znaczyłoby to obowiązywanie jednego i nieobowizywanie drugiego. Obydwa są obowiązujące. Obowiązują kaźdego do kogo dotarły i kto otrzymał wystarczający powód i moralną pewność ich autentyczności.

Objawienie zawarte w Biblii nazywa się "kanon" - zasada wiary. Słuźy on w pewnym sensie określaniu autentyczności kaźdego innego objawienia. Po pierwsze - wszystko co przeczy temu objawieniu byłoby nieprawdziwe albo fałszywe. Objawienie biblijne daje wobec tego gwarancję pewności - negując - źe objawienie przeczące jest fałszywe. Poza tym prawdziwość objawienia biblijnego gwarantuje nauczycielstwo kościelne, któremu Jezus dał Ducha Swiętego aby objawienie to czuwało wiernie i nieomylnie tłumaczyło. W stosunku do objawienia pozabiblijnego Nauczycielstwo nie posiada tej moźliwości bezpośrednio, lecz pośrednio. Znaczy to, źe jeźeli ustanowiłoby ono źe objawienie pozabiblijne przeczy objawieniu biblijnemu byłoby pewne, źe nie jest pochodzenia boskiego. Poniewaź - "Ale choć byśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, któr myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty!" (Gal. 1, 8). Innymi słowy, gdyby nauczycielstwo kościelne nawet potwierdzało jakoś objawienie pozabiblijne, samym tym człowiek nie byłby zobowiązany przyjć je za autentyczne. Jeźeli ma jakieś powody ku temu - moźe je przyjąć fide divina. Ale jeźeli nie ma, moźe je albo odrzucić, albo w nie wątpić. W tym wypadku człowiek nie jest nim zobowiązany fide catholica.

Dzieje Kościoła świadczą, źe zawsze były w nich obecne objawienia pozabiblijne. Ich struktura czy forma jest taka sama jak objawieñ biblijnych i zawsze związane są z ukazaniami czy widzeniami. Zwykle ukazywał się Jezus, aniołowie i święci - w ostatnich czasach najczęściej Błogosławiona Dziewica Maria.

Z widzeniami związane są usłyszenia (auditiones). Potwierdzaj to i najnowsze ukazania Matki Boskiej w La Salette, Lourdes, Fatymie i Medjugorju. Widzący - poza tym, źe widzą Matkę Boską - słyszą i Jej orędzia, które zwykle wzywaj do nawrócenia, modlitwy - szczególnie róźañca i do pokory. W ten sposób bardziej ukierunkowują na obnowienie i rozkwit źycia kościelnego, niź na dawanie jakiejś nowej prawdy wiary.

Bogu nikt nie moźe zamknąć ust. Nie zakoñczył On ani swojej rozmowy z ludŻmi, ani swoich objawieñ. Trwa to nadal na rozmaite sposoby i w Kościele i w świecie. W szerszym znaczeniu mowa Boźa ma formę widzenia, albo przynajmniej nikt nie moźe temu zaprzeczyć. Dlatego objawienia pozabiblijne są nie tylko moźliwe, ale i rzeczywiste. Duch Boźy, którego Chrystus posłał Kościołowi, stale przypomina mu słowa Jezusowe i wprowadza go we wszelką prawdę (Jan 16, 1ł). Nie czyni On tego tylko za pośrednictwem hierarchii, ale i poprzez charyzmaty i ich nosicieli, poniewaź Kościół jest nie tylko hierarchiczny ale i charyzmatyczny. Dlatego nie Duch Swięty zwizany jest z hierarchią, lecz ona z Nim. Jest On wolny i leci gdzie zechce. Motywuje On Kościół i prowadzi go przy pomocy charyzmatyków. Ani hierarchia ani charyzmatycy nie mogą przywłaszczać sobie prawa wyłczności na mówienie i postępowanie w imię Ducha Swiętego. Ich słuźby pochodz od jednego Ducha i muszą współgrać ze sobą. Dlatego ani hierarchia, ani Kościół nie mogą być zarozumiałe i obojętne wobec widzeñ, ukazañ i objawieñ. Hierarchia nie tylko nie moźe ich odrzucić, czy tylko znosić, lecz musi je akceptować i pielęgnować. W przeciwnym wypadku odrzucałaby samego Ducha.

Widzenie i objawienia zaliczają się do charyzmy proroczej, bez której nie moźe być Kościoła i to nie dlatego, źeby po objawieniu biblijnym potrzebne było jakieś nowe nauczanie czy nowa prawda, ale dlatego, źe potrzebne jest nowe światło, lepsze zrozumienie tego samego nauczania czy prawdy, a szczególnie dlatego, źe działaniu ludzkiemu potrzebny jest nowy kierunek i rozmach.

Krytyczny stosunek do objawienia pozabiblijnego wyraźany jest w mniejszym lub większym stopniu w cigu całych dziejów. Z pocztkiem Nowej Ery powstają obszerniejsze i liczniejsze o nich rozprawy. Według tych rozpraw najlepszym dowodem autentyczności objawienia pozabiblijnego i widzenia jest ich zgodność z objawieniem biblijnym. Jeźeli stwierdzono to, to na korzyść objawienia pozabiblijnego w duźym stopniu przemawia jego treść, przekraczająca zdolności pojmowania osoby widzącej. Wiarygodność tego objawienia wzmacnia jej świętość osobista i stan łaski, chociaź nie są niezbędne. Ani wielkie braki moralne nie są w zasadzie przeszkodą dla autentyczności objawienia. Do wiarygodności prawdy w sposób pozytywny przyczynia się odwaga osobista osoby widzącej. Przy tym jakieś znaczenie mają równieź okoliczności towarzyszące objawieniu, chociaź towarzyszące temu omyłki niekoniecznie uwaźa się za coś negatywnego. Do tych cech wewnętrznych naleźy dodać i cechy zewnętrzne: cud i akceptacja Kościoła. Przeciwko autentyczności widzenia przemawia zajmowanie się jakimiś podejrzanymi zagadnieniami i polityką. Widzenia słuź Królestwu Boźemu, a nie ciekawości i jakiemuś całkiem ziemskiemu celowi.

Objawienia pozabiblijne nie dają przewaźnie jakichś nowych prawd, lecz moźe tylko lepsze zrozumienie objawionych biblijnie prawd i na pewno źądanie lepszego i szybszego zastosowania objawienia biblijnego na połoźenie Kościoła lub poszczególnych w nim grup. Chcą głównie zachęcić ludzi do wiary i nawrócenia i w ten sposób doprowadzić do ich zbawienia. Są one bardziej wymogiem i zachętą, niź twierdzeniem. Celem ich jest skierowanie ludzi ku Bogu. Mówi o tym w tym sensie św. Tomasz z Akwinu: "Kiedy nie będzie objawieñ, naród będzie bez przywództwa" (II-II. q. 174 a. 6). Dlatego w dziejach Kościoła byli prorocy, którzy co prawda nie zwiastowali jakiegoś nowego nauczania, ale kierowali działaniem ludzkim. Ten sam św. Tomasz z Akwinu podkreśla: "Objawienie daje się na korzyść Kościoła"(II-II q. 172 a. 4). Wzywa ono do bardziej chrześcijañskiego źycia i zwraca uwagę na istotniejsze potrzeby i środki. Jest ono odpowiedzią Nieba na określone kwestie dziejowe i pomaga w tym bardziej, niź nie wiem jakie wysiłki intelektualne i teologiczne.

Poniewaź objawienia pozabiblijne są nadzwyczajne i rzucające sią w oczy, zwykle zajmują więcej uwagi niź przyjęte głoszenie prawd biblijnych i dyrektyw Kościoła oraz działają jak "terapia szokowa". Wiadomo, źe ukazania w Lourdes, Fatymie i Medjugorju wzmocniły poboźność i pobudziły źycie duchowe w całym świecie. Przyczyniły się w wielkim stopniu do oźywienia instytucji spowiedzi i szanowania Eucharystii.

Zbyt wielkie nagłaszanie objawienia pozabiblijnego w miejsce Ewangelii nie byłoby zdrowe i normalne. Pierwszeñstwo ma objawienie biblijne, ale i pozabiblijnego nie moźna odrzucić po prostu dlatego, źe pochodzi ono od Boga i za jego pośrednictwem Bóg chce przekazać coś człowiekowi. Dlatego i tu i wszędzie obowiązuje Słowo Boźe.

UKAZANIA I WIDZENIA MEDJUGORSKIE

Juź od 24 czerwca 1981 roku do dzisiaj sześcioro widzcych w Medjugorju - Ivanka Ivanković-Elez, Mirjana Dragicević-Soldo, Vicka Ivanković, Marija Pavlović-Lunetti, Ivan Dragicević i Jakov Colo - twierdzą zgodnie, źe ukazuje im się Matka Boska. Widzą Ją do dzisiaj codziennie wszyscy, poza Ivanką i Mirjaną, którym ukazuje się tylko raz do roku - Ivance na rocznice ukazania, a Mirjanie na jej urodziny. Juź od samego początku ukazañ usiłuje się na rozmaite sposoby dostarczyć potwierdzenie ich autentyczności. Poza niezachwianymi twierdzeniami widzących usiłowało się mniej lub więcej naukowo i teologicznie dojść do obiektywnych dowodów prawdziwości ukazañ. Owczesny reźym komunistyczny z powodów ideologicznych i ateistycznych zaprzeczył od razu famie o ukazaniu Matki Boskiej, próbował naprzód przy pomocy lekarzy w Citluku i Mostarze udowodnić, źe mówienie o ukazaniach to zwykła dzicinada i świadczenie chorych dzieci. Kiedy lekarze stwierdzili, źe dzieci są całkiem zdrowe, komuniści powołali dwunastoosobową komisję złoźoną z lekarzy i psychiatrów, którą po prostu zobowiązali do ogłoszenia, źe dzieci są chore. Jest znamienne, źe mimo nacisku członkowie komisji tego nie zrobili, bo było oczywiste źe dzieci są zdrowe.

Po tym następowały inne liczne oficjalne i nieoficjalne komisje, które z większą dozą uczciwości usiłowały dojść do prawdy o ukazaniu. Wyjątkiem są dwie komisje powołane przez miejscowego biskupa, Pawła Zanicia. Nie źądał on od tych komisji zbadania fenomenu medjugorskiego, a tylko potwierdzenia jego negatywnej oceny, która nie miała źadnego oparcia w ukazaniach. Aźeby zapewnił sobie "rezultat" śledztwa mianował sam siebie przewodniczącym komisji i zobowiązał pozostałych do myślenia i mówienia tego samego, co i on w sposób nieuzasadniony myślał i mówił. Inni, w przeciwieñstwie do biskupa Zanicia i jego komisji, fachowo wypytywali widzących i badali wydarzenia w Medjugorju. Poniewaź Kongregacja Religijna z kard. Josipem Ratzingerem na czele odrzuciła "rezultaty" komisji biskupa Zanicia jako niefachowe i bezpodstawne, zarządziła aby Konferencja Biskupia Jugosławii powołała swoją komisję, która powaźniej zajmie się ukazaniami medjugorskimi. Chociaź i ta komisja nie badała powaźniej wspomnianych ukazañ, to jednak zachowywała się wobec nich bardziej powaźnie. Nie stwierdziła przynajmniej, źe ukazania nie są autentyczne, lecz znalazła salomonowe rozwiązanie i oświadczyła, źe nie czas jeszcze aby dojść do prawdziwych dowodów nadnaturalności ukazañ. Takie stanowisko przyjęła takźe i KBJ, która zmuszona jednak była z powodu coraz powszechniejszego przekonania w autentyczność ukazañ, a szczególnie z powodu wyjątkowych darów duchowych w całym świecie, związanych z ukazaniami, uznać Medjugorje za sanktuarium i sama przejąć większą troskę o prawidłowe odbywanie poboźności i zadawalanie potrzeb duchowych pielgrzymów w Medjugorju.

Ale najkompetentniej i najbardziej fachowo badała ukazania medjugorskie międzynarodowa francusko - włoska komisja naukowo - teologiczna "o nadzwyczajnych wydarzeniach mających miejsce w Medjugorju". Zespół 17 renomowanych przyrodników, lekarzy, psychiatrów i teologów doszedł 14 stycznia 1986 roku w Paini koło Mediolanu w swych badaniach do 12-to punktowego wniosku.

  1. Na podstawie badañ psychologicznych widzących moźna u wszystkich razem i pojedyñczo z pewnością wykluczyć złudzenie i oszustwo.
  2. Na podstawie badañ lekarskich, testów, obserwacji klinicznych itd..., moźna u wszystkich widzących i pojedyñczo wykluczyć halucynacje patologiczne.
  3. Na podstawie wyników powyźszych badañ moźna u wszystkich razem i pojedyñczo wykluczyć czysto naturalne wyjaśnienie tych zjawisk.
  4. Na podstawie informacji i obserwacji, które moźna udokumentować, moźna u wszystkich razem i poszczególnych widzących wykluczyć, źe s to zjawiska rzędu nadprzyrodzonych, to jest pod wpływem diabła.
  5. Na podstawie informacji i obserwacji, które moźna udokumentować, istnieje zgodność między tymi zjawiskami i zjawiskami opisywanymi zwykle w teologii mistycznej.
  6. Na podstawie informacji i obserwacji, które moźna udokumentować, moźna mówić o rozwoju duchowym i rozwoju kondycji teologicznej i moralnej widzcych, od pocztku tych zjawisk po dzieñ dzisiejszy.
  7. Na podstawie informacji i obserwacji, które moźna udokumentować, moźna wykluczyć uczenie lub postawy widzących, które byłyby w wyraŻnej sprzeczności z wiarą chrześcijañską lub moralnością.
  8. Na podstawie informacji albo obserwacji, które moźna udokumentować, moźna mówić o dobrych owocach duchowych na ludności wcigniętej w nadnaturalne działanie tych zjawisk i skłonnej im.
  9. Od ponad czterech latach działają i rozmaite ruchy zrodzone w Medjugorju. Dzięki powyźszym stwierdzeniom wpływają one na Lud Boźy w doskonałej zgodności z nauczaniem chrześcijañskim i moralnością.
  10. Po ponad czterech latach moźna mówić o trwałych i pozytywnych owocach duchowych ruchów zrodzonych w Medjugorju.
  11. Moźna stwierdzić, źe wszystkie dobre i duchowe przedsięwzięcia kościelne, będące w doskonałej zgodzie z autentycznym nauczaniem Kościoła, znajdują potwierdzenie w wydarzeniach w Medjugorju.

Moźna wobec tego stwierdzić, źe po dokładniejszym badaniu protagonistów, ich uczniów i faktów, nie tylko w obrębie lokalnym lecz i pod względem szerokiego oddŻwięku kościelnego, dla Kościoła korzystne jest uznanie nadnaturalnego pochodzenia zjawisk i ich celu.

Są to jak do tej pory najsumienniejsze i najkompletniejsze badania fenomenów Medjugorskich i dlatego jednocześnie najbardziej pozytywne co powiedziano naukowo - teologicznie.

Bardzo powaźne badania widzących podjęła takźe ekipa specjalistów francuskich z panem Henri Joyeux na czele. Posługując się najnowocześniejszą aparaturą i wiedzą badali oni reakcje wewnętrzne widzących przed, w czasie i po ukazaniu. Badano równieź synchronizację ich reakcji w oczach, uszach, sercu i mózgu. Wyniki badañ tej komisji były bardzo znaczce. Pokazały one, źe obiekt spostrzegania znajduje się poza widzącymi i źe wykluczone jest jakiekolwiek manipulowanie z zewnątrz, czy teź umowa między widzącymi. Rezultaty, łącznie z poszczególnymi encefalogramami i pozostałymi reakcjami są zebrane i opracowane w osobnej ksiąźce (H. Joyeux - R. Laurentin, Etudes medicales et scientifiques sur les apparitions de Medjugorje, Paryź 1986).

Rezultaty wspomnianej komisji potwierdziły wnioski komisji międzynarodowej i udowodniły ze swej strony, źe ukazania o których świadczą widzący, s fenomenem przekraczającym moźliwości obecnej nauki i wszystko wskazuje na jakiś inny wymiar wydarzeñ.

W związku z badaniami naukowymi ukazañ medjugorskich waźne jest przypomnieć, źe w całych dziejach ukazañ nigdy źadne nie było tak szczegółowo i ściśle naukowo zbadane, jak te w Medjugorju. Kiedy porówna się badania w Lourdes i Fatymie z tymi w Medjugorju, dochodzi się do wniosku, źe między nimi nie ma prawie źadnych cech wspólnych. Ani ówcześni widzący nie byli badani tak dokładnie, ani teź nie mogli być badani tak pewnie i z powodzeniem z powodu niźszego poziomu nauki i niedostatków ówczesnych urządzeñ pomocniczych. Poza tym bardzo waźne jest wspomnieć, źe w Lourdes była tylko jedna widząca, Bernadette Soubirous, w Fatymie troje, a w Medjugorju sześcioro. atwiej jest manipulować jednym widzącym niź kilkoma. Równieź potwierdzenie zbiorowe ma większą wagę od pojedyñczego. O samej Bernadecie lekarz powiedział, źe jest wtła psychicznie. U widzących w Medjugorju stwierdzono normalny stan zdrowia. Jeźeli dodamy do tego pozytywne cechy moralne, zgodność świadectw, nie pozostaje źadna powaźniejsza wątpliwość w nadnaturalność i zgodność z wiarą ukazañ o których świadczą widzący w Medjugorju.

Potwierdza to i treść orędzi Medjugorskich. Poza pięcioma głównymi orędziami, co do których wszyscy widzący są zgodni, Matka Boska, głównie za pośrednictwem Marii Pavlović, przekazywała teź specjalne orędzia przeznaczone dla świata. I chociaź narosły do objętości małej ksiąźki nie moźna znaleŻć w nich niczego, co choćby w najmniejszym stopniu było sprzeczne z nauczaniem i wiarą chrześcijañską. Przeciwnie, wraz z głównymi orędziami tworz prawdziwy skarbiec podręcznej i praktycznej teologii, której poziomu nie osignęłoby nawet 80% współczesnych duchownych. Jest to tym bardziej waźne dlatego, źe widząca Maria, jak i pozostali widzący, jest zupełnie przeciętną wierzącą, która nie mogła uczęszczać nawet na normalne lekcje religii, a co dopiero otrzymać wykształcenie praktyczno - teologiczne. Za nadzwyczajną treścią orędzi przemawia równieź podejrzenie biskupa i niektórych innych przeciwników Medjugorja, źe pisali je bracia zakonni. W ten sposób pośrednio potwierdzaj ich nadzwyczajność.

CUDA

Początkowo ukazaniom Medjugorskim towarzyszyły liczne niezwykłe zjawiska na niebie i na ziemi, a szczególnie cudowne uzdrowienia. I ja sam, wraz z mniej więcej tysiącem innych pielgrzymów, przeźyłem niezwykłą grę słoñca. Zjawisko to było tak dziwne, źe wszyscy bez wyjątku określili je jako cud. Stwierdziłem, źe nikt z obecnych nie pozostał obojętny. Potwierdziły to radość, łzy i wypowiedzi obecnych tam ludzi. Z ich słów widać było, źe odebrali to zjawisko jako potwierdzenie autentyczności ukazania i jako zachętę do przyjęcia orędzi medjugorskich. To właśnie jest właściwym załoźeniem cudu: Pomóc ludziom wierzyć i źyć w wierze, bo słuźy to wierze i zbawieniu ludzi.

Co do zjawisk świetlnych pewien profesor, specjalista w tej dziedzinie zatrudniony w Wiedniu, przyznał mi źe zajmował się nimi w Medjugorju przez tydzieñ. W koñcu powiedział mi: "Nauka nie potrafi wyjaśnić tych zjawisk". Chociaź sąd o cudach nie naleźy do źadnej dziedziny nauki, lecz do teologii i wiary, to jednak sąd nauki jest bardzo waźny, poniewaź tam gdzie koñczy się nauka, dalszym ciągiem jest wiara.

Jest bardzo znamienne, źe wiele wydarzeñ wierni odebrali jako prawdziwe cuda. Zrozumieli ich znaczenie i poczuli się - czy przeźyli to oni sami, czy kto inny - zobowiązani przyjąć orędzia medjugorskie jako obowiązek. Trudno jest powiedzieć ile było tych cudownych wydarzeñ związanych z ukazaniami medjugorskimi. Wiadomo źe zgłoszono ich i poświadczono kilkaset. Niektóre z nich dokładnie zbadano i opracowano teologicznie i nie ma źadnych powaźniejszych powodów do wątpienia w ich nadnaturalny charakter. Wystarczy tylko przytoczyć niektóre z nich.

Pani Diana Basile, urodzona 5. 10. 1940r. w Platizzi, Cosenza, Włochy, chorowała od roku 1972 do dnia 2ł. 05. 1984r. na sclerosis multiplex, która jest nieuleczalna. Wbrew pomocy profesorów i lekarzy z kliniki w Mediolanie jej stan był coraz cięźszy. Z własnej woli przyjechała do Medjugorja i była obecna przy ukazaniu Matki Boskiej w pewnym pomieszczeniu przylegającym do kościoła - i nagle wyzdrowiała. Nastpiło to prawie w jednej chwili i tak gruntownie, źe ta sama pani następnego dnia przewaliła boso 12 kilometrów z hotelu w Ljubuski, gdzie nocowała, do Góry Ukazañ aby podziękować Matce Boskiej za uzdrowienie. Do dzisiaj jest zdrowa. Po powrocie do Mediolanu lekarze zdziwieni byli jej wyzdrowieniem i od razu powołali komisję lekarską, która miała ponownie dokładnie zbadać i poprzedni i obecny stan uzdrowionej. Zgromadzili 14ł dokumenty i w koñcu 25 profesorów, ordynatorów i innych lekarzy napisało specjalną ksiąźkę o chorobie i uzdrowieniu w której oświadczyli, źe przez długie lata była bezskutecznie leczona, ale źe obecnie jest zupełnie zdrowa i nie stało się to dzęki źadnej terapii ani źadnym lekom. W ten sposób dali do zrozumienia, źe powód wyzdrowienia znajduje się na innym, a nie naukowym obszarze.

Drugi waźny cud przytrafił się pani Rycie Klaus, urodzonej 25. 01. 1940r. w Pittsburghu (USA), nauczycielce i matce trojga dzieci, która 26 lat chorowała na sclerosis multiplex. I jej równieź nie pomogli ani lekarze, ani lekarstwa. Czytając ksiąźkę o Medjugorju "Czy ukazuje się Matka Boska w Medjugorju" autorstwa Laurentina - Rupcicia, zdecydowała się przyjąć orędzia Matki Boskiej. I kiedy 2ł. 05. 1984r. odmawiała róźaniec poczuła nagle w sobie jakieś niezwykłe ciepło. Następnie poczuła, źe jest zdrowa. Od tego momentu po dziś dzieñ jest zdrowa i zdolna do wykonywania wszystkich prac w domu i w szkole. O jej chorobie i nieskutecznej terapii istnieje solidna dokumentacja lekarska, a równieź i potwierdzenie lekarskie o jej nadzwyczajnym i niezrozumiałym wyleczeniu, które jest całkowite i trwałe.

Jest więcej nagłych i całkowitych uzdrowieñ związanych z Medjugorjem. Są one mniej lub więcej fachowo opracowywane. Niektóre nie są jeszcze wogóle opracowane. Niewykluczone jest, źe są między nimi tak znaczące jak i te juź opisane. W przypadku cudów decydujące jest, aby pochodziły od Boga i słuźyły wierze, a nie jest istotne źeby były "wielkie". Doświadczą ich prędzej ludzie dobrej woli i otwarci dla prawdy, niź jednostronni uczeni i wszechstronni krytykanci, poniewaź często zamykają się oni w granicach w których się "nie śmie" i "nie moźe" wydarzyć cud.

ZDANIE KOSCIOA NA TEMAT WYDARZEN MEDJUGORSKICH

Poniewaź ukazania, widzenia i orędzia medjugorskie naleźą do objawieñ pozabiblijnych, kompetencje Kościoła w ocenianiu ich autentyczności są trochę inne niź w przypadku objawienia biblijnego. Nauczycielstwo kościelne posiada bezpośrednią gwarancję nieomylności tylko w przypadku objawienia biblijnego, w przypadku pozabiblijnego tylko pośrednie. Gdyby objawienie to przeczyło objawieniu biblijnemu - byłoby na pewno fałszywe. Dla innych przypadków pozostają inne kryteria, przy pomocy których moźna dojść do wiarygodności nadnaturalności jakiegoś objawienia. Są to przede wszystkim wstępne warunki naukowe. Co jest fałszywe w rozumowaniu nie moźe być prawdziwe i w objawieniu. Dzięki powaźnej i fachowej pracy poszczególnych naukowców, przede wszystkim komisji medyczno - teologicznej i innych fachowych, naukowych ekip, wyraŻnie stwierdzono, źe w ukazaniach medjugorskich nie ma niczego, co by przeczyło nauce. Nie są one sprzeczne z rozumem, lecz są ponad rozumem. Równieź źadna komisja nie znalazła w ukazaniach medjugorskich niczego, co byłoby sprzeczne z wiarą. I ostatnia komisja, któr powołała KBJ, orzekła tylko źe nie znalazła niezbędnych dowodów nadnaturalności ukazañ medjugorskich i dlatego będzie kontynuować badania. Przyznała w ten sposób, źe nie znalazła w nich nic, co byłoby sprzeczne z objawieniem i wiar. Kiedy Bóg przekazuje jakieś objawienie, czy to biblijne, czy pozabiblijne, zawsze przysposobi ludzi, których się to dotyczy, do moźliwości poznania i upewnienia się o ich autentyczności. Bardzo jest waźne, źe prości ludzie łatwo rozpoznali w zjawisku medjugorskim Objawienie Boźe i źe zaakceptowali je nie tylko teoretycznie, ale przyjęli i w źyciu. Urzeczywistnia się tu Słowo Chrystusowe: "Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios" (Mat. 18, ł). Ta niezbędna cecha dziecinności to przede wszystkim otwartość dla prawdy. Z drugiej strony i ci, którzy odrzucają uznanie wiarygodności dowodów medjugorskich, jednak je nieświadomie uznają, poniewaź analiza ich stanowisk i argumentacji ukazuje, źe pochodz one z jakiegoś innego obszaru zainteresowañ, a nie z medjugorskiego. Poza tym przeciwnicy Medjugorja są łatwą do rozpoznania, małą garstką ludzi. Ich argumentacja składa się z oszustw, kłamstw i nieznajomości rzeczy, którym mimo to sądzą. Naprzeciw nich stoją miliony ludzi, którzy dowody autentyczności ukazañ medjugorskich czerpią głównie z własnych przeźyć spotkania z Bogiem, a z drugiej strony z oczywistej błędności przeciwnej argumentacji. Moźna tu mówić o sensus fidelium wiernych, który jest inaczej locus theologicus objawienia i wiary. Szczególną moc dowodu ukazañ medjugorskich mają oczywiste i obfite owoce duchowe: wiary, nawrócenia, modlitwy i masowego odnowienia duchowego. Nie mogą tego podwaźyć nawet przeciwnicy Medjugorja. Przypisują oni to wierze, a nie ukazaniom medjugorskim. Bez wtpienia s to owoce wiary. Ale dlaczego owoce te są tak niezwykłe i zwizane właśnie z Medjugorjem? Dlaczego nie ma ich w innych miejscach i zwykłych świątyniach, czy w katedrach? Sednem rzeczy jest właśnie ta wyjątkowość i wielka liczebność owoców wiary, które muszą mieć jakieś swoje Żródło. Przeciwnicy zachowują się tu jak Zydzi, którzy Jezusowe wypędzenie Złego Ducha przypisywali Belzebubowi, a nie Jezusowi. Kiedy nie mogli zaprzeczyć faktom oczywistym, zaprzeczyli oczywistej przyczynie.

W całej tej sprawie, wraz z kryterium ewangelicznym źe dobre drzewo poznaje się po dobrych owocach, przesądzające jest stanowisko Papieźa. A ono jest całkiem jasne. Wyraził je wiele razy, kiedy na pytanie wielu biskupów, czy mogą pielgrzymować do Medjugorja, odpowiadał nie tylko zachęcająco, ale nawet prosił ich o modlitwy o siebie w Medjugorju. Z okazji wizyty ad limina przewodniczący konferencji biskupów Korei Południowej, msgr. Kim, powitał Papieźa Jana Pawła II słowami: "Ojcze Swięty, dzięki Wam Polska mogła być wyzwolona od komunizmu". Papieź poprawił go , mówiąc: "Nie, nie dzięki mnie, jest to dzieło Dziewicy mówicej w Fatymie i w Medjugorju" (koreañski tygodnik katolicki "Gazeta katolicka", 11 listopad 1990). W tym zawarte jest wszystko, co Papieź i Kościół mogą powiedzieć o ukazaniach medjugorskich. Wynika z tego, źe Matka Boska jest w Medjugorju i źe zwiastowała tam upadek komunizmu. Wszystkie inne opowieści są bardzo niepowaźne i tylko z powodów pozareligijnych chcą przyciemnić prawdę o Medjugorju i odwrócić świat od przyjmowania ewangelicznych orędzi Matki Boskiej.

o. Ljudevit Rupčić

na górę

KONTEKST HISTORYCZNO TEOLOGICZNYOBJAWIEN MEDJUGORSKICH

POCZATKI I KONTEKST HISTORYCZNY

Ktoś powiedział, jak to sens historii polega właśnie na tym, czy człowiek wie i czy jest wogóle świadom i czy dane mu jest odkrycie prawdy o sobie - dopóki trwa historia. Czy mianowicie historia, w której jest tyle przypadkowości, tyle irracjonalności, odkrywa mimo wszystko, źe jest jednak potrzeb usprawiedliwiającą w pewien sposób wszystko, co zaszło w przeszłości? Czy moźliwe jest pisanie historii z bezpośredniej perspektywy dojrzewania i dostrzeganie czasów, w których źyjemy, z pewnego dystansu, nadanie tym czasom jakiegoś znaczenia, względnie odnalezienie w nich sensu na przyszłość? Dotyczy to głównie Medjugorja. Obecne jest wśród nas juź czternasty rok, zjawisko zbyt złoźone, aby moźliwe było rozpatrzenie wszystkich jego osignięć i elementów. Posiada ono jednak swoje historyczno - teologiczne Sitz im Leben we współczesnym świecie i Kościele i dawno juź przekroczyło swoje wąskie granice. Medjugorje jest trwale wrysowane w mapę religijną świata, głównie Kościoła Katolickiego. O jego znaczeniu i waźności, o jego potrzebie właśnie w tych naszych decydujących czasach, mówiło i pisało wielu w ciągu tych czternastu lat. Wydaje się źe zbędne jest być apologet medjugorskim, obroñcą, ono jest wystarczająco silne samo przez siebie i samo moźe się bronoć i obronić i przetrwać przed największym sądem Kościoła, teologii, historii i świata. Trzeba tylko zajrzeć pod powierzchnię i spostrzec jakie przesunięcie tektoniczne nastpiło wraz z Medjugorjem w naszym Kościele.

Francuski polityk i agnostyk Clemenceau powiedział przy pewnej okazji, źe kaźda wojna jest zbyt znacząca i waźna, aby j moźna było przepuścić tylko generałom i źołnierzom. Tak samo Medjugorje jest zbyt wielowarstwow rzeczywistości, aby moźliwe było przepuszczenie go tylko komisjom, osądowi i sądowi teologów i komisji które, wiemy z jakimi przesłankami, przystępowały do zjawiska medjugorskiego. Niemoźliwe jest przepuścić je decyzji zza jakiegoś stołu, bezczynnym teologom i tym, którzy właściwie nie potrudzili się nawet zrozumieć znaczenia zjawiska, zasięg wydarzeñ i istoty orędzia.

Medjugorje trudne jest do zdefiniowania. Jest ono wielowarstwowe i pociąga za sobą rozmaite osądy i wartościowania wielu specjalistów z rozmaitych obszarów myśli i nauki. Bez względu na to, co kto myśli o Medjugorju albo kto w co wierzy, musi jednak chcąc nie chcąc przyznać, źe jest ono na obszarach byłej Jugosławii, nawet Europy i całego świata, najbardziej wyrazistym fenomenem ostatniego dziesięciolecia, właściwie ostatnich dwóch dziesięcioleci naszego stulecia i tysiąclecia. Gdyby moźliwe było skupienie przy pomocy ogromnego magnesu wszystkich cząsteczek posianych Przez Medjugorje w duszach i sercach niezliczonych na tej kuli ziemskiej, wtedy zobaczylibyśmy oszałamiający efekt i dowiedzieli się o nieprawdopodobnych wynikach. Bylibyśmy i sami zaskoczeni w jakim stopniu jest obecne w świadomości i źyciu wierzących i niewierzących. A jak się wszystko zaczęło?

Si licet exemplis in parvis grandibus uti, tzn. jeźeli dopuszczone jest w małym posłuźyć się wielkimi przykładami, wzgl. si licet parvis componere magna, porównywać duźe z małym, rozpocząłbym więc jednym Nowotestamentowym: "Czy z Nazaretu moźe być coś dobrego?", pytał i siebie i Filipa zdziwiony Natanel (Jan 1, 46). Nazaret, małe prowincjonalne miejsce, o którym mówiono wyłącznie Żle, dialektem, tak samo jak mówiło się o Bijakowiczach, względnie o Medjugorju. Prowincja, wieś, ludzie prowincjonalni, chłopi w sporach, a widzący tacy sami, potomkowie półanalfabetów. Bez szkoły i wykształcenia, w pewnym momencie wyrwani zostali z ustalonej koleiny źycia i zaczynają mówić słownikiem i językiem, który naleźy nie do ich, a do innego świata, zaczęli mówić o zjawisku metafizycznym, a nie realnym. Ci mali i nieznani wypełnili światu uszy orędziem i twierdzeniami, od których zadrźał ówczesny rząd i usiłował za wszelką cenę dusić nowinę w zaląźku. Bijakowicze i Medjugorje mogą być dwiema skłóconymi wsiami w jakiejś tam Hercegowinie, ale w tym momencie zostały wpisane w mapę świata. Następuje rozpowszechnianie jak w Dziejach Apostolskich, "od Jerozolimy, Judei, Samarii, na koniec świata". Takie same kręgi koncentryczne widoczne są i w przypadku bijakowsko - medjugorskiego fenomenu.

POROWNANIA HISTORYCZNO - ZBAWIENNE

Prawie w kaźdej sytuacji źyciowej i w przemyśleniach naszych historia i Pismo Swięte mogą być nauczycielami i przewodnikami. Dostarczają nam wystarczająco duźo materiałów ilustrujących do rozmyślañ w konkretnych sytuacjch, szczególnie w kontekście Medjugorja i przełomu historycznego, względnie upadku komunizmu w ciągu tych dwóch dziesięcioleci obecnego stulecia, wzgl. tysiąclecia. Komunizm zapadł się sam w siebie, nie trzeba było iść na niego oręźem ani siłą. Dlaczego stało się to w ten sposób? Istnieje wiele przyczyn. Przede wszystkim ideolodzy i przywódcy przestali wierzyć w swoje idee tworzenia lepszej przyszłości i szczęśliwszego jutra na zasadach gospodarki, czy większej produkcji bruttonarodowej. Następnie stało się niemoźliwe siłą represji i zniewolenia myśli, wyraźania i zamierzeñ trzymać świat pod terrorem. Porównałbym tutaj upadek komunizmu z upadkiem Jeryhonu z księgi Jozua. Przypomnijmy sobie wejście Izraelczyków do Ziemi Obiecanej i zawalenie murów jeryhoñskich. Biblia wyjaśnia to bezpośrednią interwencją Boźą w dzieje Wybranego Narodu. Murów nie zburzyła siła ludzka, lecz modlitwa i pieśñ, procesje wokół murów - względnie mury zburzył sam Bóg, który kształtuje dzieje i nadaje im kierunek. Znaczy to, źe sam Bóg przekazuje ziemię swojemu narodowi który przybył z obcej ziemi, z pustyni, po dziesięcioleciach błąkania się po wzgórzach pustynnych. Murów nie zburzyła siła i moc wojenna, lecz pieśni religijne, dzienne i nocne procesje wokół murów z Ark Przymierza. Pochód triumfalny i święcenie zwycięstwa zawarte są w tej jednej chwili, a to powinno być dla narodu znakiem na przyszłość - aby nie polegał sam na sobie, lecz na Panu, który burzy twierdze. To rzecz jasna zostało wkrótce przyćmione odpadem moralnym w samym narodzie, grzechem i rozczarowaniem indywidualnym i zbiorowym. Zycie w nowym otoczeniu jest w dalszym cigu zagroźone przez rozmaitych przeciwników i agresorów. Tymczasem rozkład wewnętrzny umoźliwiał napastnikom łatwiejsze zdobycie i upokorzenie narodu. Przypomnijmy sobie co stało się z Jeryhonem i przekleñstwem, które wypowiedział nad nim Jozua: "Wtedy Jozua wypowie to zaklęcie: Przeklęty był przed Panem człowiek, który spróbuje odbudować Jeryhon: stawia Mu fundamenty na pierwotnym, podnosi Mu wrota na swoim ulubieñcu" (Jz 6, 26). W 1. Księdze Królów powiedziane jest: "Za jego czasów Hiel z Betela wybudował Jeryhon; przy ofierze swego pierworodnego Abirama wzniósł fundamenty, a przy ofierze swego ulubieñca Seguba podniósł wrota miejskie, wedle Słowa, które Jehowa powiedział przez sługę swego Jozue, syna Nunowego".

Materia ta, złoźona ze spełnienia i odpowiedzialności (pod groŻbą wyraŻnej kary), utkana z polecenia i daru miłosiernego, mimowolnie narzuca nam się przy rozpatrywaniu procesów politycznych, wrzenia i upadku komunizmu w dziejach najnowszych. Moźe czyimś uszom czy oczom wyda się nieprzykładnym przytaczać tutaj mury jeryhoñskie, trąby i procesje wokół murów. Od dawna nasi współcześni nie wierzą w to, bo są oświeceni lub za takich się uwaźają, ale jesteśmy świadkami podobnego procesu, który odwijał się między nami. Tymczasem to co zaszło dzięki wyborowi polskiego kardynała K. Wojtyły na Papieźa, oraz po zjawiskach w Medjugorju, mianowicie upadek komunizmu 1989, jeszcze ciągle nie jest dostatecznie wyjaśnione ani nie posiada swego historyczno - teologicznego interpretatora. Moźe z powodu, źe dzieli nas dopiero sześć lat od upadku komunizmu, ale jest to niewątpliwie najbardziej zdecydowany i rewolucyjny zwrot w dziejach świata i cywilizacji. Papieź jest z całą pewnością inicjatorem procesu upadku komunizmu, pierwszy przebił tak zwan źelazn kurtynę, naprzód w swym polskim narodzie, a następnie stawiał wyraŻne znaki bardziej ludzkiego i wolnego źycia. Rok 1989 jest datą historyczną, przed którą moźna tylko paść na kolana, podziwiać i powiedzieć spokojnie: Bóg nie przemawia tylko słowami, On działa. Trzeba, według Jezusa, wyraŻnie czytać "znaki czasu".

Przytoczylibyśmy tutaj przykład obecnego Papieźa, jedynej współczesnej uznanej siły moralnej w całej ludzkości. Jest pasterzem całej ludzkości, proponuje swoje przywódctwo poniewaź świadom jest swego posłannictwa otrzymanego od Jezusa Chrystusa, oraz stojącej za nim siły. Jest Papieźem wyraŻnie maryjnym, poniewaź po wybraniu go powiedział: "Bałem się przyjąć ten wybór, ale przyjąłem go w duchu posłuszeñstwa wobec naszego Pana Jezusa Chrystusa i z pełnym zaufaniem do naszej Przenajświętszej Pani... I tak stoję dzisiaj przed wami wszystkimi wyjawiając naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję i ufność Matce Chrystusowej i Matce Kościoła". Gdy będą kiedyś pisane dzieje Europy i świata współczesnego, historii światowego komunizmu i jego upadku, załamania i zapadnięcia w samego siebie - obecny Papieź z całą pewnością będzie miał tam swoje wyjątkowe, honorowe i historyczne miejsce. Komu nie pozostały w pamięci i kto nie pozostał pod wraźeniem wszystkich tych obrazów, na których widoczna jest pewność siebie, samoświadomość, zdecydowanie i przewaga wobec współczesnych, szczególnie komunistycznych, przywódców i "wielkości". Jeźeli jakikolwiek obraz moźe najlepiej zilustrować upadek komunizmu i idola marksistowskiego, ogólną chwiejność tego systemu, wtedy jest to obraz który obiegł cały świat a związany jest z obecnym Papieźem podczas jego wizyty w ojczyŻnie, Polsce, po wyborze na następcę Piotra. W Polsce włada juź dyktatura wojenna, na scenie pojawiają się przed milionami Papieź Wojtyła i wódz hunty gen. Jaruzelski. Za jednym stoi cała moc i siła wojenna, siła oręźa, terror, gwałt, systemy odwetu, bezboźny komunizm. Ale nie stoi za nim jedno - naród. Drugi na scenie - Papieź, wtłej postaci, ma za sobą Jezusa Chrystusa, wieczność, Słowo Boźe i Obietnicę. Siła i oręź naprzeciw Słowa Boźego i wieczności. Generał i mocarz, którego władza stoi na glinianych nogach, naprzeciw Papieźa mówiącego mocnymi słowami, z przekonaniem otrzymanym od samego Ducha Swiętego. Mówi bez drźenia w głosie, a kiedy generał bierze papier do rąk one mu się trzęsą, połyka słowa albo zastają mu w gardle, boi się. Na słowa Papieźa trzęsą mu się ręce, oblewają go zimne poty. Kiedyś dyktator Stalin pytał, właściwie kpił, ile ten Papieź ma w Rzymie dywizji, podczas kiedy Jaruzelski nie odwaźył się zapytać ani wybąkać nawet, ile obecny papieź posiada dywizji, poniewaź świadom jest siły jaką ten człowiek posiada w narodzie, wie, źe popiera go cały świat, cała Polska. Wie on co przynosi ze sobą dyktatura wojskowa, a i sam miał się czego bać, bo wkrótce dzieje potoczyły się w zupełnie innym kierunku od komunistycznego. W jednym Papieźu obecna jest przyrodzona siła wiary chrześcijañskiej, wiary która źyje i którą zwiastuje się w sposób prosty i zrozumiały, bez zbytecznej apologii. Wiara prostego świadectwa za którym tęskni cały świat.

Wyborem obecnego Papieźa, następnie objawieniami i zjawiskami medjugorskimi, a w ostateczności upadkiem komunizmu - dokonany został z całą pewnością najgłębszy przełom w całej historii europejskiej. Chodzi nie tylko o naród chorwacki i wszystkie narody zniewalane przez przemoc komunistyczną, lecz i o koniec zimnej wojny oraz konflikt Wschód - Zachód. Jeszcze bardziej musi nas zaskoczyć fakt, źe proces ten i prawdziwie rewolucyjne wydarzenie dokonał się bez wyraŻnego protagonisty, bez szczególnej postaci historycznej, bez wyraŻnego programu, bez strategii i co się jeszcze bardziej rzuca w oczy, jak nigdy jeszcze w dziejach ludzkości - bez przelewu krwi. Abstrahując oczywiście od tej ludobójczej wojny prowadzonej na obszarach byłej Jugosławii. Historyk stoi osłupiały przed tymi faktami i nie jest w stanie podać dostatecznych powodów i przyczyn. Albo z jednej strony musi wyrzec się związku przyczynowego, albo z drugiej strony uznać i zaprzyjaŻnić się z myśl, źe właśnie my w tej historycznej chwili stoimy wobec bezpośredniej interwencji samego Boga w dzieje ludzkości.

Bolesna jest świadomość jak to w minionym czasie nie wyrobiliśmy w sobie wraźliwości. Szczególnie nie jesteśmy wdzięczni Bogu za to wszystko, co zaszło. Zupełnie nie jest to jeszcze obecne w naszej świadomości i nie pojęliśmy głębi i prawdziwego znaczenia tych wydarzeñ. Jeźeli jest to dzieło Boga - wtedy nie mamy większego obowiązku, niź po ludzku i chrześcijañsku zachować się wobec tego wydarzenia, sprawiedliwie, godnie i z wdzięcznością. Jeźeli dokonał się kiedykolwiek cud historyczny, wtedy to co zaszło jest prawdziwym i wielkim cudem naszych czasów.

W naszym pojmowaniu cudów i dziwów przywykliśmy zauwaźać je tylko tam, gdzie ktoś wyzdrowieje bez udziału lekarza i lekarstw. Jednak cuda nie są ograniczone tylko na losy pojedyñczych ludzi. Cuda istnieją w historii. Musielibyśmy tutaj nauczyć się czegoś od Zydów i od judaizmu. Zydzi mianowicie całe swoje dzieje dostrzegali jako aktualny dialog ze swoim Bogiem, jako cud początku, kontynuacji i trwania. Dlatego zburzenie muru berliñskiego i wszystkich innych murów na świecie przypomina cud. Mury ideologiczne, które dzieliły nie tylko Europę ale i cały świat, nie istnieją juź w poprzedniej formie. Mury te nie zostały zburzone siłą oręźa czy gwałtem, lecz wytrwałą modlitwą i rewolucją świec, wtargnięciem Ducha i Jego rozprzestrzenieniem się po całym świecie w pochodach o wolność, które były silniejsze od drutów kolczastych i betonowych murów. Duch objawił swoją moc i siłę, trąba Ducha i krzyk o wolność okazała się silniejsza od murów i więzieñ, w których spoczywała uwięziona ludzka wolność. Chociaź nie wolno nam w tani sposób mieszać do tego wszystkiego Boga, to jednak istnieje moźliwość, realna i namacalna, źebyśmy brali pod uwagę i taką opcję w naszych rozwaźaniach, poniewaź wiara w Boga była intonacją do oźywienia ducha i nowych trąb jeryhoñskich wolności.

Rozwarły się zamknięte i zaryglowane wrota, mury dzielące - zburzone. Nadeszło tchnienie wolności. Są to wszystko pocieszające i dodające odwagi procesy, które pojawiły się w historii najnowszej, której uczestnikiem jest i Medjugorje - właściwie prawdziwy współuczestnik i inicjator. Nie wolno nam nie zauwaźać tych procesów, są naszym drogowskazem i podstawą nadziei. Ale nie wolno nam takźe abstrahować, względnie pomijać tego co nastąpiło w dziejach Izraela po zburzeniu murów jeryhoñskich. Prędko radość i entuzjazm, szczęście i zapał z powodu zdobytego miasta zmieniły się w ponurą codzienność i uniesienie znika wśród codziennych trosk i mąk. Do utrzymania narodu niewystarczająca jest tylko obecność w jakimś pañstwie czy jakiejś ziemi. Zapomnienie Boga i niesprawiedliwość społeczna, skrajny egoizm lub egoistyczne pojmowanie wolności pchały cały naród w rozpad wewnętrzny, rozkład moralny i duchowy, w efekcie czego ponawia się poddañstwo obcym i wrogom narodu. Wewnętrzny - tak moralny jak i etniczny rozkład - prowadzi do ponownej utraty wolności, o czym wyraŻnie na kaźdej stronie mówi Księga Sędziów. Wolność, równieź i ta z czasów postkomunistycznych, ma zawsze zbyt wygórowane źądania. Nie serwuje się jej na talerzu - znika dokładnie w chwili, kiedy chce byćnieograniczona. Innymi słowy: Rozpad marksizmu i komunizmu nie tworzy automatycznie wolnej jednostki czy pañstwa ani zdrowego społeczeñstwa czy osoby. Przypomnijmy sobie obraz opisany ustami Jezusa: W miejsce jednego przepędzonego diabła duch nieczysty odnajdzie siedmiu gorszych od siebie i wróci do domu wymiecionego, czystego, ale pustego (por. Mat. 12, 4ł-45). Ta Jezusowa wizja zawsze ponawia się i urzeczywistnia w dziejach świata. Kto wyzwolił się z jarzma marksizmu nie odnalazł automatycznie nowego stylu źycia ani nie umieścił swego źycia na nowych fundamentach. Strata ideologii, która nadawała ton wszystkim dziedzinom źycia i poniekąd dŻwigała to źycie, łatwo moźe doprowadzić do egoizmu i nihilizmu - byłoby to równoznaczne z powróceniem siedmiu złych i gorszych demonów. A kto moźe zaprzeczyć, źe obecny wszędzie relatywizm oraz indyferentyzm, na które jesteśmy wystawieni, nie jest drogą do nihilizmu, do negowania wszystkiego, co jest pozytywne i ludkie?

Dlatego wysuwa się przed nas decydujące pytanie: jaką treści duchow jesteśmy w stanie wypełnić próźnie duchową która powstała w naszych duszach i na scenie duchowej po załamaniu się marksizmu, względnie zgubnego i strasznego eksperymentu marksistowskiego? Na jakich podstawach duchowych zdolni jesteśmy budować i gotowi jesteśmy pracować nad przyszłością, źeby mogły połączyć się w jedno i Wschód i Zachód, ale teź i Północ i Południe tej Planety? Kiedy stawiamy diagnozę swojej obecnej sytuacji i snujemy pewne przypuszczenia o przyszłym rozwoju, zadaniach i moźliwościach, musimy brać pod uwagę cały świat, poniewaź los jakiejś części ludzkości zaleźny jest dzisiaj od całokształtu wydarzeñ międzynarodowych - decyzje na najwyźszych szczeblach odbijają się na najniźszych i odwrotnie. Mówiąc o osobistym musimy myśleć o ogólnym i odwrotnie, mówiąc o ogóle musimy myśleć o indywidualności, o jednostce.

DIAGNOZA NASZYCH DZIEJOW WSPOCZESNYCH

Znaki, cechy naszego stulecia mogłyby być ujęte w kilku punktach: Wiara w absolutny postęp, progres, idealizowanie moźliwości naukowo - technicznych i cywilizacji, oraz mesjanizm polityczny ucieleśniony w naziŻmie, a następnie w marksiŻmie. O Bogu nie wspomina się nigdzie, Bóg został zamieniony celami przyziemnymi - systematyczne wyłączanie Boga z procesu kształtowania dziejów i źycia ludzkiego jest tym Novum i rzeczywiście niebezpiecznym czynnikiem, który wydała na świat ta nasza Europa i ta epoka. Wraz z usunięciem Boga ze świadomości we współczesnej literaturze, kulturze, filmie i teatrze, zawłada ponura i ciemna wizja człowieka. Wszystko, co było kiedyś wielkie i szlachetne, dzisiaj stawiane jest pod znak zapytania, zrzuca się z piedestału i próbuje demaskować. Moralność stała się obłudna, oszukiwanie samego siebie jest szczęściem, niemoźliwe jest być zwolennikiem piękna i dobra a jedynym prawidłowym poglądem jest powątpiewanie. Kto zdemaskuje innych staje się bohaterem dnia, odniesie wielki sukces wśród publiczności i w mediach. Krytykowanie społeczeñstwa, polityki i jednostek stało się wybitnym prawem mediów i w takiej atmosferze duchowej prawie nie ma miejsca dla wartości, wiary, optymizmu i przyszłości. Na współczesnej scenie świata zaś panuje shizofrenia, z jednej strony świat widzi swoje pomyłki a z drugiej strony niemoźliwe jest wyrzeczenie się stylu źycia na wysokiej stopie i standardzie, przynajmniej na Zachodzie. To rozdwojenie szczególnie widoczne jest podczas rozpatrywania dwóch faktów nowszej historii, mianowicie katastrofy czarnobylskiej i szerzenie wirusa AIDS. Katastrofa czarnobylska jasno ukazuje jakie niebezpieczeñstwo niesie ze sobą energia atomowa. Z kaźdym dniem mamy coraz więcej rzeczników zrezygnowania z usług rozbijanych atomów. W drugim wypadku, kiedy odkryto wirus AIDS, równieź zadzwoniono na alarm. Niewątpliwie duźo więcej ludzi rozchoruje się i umrze od wirusa AIDS-a, niź od katastrofy czarnobylskiej. Ale czy moźliwe jest publiczne podejmowanie głosu wobec zachowañ seksualnych naszych współczesnych, czego owocem jest ta dźuma stulecia? To właśnie rozwizłość, niemoralność, rozpusta są głównymi przyczynami szerzenia wirusa AIDS. Ale co się dzieje? Kto w imię moralności chrześcijañskiej, Chrystusowej mowy na Górze, jest rzecznikiem powścigliwości, dyscypliny w źyciu seksualnym - jest z góry określony mianem ciemniaka, obskurantem, osądzony jest na zmowę milczenia i niepowodzenie, choćby był samym Papieźem. Jest to bowiem w oczach naszych współczesnych niedopuszczalna krytyka ludzkiej wolności i postępowania. A więc - wyraŻna shizofrenia myśli i działania. Wzrasta przy tym systematycznie nieufność wobec nauki. Zanika wiara w naukę, postęp i technikę. Pojawia się sceptycyzm i szorstkość. Tylko czy cechy te mogą być fundamentem pozytywnej przyszłości, w której trzeba by stworzyć coś zdrowego, mdrego i konstruktywnego? Resentymenty i sceptycyzm nie są w stanie dać zdrowych podstaw i przy ich pomocy nie moźna przekroczyć idei, których nie moźna zwycięźyć samym negowaniem, lecz tylko jakąś większą, pozytywniejszą ideą, serdeczniejszym zaakceptowaniem czegoś, co źyciu nada sens. Wiara została niestety zepchnięta w obszar prywatności i w ten sposób zburzone są podstawy na których wzniesiona została cała Europa i jej kultura, wyłączone są wszystkie kodeksy moralne i tradycje wplecione w europejski byt i społeczeñstwo. A więc z jednej strony wiara jest sprawą prywatną, znikają lub gaszą się podstawowe przekonania etyczne, gdy tymczasem równocześnie szerzy się na wszystkie strony okultyzm, magia, spirytualizm. Dlatego teź wszystkie rozmaitego rodzaju zabobony mają coraz większy wpływ na wszystkie warstwy społeczne. Jest to jeszcze jednym dowodem, jak to nie do ugaszenia i nie do wytarcia jest ślad Nieśmiertelnego, Boga, w rozdartym i złamanym człowieku.

Stoimy wobec masowej sekularyzacji i sekularyzowania, egzodusem z Kościoła - szczególnie kobiet. Kościoły pustoszeją, wschodnie formy medytacji mają coraz więcej zwolenników, młodzieź poszukuje czegoś, co wypełni ją zewnętrznie i wewnętrznie, co moźe nadać sens źyciu i działaniu. Wbrew wszelkim znakom przeciwnym istnieją sygnały o odradzaniu wiary w duszach, szczególnie między młodymi. Nowe ruchy moźna spotkać w całym Kościele na całym świecie. Noszą one w sobie moc odrodzonej wiary, zawierają przekonywującą, moralną powagę i gotowość do ofiarowania źycia dla ideałów Ewangelii. Jest to tak widoczne w Medjugorju i wokół Medjugorja. Ruchy takie mogą być owocodajnym zaczynem, mogą ponownie dolać siłę źyciową i wiarygodność tym wartościom ludzkim, które znaczą naszą przestrzeñ źyciową i krg cywilizacyjny. Jednocześnie nie moźe nas zaskoczyć i fakt, źe coraz więcej młodych opuszcza Kościół. Jak juź powiedzieliśmy, w człowieku istnieje oczekiwanie bezpośredniego i bezwarunkowego zbawienia. Ludzie mają uczucie niewykupialności, alienacji oraz potrzebę sensu i wypełnienia czymś wzniosłym. Dlatego działają tu, szczególnie między młodymi, współczesne formy gnostycyzmu i ezoteryki. Spotykamy się tu z wielorakimi formami surogatów religijnych, często z niezwykłymi mieszankami racjonalnego i irracjonalnego. Okultyzm i magia zawsze są pociągające, równieź tendencje parapsychologiczne i astralno-mitologiczne, kabalistyczne i innej proweniencji. Przy tym chodzi zawsze o religię która nie wymaga ludzkiego serca, wiary i zaufania, lecz próbuje przy pomocy rozmaitych obrzędów czy działañ psychologicznych wniknąć do głębszych obszarów istoty ludzkiej. Chodzi następnie o próby osiągnięcia uczucia popuszczenia hamulców, rozluŻnienia i wyzwolenia, oczekiwanie pomocy od ukrytych, tajemnych sił które dadzą siłę do zwalczenia tego, co jest dla nas, ludzi, zagroźeniem. Ludzie chc zawładnć techniką odkupienia czy samoodkupienia i dlatego sięgają po pozaeuropejskie albo archaiczne obrzędy Druidów, Celtów, szamanów, Indian i inne. Poniewaź na współczesnej scenie duchowej rozpostarty jest apersonalizm, tak jak i myśl filozoficzna jest apersonalna, wtedy tej apersonalnej myśli odpowiada apersonalna wiara i poboźność - jak ma to miejsce na przykład w religiach azjatyckich. Moźliwe jest dzisiaj do zaobserwowania wśród chrześcijan takiego oto kierunku: rozmywanie się poboźności na szkodę własnego wyboru. Wielbi się poboźność kosmiczną, zanurzenie w bóstwo lub bóstwa, tak źe w rzeczy samej nie moźna mówić o bóstwach albo bóstwie azjatyckim czy chrześcijañskim Bogu. Poboźność jest czymś w rodzaju zanurzenia, rozpływania, rozładowania, wyzwolenia od cięźaru bytu i jestestwa, powrotem do gwiazd, wiar w horoskopy i astrologię.

Jeźeli cokolwiek obciąźyło współczesn scenę tego świata - to są to narkotyki. Od kiedy istnieje człowiek - zawsze narkotyzował się w ten czy inny sposób, ale nigdy w tej mierze co obecnie. Dlaczego panuje takie szaleñstwo za narkotykami? Bierze się to z wewnętrznych potrzeb ludzkich i niedoskonałości, z pustki duchowej. Ządza narkotyków jest tylko krzykiem trwogi duszy za szczęściem, za prawdziwym sensem źycia i za odpowiedzią. Przy pomocy narkotyków człowiek chce się uwolnić od więzienia cielesnego, narkotyk jest tylko protestem przeciwko obecnej sytuacji i obecnym wydarzeniom zachodzącym wokół nas. Kto bierze narkotyk nie godzi się z istniejącym światem, szuka lepszego i dającego szczęście. Narkotyki są wynikiem rozczarowania światem, który człowiek odbiera jako ciemnicę, następnie są skutkiem źądzy przygód, nonkonformizmu. Są one protestem przeciwko światu - ciemnicy i krzykiem za nową rzeczywistością. Wielka podróź w przestrzenie, którą proponują narkotyki, jest tylko formą zwyrodnienia mistyki, zdegenerowanego popędu za wiecznością, nieskoñczonością, źyciem. Jest to próba wyjścia z własnego bytu i z własnej skóry, z własnego więzienia - przy pomocy chemii. Narkotyk jest widoczną, zewnętrzną próbą antycypowania świata przyszłości i szczęścia juź tutaj, na Ziemi. Jest to logiczne, poniewaź wszyscy współcześni budowniczowie ludzkości i szczęścia nie są pewni, czy i sami osigną to szczęście ostateczne i dlatego decydują się na karkołomny krok - narkotyk. Jest to całkowicie błędna droga - wiemy w jaki sposób mistycy dochodzili do swoich doświadczeñ: drogą wyrzeczeñ, pokory, ascezy, małych kroków pod Górą Karmel, albo do twierdzy duszy, albo w głębię własnego serca. Drogę tą chce się przeskoczyć przy pomocy magicznego klucza narkotyków, a moralność i etykę zamienia się techniką i chemią. Narkomania jest pseudomistyką świata, niezdolną do wierzenia i utopioną w pseudoreligii, jest popędem duszy do powrotu do raju, popędem którego nie da się niczym przytłumić. Dlatego współczesna scena, a szczególnie ta w narkotykach, jest sygnałem alarmowym ujawniającym całą pustkę naszej społeczności, jest krzykiem człowieka na pustyni źycia, krzykiem za własnym, ludzkim urzeczywistnieniem immanentnie obecnym w duszy i sercu juź poprzez samo stworzenie na obraz i podobieñstwo Boźe.

W ten sam, lub w wielu przypadkach podobny sposób, moźna tłumaczyć i współczesn scenę terroryzmu lub ruchy rewolucyjne. Wybrzydzanie istniejącego stanu i skłonność do przewrotów jest tylko zewnętrznym wyrazem wewnętrznej potrzeby do zmiany okoliczności. Tymczasem wszystko jest oparte na niewłaściwym załoźeniu: Mianowicie - przy pomocy uwarunkowanego poszukuje się bezwarunkowego, przy pomocy ograniczonego - nieograniczone, przy pomocy ziemskiego - wieczne i niebiañskie. Te sprzeczności wewnętrzne obecnej sceny wyjaśniają całą tragedię zjawiska z którym się spotykamy oraz wyjaśniaj dlaczego wzniosłe powołanie ludzkie staje się środkiem strasznego kłamstwa i pomyłki. Nie jest bowiem celem ostatecznym raj na ziemi, nieurzeczywistnialna utopia, lecz Królestwo Boźe jako przedsmak wieczności, Ewangelie jako normy źycia i działania. Chociaź w międzyczasie opada mesjanizm polityczny i zelocki terroryzm, który usiłował być aktualizacją nawet Ewangelii i Jezusowych wymagañ rewolucyjnych, chociaź w Jego słowach niemoźliwe jest odnalezienie poparcia dla jakiejkolwiek formy gwałtu - to jednak pozostały głębokie rany we współczesnej psychice. Wzrost zuźycia narkotyków jest tylko znamieniem pustki duchowej, której nie pozostało nic po stracie obietnic ideologicznych i oszustw. Scena filmowa, telewizyjna, scena mediów - pełna jest gwałtu i nienawiści, reźyserzy starają się ze wszech sił pokazać świat zbrodni, w którym rządzi prawo mocniejszego.

ODPOWIEDZ POCHODZACA OD WIARY

Zycie nie jest zabawą ani teź nie rządzi w nim tylko prawo silniejszego. Jest ono utkane z cierpienia i miłości, z grzechu i łaski, diabelskiego napastnictwa, pokusy, ale i odrzucenia tej pokusy oraz zwycięstwa nad napastnikiem. W Medjugorju spotykamy się z wyraŻnym wezwaniem do nawrócenia do Boga Zycia, wezwaniem do modlitwy jako odpowiedzi ludzkiej wolności na wolność Boską jako spotkaniu dwóch miłości. Medjugorje jest wybitną afirmacją indywidualności, indywidualności zaprzeczającej stopieniu w jakąś jedność czy kosmiczne Jedno, jakiego chciałoby na przykład takie New Age. Zeby niektórzy nie wiem jak twierdzili źe teizm zanika, jesteśmy świadkami jak religia nie zamiera czy zanika, wiara nie traci formy lecz tylko przyjmuje inną, nową formę i w ten sposób zmienia swój byt wewnętrzny. W chrześcijañstwie mamy doskonał syntezę umysłu, woli i uczucia - nie jest ona ani trochę łatwa. Jest ona zbyt suptelna i w cigłym niebezpieczeñstwie źe w kaźdej chwili moźe zwrócić się w tym lub innym kierunku, zawsze znajduje się pod wewnętrznym napięciem. To samo napięcie odnajdziemy i poza chrześcijañstwem. Prawie wszystkie religie świata mają świadomość istnienia tylko jednego Boga i jasne jest poiteizmowi, źe bogowie nie są liczbą mnogą od jednego Boga, bo nie ma Boga w liczbie mnogiej. Bóg jest jeden i jedyny. Bogowie są, chociaź ich nazywamy tym samym imieniem jak i Boga, zawsze siłami niźszego stopnia. Tymczasem w religiach zazwyczaj znika ten jeden Bóg, znika z źycia praktycznego i na scenie pojawiają się bóstwa. Ten jedyny Bóg nie jest niebezpieczny, jest samym dobrem, nikomu nie nanosi zła, więc cały rytuał i bogobojność nie odnoszą się do Boga lecz do bóstw i sił otaczających nasze źycie z którym człowiek musi wejść w układy. W dziejach religii jest to chroniczne odrywanie się od Boga, a obecne jest i dzisiaj w naszej postchrześcijañskiej Europie. Dlatego zagroźeni jesteśmy dzisiaj neopogañstwem. Człowiek, który wyłącza Boga jako jedno i jedyne dobro, jak kogoś dalekiego, zwraca się w stronę niskich sił, bliźszych, otaczających nas i w ten sposób poniźa samego siebie, stwarza sobie - jak się wyraził ateista Freud - protetycznych bogów. Jest to więc rozkład chrześcijañstwa, syntezy chrześcijañskiej, jest to rozkład Boga prowadzcy do dezintegracji i rozkładu człowieka. A Paweł zajął wobec tego wyraŻne stanowisko: "Bo chociaź źyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyź oręź nasz, którym walczymy nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Boźej; nim teź unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeñstwo Chrystusowi..." (2 Kor. 10, ł-5).

Przy poszukiwaniu odpowiedzi i prawdziwego lekarstwa musimy naprzód zacząć sami od siebie. Jakimi siłami rozporządzamy i na jakie siły moźemy w danej chwili liczyć? Jakie zadania stoją przed nami i jakie niebezpieczeñstwa czychają na nas wszystkich? Musimy wpierw wznieść się ponad nacjonalizm i róźnice ideologiczne. Komunizm pozostawił za sobą pustkę ideologiczną w duszach, rozkład gospodarczy, pozostawiono w spadku zbyt cięźkie brzemię, tu u nas jeszcze i wojnę. Potrzebna jest wspólna i zdecydowana wola wszystkich do przemoźenia obecnego stanu i wyruszenia w przyszłość.

Naprzód musimy odnaleŻć wspólne podstawy. Jaki jest wspólny wszystkim nam fundament, jaka wspólna podwalina? Powiedzielibyśmy: przynaleźność do zachodniego kręgu kulturowego - chrześcijañska podwalina na fundamentach naszej rzeczywistości. Dzisiaj wszystko jest skierowane w stronę pañstwa prawa i wolności opartej na prawie. Wolność i prawo nie są dwoma przeciwnymi sobie pojęciami, lecz wolność i prawo warunkują się wzajemnie. Prawodawca nie moźe ogłosić byle czego jako prawo i prawa nie moźna wyprowadzić po prostu ze statystyk. Musi istnieć świadomość odpowiedzialności przed historią, godnością człowieka i przed Bogiem. Wszystko musi być oparte na podstawach których prawodawca nie moźe ustanawiać, lecz musi je suponować. Dzisiaj przesłanki te są mocno podkopane w społeczeñstwie koncesyjnością i upadkiem moralnym cywilizacji zachodniej. Dlatego naleźy rzucić okiem wstecz, aby móc przeanalizowaś czasy minione i obecne i dać programowe spojrzenie na jutro.

W latach sześćdziesitych tego wieku oddczuwało się w powietrzu wielkie zmiany. Z jednej strony mamy pod koniec tych lat niepokoje studenckie, których nie moźemy rozpatrywać w odizolowaniu od Kościoła. Postawiły one pod znak zapytania osiągnięty z męką postęp na polu społecznym i gospodarczym i zaistniała groŻba, źe wszystko zakoñczy się chaosem i anarchią. Kryzys autorytetów wstrząsał podstawami systemu pañstwowego. Niepokoje te wynikły z posoborowych wrzeñ w samym Kościele, ale teź i z rewolucyjnej amerykañskiej teologii protestanckiej. Na barykadach paryskich 1968 czczono eucharystię jako pobratymstwo bojowników o wolność anarchistyczn i jako znak nadziei mesjanizmu politycznego w świecie rodzcym się wśród gwałtu i terroru. To wyjaśnia fakt, źe podstawy tego ruchu rewolucyjnego maj cechę religijn, względnie pseudoreligijn. T implikację teologiczn spotkamy i we włoskim, ale i w niemieckim terroryŻmie lat siedemdziesitych. Niemoźliwe jest zrozumienie włoskiego terroryzmu abstrahujc od kryzysów i wrzeñ w posoborowym katolicyzmie włoskim.

Przypomnijmy sobie: Jan XXIII ogłosił pod koniec lat pięćdziesiątych pewien, powiedzielibyśmy prawie utopijny plan - zwołanie Soboru Ekumenicznego. Otwarcie i przebieg Soboru stały się centralnym wydarzeniem drugiej połowy naszego stulecia. Został świadomie ukierunkowany pastoralnie jako otwarcie Kościoła dla świata, otwarcie okien i drzwi - ale celowo uniknął pułapek poprzednich soborów - nie poszedł na dogmatyzowanie czy ogłaszanie moralno -teologicznych lub dogmatycznych definicji. Moźe jako brzemię odczuwało się gdzieś za pontyfikacie Piusa XII definiowanie dogmatu o Wniebowstpieniu NMP. Papieź chciał w ten sposób ukoronować swój pontyfikat, a spowodował właściwie skutek odwrotny, inteligencja była sfrustrowana a fronty międzywyznaniowe zablokowane.

Wbrew oczekiwaniom Kurii rzymskiej Sobór miał przebieg bardzo dynamiczny. Otworzył się dla zagadnieñ i problemów czasów i epoki, problemów Kościoła, krajów rozwijających się, religii niechrześcijañskich, wyznañ niekatolickich. Poczynił odwaźny krok w kierunku reformy liturgii i ułatwił nadzwyczajne projekty pastoralne. W kulminacyjnym momencie Soboru dochodzi do zmiany papieźa, biskupi są juź wszystkim zmęczeni, zbyt wiele było źdañ zmian i przeinaczeñ programu Soboru i wniosków, niektórzy zostali ledwie wprowadzeni w materię dokumentów Soboru, ogłoszonych na zakoñczenie. A co nastąpiło po Soborze?

Moźna powiedzieć: duźo osadu i dziwaczności, niewłaściwie zrozumianych decyzji Soboru, prawdziwy galimatias w wielu dziedzinach źycia i działania. Odejście i egzodus wielu z duchowieñstwa, zakonów i Kościoła. Pontyfikat Pawła VI przebiegł pod znakiem odnowy, postępu, ale i pewnego konserwatyzmu i przyhamowañ. Obecny pontyfikat Jana Pawła II przebiega pod znakiem niezliczonych podróźy i pielgrzymek po całym świecie. Przyczynia się to do otwarcia Kościoła wobec całego świata, do przejścia z Kościoła statycznego do Kościoła dynamicznego - tym samym i do kolegialności, względnie solidarności Papieźa z całym światem i całą ludzkością. Obecny Papieź rozmawia ze wszystkimi religiami, poniewaź w kaźdej, według Soboru, znajdujemy elementy i ziarna prawdy. Jego podróźe po całym świecie są jednocześnie i adieu zachodniemu rozumieniu chrześcijañstwa na korzyść ogólnoświatowego otwarcia oraz włczenia kultury latynoamerykañskiej, azjatyckiej i murzyñskiej do Kościoła. Przyczynia się do tego i nowe ujęcie pielgrzymowania w którym, rozpatrujc ze stanowiska historii dogmatu, leźy u podstaw nowe pojmowanie Kościoła nie jako wielkości statycznej, lecz jako wędrujcego narodu Boźego - a więc nie Kościoła jako bosko nadleźnej nad całym światem instytucji, lecz Kościoła jako narodu Boźego wędrującego ku swemu celowi eschatologicznemu wraz z całym światem. Dlatego Papieź jest symbolem tego pielgrzymowania, mogą się z tym utoźsamiać i wszyscy wędrujący i pielgrzymujący do Medjugorja. Przekraczanie wszystkich granic, stapianie wszystkich w jedność - w ten sposób urzeczywistnia się to, co sformułował juź Paweł VI, a gorąco zaakceptował Jan Paweł II. Dlatego trzeba wszechobecnej kulturze śmierci w której źyjemy przeciwwstawić Jezusa Chrystusa i źywe chrześcijañstwo, alternatywę dla współczesnego stylu źycia, którą daje wiara w Jezusa Chrystusa.

NOWE POJMOWANIE WIARY. WIARA JAKO REZULTAT DOSWIADCZENIA

Równolegle z zamieszkami studenckimi pod koniec lat sześćdziesitych na obszarze religii spotykamy zjawiska niezwykłe, moźnaby powiedzić postmodernę. Młodzi entuzjazmują się Chrystusem, tworz się komuny Jesus People, powstaje wyraz muzyczny - opera Jesus Christ Superstar. Jako postać Chrystus jest sympatyczny, zdjęto z Niego boskie atrybuty, wyrywa Go się z Kościoła. Jezus tak - Kościół nie, brzmi hasło z wielu ust. Sobór zrobił swoje względem większego personalizmu w Kościele, ale i względem większego personalizmu w akcie wiary. Do czasów Soboru przewaźał obraz Kościoła jako mistycznego Ciała Chrystusowego, podczas Soboru przebiła się idea i pojęcie Narodu Boźego, podczas kiedy struktura dogmatyczna o Słowie Boźym, względnie o Objawieniu, mówi wyraŻnie o wierze w sposób następujący: "... według postanowienia wiecznego Boga obwieszczonej wszystkim narodom, źeby je przywieŻć do posłuszeñstwa wiary" (Rzym. 16, 26; Kor. 10, 5-6), którą człowiek całego siebie z wolnej woli oddaje Bogu do dyspozycji. "Bogu Objawicielowi całkowite i oddane słuźenie rozumem i wolą" i przyjmujc objawieni, które On dał . A źebyśmy zaczęli wierzyć potrzebna nam jest łaska Boźa która zapobiega i daje poparcie, i wewnętrzna pomoc Ducha Swiątego aby poruszył serce i skierował je ku Bogu, otworzył oczy duszy i dał "wszystkim korzyść przyjęcia i wiary w prawdę". Aźebyśmy Objawienie przenikali coraz głębiej, ten sam "Duch Swięty bezustannie udoskonala wiarę swoimi darami" (Dei Verbum 5).

Jeźeli porówna się to z tym, co powiedziano na Pierwszym Soborze Watykañskim, pojawi się wtedy istotna róźnica. Jesteśmy ostatnio świadkami równieź i zwrotu w pojmowaniu wiary. Nie jest juź zagadnieniem wiara w dogmaty, w prawdy wiary i ich wcielanie w źycie, lecz jest zagadnieniem doświadczenie religijne. Moment doświadczenia szerzy się w prawie wszystkich zagadnieniach i problematyce religijnej. Elementy i momenty doświadczenia stały się, moźna powiedzieć, prawie źe warunkiem czyjejś gotowości do wierzenia i obdarzenia kogoś zaufaniem, wzgl. sercem (łac. credo = cor do). Stało się jakby niepisanym prawem: Daj mi swoje doświadczenie, pokaź mi swoje doświadczenie, wtedy będą ci wierzył. Dałoby się to następnie sprowadzić do problemu szczególnie dzisiaj aktualnego. Mianowicie do chwili obecnej podstawową zasadą przekazywania wiary było posiadanie pewnych zasobów wiedzy, informacji wiary i treści religijnych. Tymczasem źeby informacja była nie wiedzieć jak pełna, zawsze pozostaje jakiś niedosyt. Szczególnie we współczesnej sytuacji duchowej coraz bardziej traci podstawę i podwaliny. Nie ma tego, co by się dało udowodnić, albo co trzeba by naszym współczesnym udawadniać poniewaź s oni ludŻmi dorosłymi i dojrzałymi. Nie są juź niedojrzali. I Jezus nie dawał znaków i nie robił cudów po to, źeby komuś coś udawadniać, lecz źeby wprowadzał i wprowadził w tajemnicę swej osoby i posłannictwa oraz w tajemnicę wierzenia i wiary.

Potrzebne jest więc - a dzieje się to w Medjugorju - przejście z modelu instrukcyjnego przekazywania wiary na model inspiracyjny. Duch Boźy mianowicie, oddziałuje na jednostki i jednostka przyjmuje to, czym Duch pobudza. Moźna przytoczyć tutaj przykład teologa K. Rahnera. Pod koniec swego źycia, gdzieś u progu wieczności, źalił się na chłodną, zimową porę w Kościele, na zimny Kościół. Miał na myśli prawdopodobnie konserwatywne kierunki w samym Kościele, zamroźone fronty teologiczne, zmęczenie ruchu ekumenicznego oraz zbyt słaby oddŻwięk samego Soboru i współczesnej myśli teologicznej w społeczeñstwie. Ale i pod zimowym śniegiem i mrozem kryją się kiełki nowej wiosny, rodzi się nowe źycie, budzi się stopniowo wiosna. Dlatego tenźe sam Rahner miał rację mówiąc, źe wierzący, chrześcijanin przyszłości i nadchodzą cego stulecia, będzie mistykiem albo go wogóle nie będzie. Dlaczego Rahner mówi w ten sposób? Wiara i modlitwa, względnie teologia i mistyka, są zawsze nierozdzielne. Nie ma jednego bez drugiego. Głębokie znaczenie trgo i potwierdzenie pochodzi od samego faktu, źe tylko mistycznie pogłębiona wiara moźe dać człowiekowi wewnętrzny sens dla odnalezienia własnej toźsamości - człowiekowi, który nosi w sobie strach egzystencji i egzystencjalną biedę. Czyź nie spotykamy się tutaj z syndromem reinkarnacji, co jest w rzeczy samej tylko wynikiem nieudanego poszukiwania własnej toźsamości? W takiej konstelacji mamy odpowiedŻ mistyczną, względnie epokę mistyczną jako odpowiedŻ, jako drogę do własnego celu. W tym jednak wypadku droga jest celem, względnie cel drogą.

W ośrodku kaźdej mistyki znajduje się myśl Pawłowa - niewykorzystana dowolnie ani przez teologię, ani przez duchowieñstwo, mianowicie: "... źyję juź nie ja, ale źyje we mnie Chrystus" (Gal. 2, 20). Chrześcijañstwo przyszłości nie śmie ani nie moźe pozostać we własnym przedsionku, musi ono przedrzeć się do centrum swoich moźliwości. Im mocniej to zachodzi tym bardziej zmienia się jego postać, tym bardziej zmierza ku swojej mistycznej formie. To dzięki temu właśnie chrześcijañstwo staje się religią nadziei, wolności i pokoju. Ale przede wszystkim religią przezwycięźania strachu egzystencjalnego, poniewaź człowiek współczesny otoczony jest strachem, spętana jest jego energia źyciowa, niezdolny jest do przyjęcia siebie i swojej przyszłości i źyje wykręcony plecami do swej przyszłości.

Jest niemoźliwe pomóc mu bodŻcami, które pobudziłyby go do przeciwwstawienia się wyzwaniom teraŻniejszości i do zwrócenia się z zaufaniem i wiarą w stronę przyszłości. Juź filozof egzystencji Karl Jaspers powiedział, jak strach przed źyciem, który nigdy tak jak dzisiaj nie był w takim stopniu obecny w sercu współczesnego człowieka, stał się budzącym zgrozę przyjacielem człowieka. Strach jest jednoznaczną cechą współczesnego człowieka, jest kwasem źrcym radość źycia i niszczy wolę źycia. Dlatego wiara jest prawdziwym kontrastem i przeciwśrodkiem takiego strachu, poniewaź wiara zakotwicza nas w rzeczywistości obecnego w dziejach naszych Boga, podczas gdy strach usuwa nam grunt spod nóg. Przestraszony człowiek zawieszony jest nad przepaścią nicości. Taki strach skutkuje równieź niemoźliwości prawdziwego porozumiewania się między ludŻmi, poniewaź ten kto się boi nie jest w stanie przekazać innym swoich trosk, ani w jakim znajduje się stanie. Przestraszonemu człowiekowi słowa zastają w gardle. Ostatnie słowo, właściwie synteza Jezusowego posłannictwa wiary w Ewangelii św. Jana, w mowie poźegnalnej Chrystusa głosi: "To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwycięźyłem świat" (por. Jan 16, łł).

Ten człowiek współczesny poszukujcy Boga potrzebuje świadków, a nie intelektualnego uzasadniania czy udawadniania. Większe znaczenie ma dla niego świadectwo upewnionych, niź rozum uczonych, a wiary nie przekazuje się tyle na sposób intelektualny, ile świadczeniem tych, którzy swoim źyciem i cierpieniem nadają wierze nowy sens i wiarygodność. Widoczne jest to szczególnie w niegdysiejszym bloku komunistycznym, gdzie wiara okazała się silniejsza od tzw. socjalizmu naukowego właśnie dzięki świadectwom i pokorze uciśnionych, w czyich źyciu stała się widoczna nadzieja i obiecanie wiary. Wiara ta nie jest odwrotem względnie rejteradą w irracjonalność przed niebezpieczeñstwami rozumu praktycznego, lecz jest courage to be, odwagą wobec bytu i jestestwa, oraz proroczym zawołaniem i wzlotem w przestrzenie, do których wzywa cała otaczająca nas rzeczywistość. Szerzy się coraz bardziej oziębłość wobec rozumu i wiedzy, wobec technicznej racjonalności - dlatego niezmiernie waźne jest wynoszenie naszej wiary aby była ona logicae latreia (por. Rzym. 12, ł), to znaczy wielbienie rozumowe i plon, synteza źycia ludzkiego a nie wynik irracjonalnego skoku w coś nieznanego. Samo w sobie misterium nie jest irracjonalnością, lecz skrajną głębią Rozumu Boźego, do którego nie moźemy wniknąć naszymi ograniczonymi ludzkimi oczyma. I dlatego św. Jan moźe powiedzieć: Na pocztku był Logos, to jest Rozum stworzycielski, nadająca sens siła Boskiego poznania i początek wszech rzeczy. Do człowieka naleźy odkrycie śladów Rozumu Boskiego i w tym kierunku rozwijać i tłumaczyć sens rzeczy i stworzonej rzeczywistości.

DOTYCHCZASOWE DUSZPASTERSTWO

I TERAPEUTYCZNA ROLA MEDJUGORJA

Współczesna sytuacja duchowa wymaga od Kościoła przemyślenia swej roli duszpasterskiej. O ile dotychczasowe duszpasterstwo nastawione było na dyscyplinowanie wiernych, od tej pory istotą duszpasterstwa jest przygotowywanie wiernych do walki z problemami źyciowymi, poniewaź źycie jest wstępem do wiary. Std wynika konieczność współodniesienia wiary i modlitwy. Dla współczesnego człowieka musi być jasne, źe podstawa wiary to modlitwa, poniewaź modlitwa swą strukturą wewnętrzną przyjmuje zagadnienie Boga i odpowiada na nie w pełnym znaczeniu tego słowa. Wiara i modlitwa - Medjugorje pokazało to niezliczoną ilość razy - są kluczem do bogatszego źycia, źycia zrozumienia i akceptacji, wybaczania i związania, pewności i oddania siebie, pokoju i radości. Do tego rodzaju wiary naleźy przyszłość i tylko ku takiej wierze dąźy Medjugorje ze wszystkim co się tam dzieje juź pełnych czternaście lat. Taka wiara włącza i akceptuje wolność jako cel ostateczny ludzkich dąźeñ oraz pokój jako powszechny topos wszystkich wysiłków ludzkich w tym stuleciu, pokój nie w sensie nieistnienia wojen, lecz jako wszechobecność samego Boga we wszelkim stworzeniu.

Poprzez nowe formy duszpasterstwa indywidualnego i ewangelicznego Medjugorje właśnie jako takie prezentuje się światu. Prawie dzieñ w dzieñ zachęca nas do optymizmu, odwagi, wbrew wszelkim moźliwym wydarzeniom i trąbom wojennym i apokaliptycznym - poniewaź chrześcijañstwo jest wiarą Radosnej Nowiny, wiarą radosnego orędzia o ludzkim powołaniu do wolności, do źycia bez paraliźującego strachu.

Współczesną scenę gospodarczą charakteryzuje większa logiczność rynku, kapitału, kupna-sprzedaźy i produkcji narodowej brutto, względnie dochodu narodowego. Pociąga to za sobą standaryzację i niwelowanie nie tylko towarów, ale i wyrazu duchowego - co prowadzi do niwelowania dusz i zuniformowania myśli, zanik lub stratę indywidualnej swobody kształtowania się. Wydawało się, źe moźna przenieść amerykañski lub zachodnioeuropejski model działalności w świat komunistyczny lub trzeci, ale próby te jak na razie zbankrutowały. Eurocentryzm stał się czymś w rodzaju nieczystego sumienia Europy, co było widoczne przy okazji 500 rocznicy odkrycia Ameryki. Zamiast jedności i triumfu mieliśmy gniew i źal - historia odkryć europejskich stała się historią jej upadków moralnych, grzechów i chybionych przedsięwzięć. Dlatego w takiej atmosferze wiara nie jest drogą łatwą. Kto ją przedstawia jako łatwą drogę - osiądzie na mieliŻnie. Wiara rzuca nam wyzwania poniewaź myśli ona o człowieku wznioślej i lepiej, niź on sam o sobie.

Jeźeli rozpoczęliśmy ten wykład porównaniem biblijnym, wtedy i efekt Medjugorja przerzucilibyśmy do kontekstu biblijnego - chociaź tu kaźde porównanie kuleje. Efekt Medjugorja daje się porównać z efektem i szerzeniem chrześcijañstwa, szczególnie w pierwszych jego stuleciach. Cesarstwo Rzymskie zźerało się wewnątrznie, zźerał je rak szpiku kostnego. Aby wyleczyć się od raka i oźywić ponownie organizm trzeba przesadzić szpik kostny. Chrześcijañstwo było czymś w rodzaju świeźego szpiku, wniosło świeźość, nowe jądro - i świat odźył. Zrozumiało ono dosłownie polecenie i posłannictwo Jezusowe: Zwiastować, szerzyć Radosną Nowinę i leczyć! Przypomnijmy sobie koñcowe słowa ewangelii św. Marka i przypomnijmy sobie jakie znaki towarzyszyć będ zwiastowaniu apostolskiemu. Człowiek jest de facto taki sam, Jezus lecząc zwiastował, zwiastując leczył. Te dwie rzeczy są nierozdzielne. Jezus jest nauczycielem i kaznodzieją, uzdrowicielem i terapeutą. Dobrze wiedzieli o tym apostołowie, w pierwszych wiekach przyjęli to i misjonarze, którzy poza samą ewangelią proponowali i zdrowie - psychiczne, duchowe i fizyczne. Współczesny człowiek tęskni za zdrowiem i zbawieniem i dlatego potrzebna jest mu religia terapeutyczna, terapeutyczne zwiastowanie wiary. Bo czymźe innym jest słowo salus, greckie sotaria, niemieckie Heil - jeźeli nie przede wszystkim zdrowie, dopiero potem zbawienie? My tłumaczymy to jako ratunek, zbawienie, pojęciami abstrakcyjnymi, podczas gdy była to zawsze konkretna interwencja w istotę człowieka w sensie całkowitego wyzdrowienia i uzdrowienia. Wszystkie pokolenia, wszyscy ludzie zawsze tęsknili właśnie za tym. Gdzie odnaleŻć ratunek i uzdrowienie? Widzimy co jest dzisiaj proponowane na rynku idei, w jaki sposób próbuje się wyleczyć człowieka, jaka jest podaź rozmaitych uzdrowicieli i znachorów. Taka sama sytuacja panowała i w czasach wczesnego chrześcijanizmu. Swiat jest spragniony zdrowia i zbawienia, a chrześcijañstwo właśnie w takim gąszczu i nieprzeniknionym lesie rozmaitych propozycji ratunku i zbawienia przewyźszyło w swej specyficzności wszystkie pozostałe kulty i religie. Spełniało obietnice. Zwycięstwo było zapewnione zanim jeszcze zostały ustawione teoretyczne podstawy tego zwycięstwa. W miejsce mistycznego Eskulapa, wzgl. Asklepia, mamy prawdziwego Jezusa Chrystusa lekarza i pomagającego, wodza i nauczyciela. Wczesne chrześcijañstwo określane było jako wiara uzdrowienia, prawdziwej terapii, medycyny duszy i ciała i właśnie wraz z chrześcijañstwem w świecie bierze początek medycyna i opieka nad chorym. Jest to jedna z najwaźniejszych i najskuteczniejszych dziedzin działalności chrześcijañskiej. Przypomnijmy sobie tutaj tylko koñcowe zdania Objawienia św. Jana, gdzie mówi się, jak wokół tronu Boźego drzewo źywota, rodzące dwanaście razy, wydające co miesiąc swój owoc, a liście drzewa słuźą do uzdrawiania narodów i nie będzie juź nic przeklętego (Obj. 22, 2). Takim właśnie przedstawia się i Medjugorje we współczesnym Kościele i w świecie. Czyźby waliły takie tłumy do Medjugorja gdyby niezliczeni nie doświadczyli uzdrowienia i wybawienia?!

MEDJUGORJE I HISTORIA ZBAWIENIA

Kontekst historyczno - teologiczny Medjugorja jest historią zbawienia, co nie jest dziwaczne ani niezwykłe w dziejach działalności Boskiej w świecie stworzonym przez Boga. Bóg nigdy nie opuścił ani człowieka, ani ludzkości. Niekiedy człowiek opuszczał Boga i zdawał się na własne siły, co jest szczególnie widoczne w Starym Testamencie, następowały kolejno zagłada i katastrofa. Jak Izraelowi tak i nam dzisiaj musi być jasne, źe nie czyni nas narodem ani gospodarcza, ani wojenna moc, lecz bezpośrednia interwencja Boska w nasze dzieje. Bóg nas wybrał, wiódł i prowadzi. Tylko pod kierownictwem jednego Boga moźliwe jest zachowanie czystej idei Boga i dojrzewanie jako naród Boźy. Człowiek tęskni do przestrzeni w której odetchnie, gdzie będzie zaakceptowany, potwierdzi się. Tęskni za przestrzenią gdzie znika wyobcowanie i gdzie staje się domownikiem wiary i źycia. Dlatego potrzebny jest mu Kościół Boga Ucieleśnionego który jest Bogiem wszystkich ludzi, jak dobry gospodarz. To właśnie to proponowało i urzeczywistniało Medjugorje od samego początku.

Kiedy cofniemy się wstecz, w historię Kościoła i chrześcijañstwa zobaczymy, jak zawsze w momentach kulminacyjnych kryzysów pojawiały się znaki powrotu i zwrotu, nawrócenia. Znaki dziejowe i epokowe. Wszyscy wielcy reformatorzy, odnowiciele Kościoła i społeczeñstwa, pojawiali się kiedy kryzysy były najmocniejsze. Powstanie zakonów moźna wytłumaczyć właśnie sytuacjami kryzysowymi w Kościele. Są one odpowiedzią na kryzys wiary. Tak samo i na scenie duchowej mamy podobne zjawiska, względnie przeciwśrodki. Po destrukcyjnym Descarcie mamy genialnego Pascala dajcego nowe parametry europejskiemu duchowi i duchowności. Po Kancie, Heglu i filozofii idealistycznej mamy filozofię egzystencjalistyczną Kierkegaarda, a po destrukcyjnym, nihilistycznym Nietzshu zjawia się rosyjski filozof Solowjew jako odpowiedŻ, źe Bóg istnieje - po ogłoszeniu przez Nietzscha śmierci Boga. Choćby nie wiadomo jak silna była krytyka religii, cud teizmu znajduje się ponad wszyskimi pułapkami i problemami. Krytyka pozostawia za sobą pustkę, frustrację i mękę - a w rezultacie kaźda krytyka mówi na korzyść tego, co neguje: Jeźeli negowana jest religia, wtedy negowanie staje się wyrazem potrzeby i konieczności tego, co jest negowane. Religia staje się koniecznością. Jaskrawe antychrześcijañstwo jest dla chrześcijañstwa zawsze lecznicze, poniewaź zwraca uwagę na własne problemy i na zaniedbywanie istotnego. Tu właśnie widoczna jest terapeutyczna rola Medjugorja, pojawiającego się w momencie kulminacyjnym kryzysu myśli zachodniej i terroru komunistycznego nad częścią świata.

Ludzkie panowanie jest słuźeniem, jego wolność jest więzią z niezbędną wewnętrzną prawdą i otwartością dla miłości, które czynią go do Boga podobnym. Dlatego jest moźliwe i wydarzenia w Medjugorju i widzących włączyć do tej kategorii rozumowania i świadczenia. Maria jako świadek i prorok oraz Bóg, który interweniuje w źycie jednostek i bierze je do słuźenia. Wezwanie bezpośrednie, psychologicznie niepojęte i niewytłumaczalne - niemoźliwe jest oderwanie się od niego bez zaprzeczenia samego siebie. Tak samo orędzie Medjugorja, w istocie swej prorocze, a o orędziu proroczym M. Buber wyraził się następująco: Duch proroczy nigdy nie myśli w sposób platoniczny, źe posiada mianowicie zwykłe lub ponadczasowe rozumienie prawdy. Przyjmuje on orędzie za orędziem w całkiem konkretnych sytuacjach. I właśnie dlatego jego słowo i po upływie tylu tysiącleci przemawia do narodu w zmienionych i zmienialnych sytuacjach źyciowych w dziejach ludzkości. To orędzie i ta prawda są zawsze nieprzyjemne i budzące niepokój, a człowiek staje się ustami i medium Boźym. W naszym przypadku Maria i kilkoro widzących. Proroctwo nie jest przewidywaniem przyszłości. Prorokować znaczy społeczność i jednostkę, pośrednio albo bezpośrednio, postawić przed moźliwością wyboru i decyzji. Przyszłość nie jest czymś, co podaje nam się na dłoni, czymś, o czym wszystko wiadomo, przeciwnie, zaleźy ona w swych istotnych momentach od prawidłowości decyzji, to jest decyzji, którą człowiek podejmuje w danej chwili i w której w tym kairosie dziejowym uczestniczy. Prorok zawsze stawia ludzi przed alternatywą, usiłuje ustawić ster w innym kierunku, wkłada w to całą swą duszę, jego słowa drźą ze strachu i nadziei z powodu wielkości i siły decyzji... Prorok jest zawsze wielkim oskarźycielem, nie głosi źadnych nudnych morałów czy etyki, lecz nieomylność i wieczność Boźego Słowa i Praw Boźych.

Człowiek współczesny stanł wobec strasznych moźliwości postępu technicznego, od których serce lodowacieje. Bezpośrednie interwencje w ludzkie geny, interwencje na samym, co zostało stworzone, następnie prawdopodobieñstwo sprowadzenia na Ziemię apokaliptycznej rzeczywistości przez nadmierne uzbrojenie. Dlatego potrzebny jest mu prorok, który swoim źyciem skieruje go ku transcendentalnemu. Immanentność i świat rzeczywisty są dla człowieka zbyt ciasne. Przecząc transcendentalnemu człowiek wziął się za wielbienie świata realnego, źycia, udawadniał źycie za wszelką cenę. Chciwość i źądza wszystkiego osignęły szczyt, ale na szczycie nie ma zadowolenia, lecz niedosyt i odraza, dewaluowanie źycia i odrzucanie wszystkiego, co mu się nie podoba, albo juź nie podoba. Dlatego aborcja, eutanazja i samobójstwo są tylko zjawiskiem towarzyszącym takiego rozumowania, względnie negowania podstawowej decyzji źyciowej, mianowicie negowanie odpowiedzialności przed wiecznością i wieczną nadzieją. Pragnienie źycia koñczy się odrazą i w koñcu człowiek staje się odpadem - czego świadectwem jest współczesna literatura czy wszechobecna kultura śmierci, w miejsce kultury źycia i miłości.

Jest moźliwe przytłumianie i fałszowanie w człowieku głębi orędzia Boskiego, ale ono zawsze wydostanie się na powierzchnię i znajdzie drogę do ludzkiej duszy. Dlatego na wszystkie strony zew do koncentracji, medytacji, kontemplacji, zew za sakralnym, za dotknięciem samego Boga.

Jest to nieodzowny zew w czasach, w których (nie)prawda światopogldu - którego narkotyki, gwałt, terror, rewolucja są zewnętrzną formą - sprowadza się tylko do świata faktów, do widzialnego i do zawęźania umysłu na zmierzalne i ilościowe, a nie jakościowe i wartościowe. Zeby człowiek był człowiekiem potrzebne są mu moralność i etyka, a źeby był etyczny potrzebny jest mu Stwórca, wiara w nieśmiertelność i w Boga. Dlatego radosna nowina Medjugorja i chrześcijañstwa to: odpowiedzialność przed Bogiem, sobą samym, światem i historią. Medjugorje jest prawdziwym wyzwaniem i wezwaniem w dosłownym znaczeniu tego słowa. Celem historii nie są ewolucja ani postęp, lecz nawrócenie. Jeźeli podczas prawie całej epoki postheglowskiej entuzjazmowano się myślą o ciągłym wzroście i postępie oraz o dąźeniu do szczęśliwszego jutra, to dzisiaj zbieramy gorzkie owoce tego procesu. Biblia mówi o nawróceniu, a nie o ewolucji. Medjugorje opiera się na tej właśnie myśli. Wszystkie pseudoreligie - a technika i nauka są właśnie takie - obróciły się przeciwko człowiekowi. Dlatego jest strasznym błędem mianowanie człowieka istot postępu i wzrostu. Juź w Biblii jest on zdefiniowany jako istota rozpięta między Dobrem i Złem, nie zapewniają mu bezpieczeñstwa postęp czy nauka, lecz zdecydowanie się na Boga lub przeciw Niego. Dlatego mówi się tyle o zagroźonym humanum. Po bezgranicznej wierze w rozum wkroczyliśmy w okres irracjonalizmu. Dlatego przed obecnym kryzysem rozumu ratunku moźna szukać jedynie w zwróceniu się w stronę tajemnicy. Nie jest ona przeciwna rozumowi, lecz skierowana jest w stronę sensu bytu i uchowania wszechświata siłą Umysłu.

Po upadku socjalizmu i komunizmu, następnie po frustracjach do których doprowadził homo faber i homo technicus swoimi osiągnięciami, zaistniało wiele przyczynków przemawiajcych na korzyść wiary i nawróceniu się do Boga Pisma Swiętego. Medjugorje jest tu wyraŻnym znakiem, Miasto na górze, względnie miejsce między górami. Właśnie dzisiaj kaźdy człowiek musi zetknć się z faktem, źe niemoźliwe jest osiągnięcie sensu, szczęścia, spokoju, zdrowia, stałości przekonañ i źycia przy pomocy polepszenia sytuacji materialnej czy postępu gospodarczego, lecz tylko poprzez przyjęcie samego siebie jako rzeczywistości duchowej. W ludziach współczenych budzi się stopniowo poczucie potrzeby duchowej, otwierają się nowe wizje i przestrzenie - wbrew uwodzicielskim głosom takiego New Age-a. Wbrew tak wielkim odkryciom w dziedzinie techniki i technologii, fizyki i chemii, wbrew osignięciom we wszystkich dziedzinach mikro i makrokosmosu i mikro i makrofizyki, biologii, oraz wbrew strukturze atomu i organizmów - w dziedzinie bytu i sensu nauka, a nawet współczsna filozofia - pozostają bezradne i bez jasnego stanowiska. Juź dawno temu filozofowie Adorno i Horkheiner mówili o autodestrukcji oświecenia. Ma to miejsce tam, gdzie oświeceniu przydaje się wielkość absolutną, gdzie wartości jest rachunek, przewidywanie, kalkulacja, gdzie neguje się transcendentalność. Innymi słowy: Społeczeñstwo stworzone na agnostycyŻmie i materialiŻmie nie moźe przetrwać na dłuźszą metę. Ich skutkiem jest stoczenie jak przez robaki moralności i wszelkich wartości. Nawet filozofia sensu, tzw. logoterapia V. Frankla, dająca rady tym, którzy całkowicie stracili kontakt z religią i Kościołem, nie moźe pomóc tym, którzy jeszcze naleźą do Kościoła a stoją przed wielkimi dylematami. Głównym zadaniem jest uzdrowienie moralności i przyjęcie wartości moralnych w społeczeñstwie. Człowiekowi nie jest dozwolone bezkarne przekraczanie granic. Człowiek jest wolny, kiedy uznaje prawo wolności jako sferę, aurę która go otacza. Z jednej strony spotykamy się, z powiedzielibyśmy, prawie patologiczną troską i strachem o ludzkie fizyczne zdrowie, fizyczną integralność, ekologię, tymczasem z drugiej strony panuje powszechna znieczulica dla ludzkiej integralności moralnej, co w istocie jest negowaniem człowieka jako człowieka, negowaniem wolności i ludzkiej godności. Dlatego pojawia się ponownie przed nami problem Objawienia i Słowa Boźego w historii i we współczesnym świecie, a Medjugorje jest tu niezastąpionym drogowskazem. Bez Boga człowiek jest tylko trybikiem, cząstk historii ludzkiej i dlatego Medjugorje zmusza nas do powrotu do Żródeł naszej własnej wiary, mianowicie do powrotu do Objawienia, którego punktem kulminacyjnym, celem i sensem jest Jezus Chrystus - pośrednik między Bogiem i ludŻmi, w którym ukryta jest Tajemnica samego Boga. Jest Słowem w którym ukryte są wszystkie skarby mądrości i poznania (por. Kol. 2, ł), oraz jako taki odkrywa tajemnicę samego Boga i przebija milczenie, w które Bóg się pozornie owija.

Jeźeli dotychczasowa scena duchowa w zachodnim liberaliŻmie i marksistowskim komuniŻmie odbierała wierze jakie bądŻ prawa i moźliwości kształtowania społeczeñstwa, działalności pañstwa oraz wspólnej przyszłości wszystkich ludzi, to dzisiaj spotykamy się z innymi tendencjami. Wrzenia na wszystkie strony wyraŻnie ostrzegają, źe religia i jej subiektywny ślad na indywidualnym i społecznym obszarze jest siłą, która nie da się wykorzenić ani wymazać z ludzkiej świadomości, a świat nie moźe wyrzec się jej kształtującej roli w ludzkości. Bez religii niemoźliwe jest kształtowanie przyszłości, ale naleźy uniknąć wszystkich pułapek minionych stuleci i wykorzystywania wiary do celów politycznych. Główną rolą wiary jest troska o człowieka, a do tego jest Kościół powołany - nie siłą swojej mocy lecz siłą Ducha, nie instytucją, lecz świadczeniem, nie prawem, lecz miłością, źyciem i cierpieniem przygotowywać miejsce dla nadchodzącego Boga i w ten sposób pomóc społeczności w ponownym odnalezieniu swej toźsamości. Cała historia jest jest jedną wielką walką między Dobrem i Złem, a my jesteśmy dzisiaj świadkami wielkiego dramatu, gdzie nie wolno nam wahać się lecz przeciwwstawić wszechmocy rezygnacji, obojętności, fatalizmu i rozpaczy siłą wiary, nadziei i miłości. Przygotowanie ludzi dla miłości jest imperatywem chwili. Przeciwwstawić się opinii publicznej i mocy, jak to uczynił Chrystus przed Piłatem, jak to czyni obecny Papieź wobec moźnych tego świata. Jezus nie bał się krzyźa, a współczesny wierzący boi się myśleć o cierpieniu i męczennictwie. Wszyscy, a szczególnie dostojnicy kościelni, boją się o swój image, nawet jeźeli jest to zwykły, śmierdzący komentarz w jakimś dzienniku, pisany dzisiaj a jutro juź zapomniany. Trzeba być przygotowanym na ryzyko i mieć odwagę iść za wezwaniem Chrystusowym. Uczy nas tego codziennie Maria w swej szkole w Medjugorju.

ZAMIAST ZAKONCZENIA

We wszystkich swoich objawieniach Maria ukazuje się jako troskliwa Matka. Kaźdy moźe Ją rozumieć, poniewaź Jej opcja to mali i biedni - ulubieñcy Boga. Jest zawsze pełna współczucia, bierze pod opiekę maluczkich, daje im swoje serce i swój głos, u Niej mogą znaleŻć schronienie wszyscy wzgardzeni i niedocenieni, ci z krawędzi źycia i społeczeñstwa. Nie pojawia się na zamkach ani w pałacach biskupich lecz w górach, wsiach, na niedostępnych miejscach, a Jej partnerzy są mali i nieznaczący - pasterze.

Jak gdyby chciała przez to powiedzieć: Do maluczkich naleźy obowiązek ewangelizacji świata, kleru, hierarchii, biskupów, księźy. To są te cudowne procesy w prawie wszystkich ukazaniach. Często się zdarza źe i doświadczeni teologowie i uczeni udają się do widzących i u nich szukają rady w źyciu duchowym. Malutcy i nieznaczący staj się szerzycielami ewangelii. W historii Kościoła wielcy potrafili posłuźyć sią bronią jako środkiem ewangelizacji (przypomnijmy sobie niesławne karty dziejów ewangelizacji Ameryki aciñskiej), podczas gdy malutcy siłą swych słów, postaci i źycia stają się autentycznymi szerzycielami ewangelii. W tym miejscu urzeczywistnia się Jezusowa myśl o malutkich i dzieciach jako paradygmacie do Jego Królestwa. Jeźeli Kościół zwraca się dzisiaj w stronę biednych, jeźeli nasz zakon franciszkañski przyjął jako swój priorytet opcję biednych poniewaź w nich kryje się wielki potencjał ewangelizacji, to moźemy śmiało powiedzieć, jak właśnie dzisiaj aktualne jest uczenie się od maluczkich, jak bywa się ewangelizowanym i jak szerzy się ewangelię, oraz jak idzie się ze środka ku peryferiom. Maria ukazuje się jako ta, która miłuje, uwaźa na wszystko, pomaga i uczestniczy w dziele odkupienia jako Matka Miłosierna. U Marii jest miejsce, gdzie słychać krzyki i westchnienia, gdzie pociesza się w niewoli i biedzie, gdzie wyciera się łzy i leczy ból.

Zwykli ludzie, laicy chrześcijañscy, nie s juź obiektem ewangelizacji któremu narzuca się z góry myśli i idee, lecz stają się obiektem ewangelizacji przyjmujcym natchnienie bezpośrednio siłą Ducha Swiętego i stają się nosicielami światu Radosnej Nowiny. Wszyscy muszą zwrócić się w stronę potrzeb świata, szczególnie potrzeb tych najmniejszych, wszyscy, od wierzchołka po tych najmniejszych w narodzie Boźym. Tylko w ten sposób ewangelizacja staje się wiarygodna. Ewangelizacja nie słuźy umacnianiu hierarchii, lecz tworzeniu nowych wspólnot wiernych. Jest to efekt objawieñ medjugorskich. Wszędzie powstają wspólnoty, źyjące w duchu orędzi i Maryjnej opcji najmniejszych, biedaków. Wezwanie Marii skierowane jest do wszystkich i wszyscy, jak Abraham, muszą wyruszyć w nieznane, w nieznane i niezbadane obszary wiary, wiedzeni Boskim wezwaniem do wolności.

Niezmierzalny jest efekt objawieñ medjugorskich. Tego, co krytyczny umysł i filozofia zburzyły, teologia katolicka w wielkim stopniu pominęła, tego, na co się pasterze w Kościele nie ośmielają - próbuje Duch Swięty poprzez Objawiena Marii i Jej orędzie do świata. Nawrócenia i oźywiania organizmu Kościoła, który zamarł w wielu. Swiat maluczkich rozumie i przyjmuje mowę Matki Boskiej. Oźywa nadzieja wśród beznadziejności, Bóg stoi obok swego narodu. Wiara i doświadczenia biblijne odźywają. Medjugorje jest relecture Biblii, Bóg jest wodzem i wybawicielem, siłą dnia jutrzejszego. Jeźeli objawiana jest teologia wyzwolenia, wtedy najmocniej doświadczyliśmy tego poprzez Medjugorje, a tym samym i teologię narodu Boźego jako nosiciela odnowy i wykonawcy planu Boźego w historii.

Boźe dzieło odnowy świata przeprowadza się przy pomocy Marii. Dzięki Jej objawieniom i wstawiennictwom wyzdrawiają narody, pojawia się i rodzi wolność. Naród staje się świadom samego siebie i zmartwychwstaje. Maria staje się twórczym symbolem dla całego narodu. W swoich objawieniach zwraca Ona miejscom i narodom ich pierwotną godność, objawia się jako straźniczka dziedzictwa i jako znak autentycznej inkulturacji Ewangelii w narody i kultury. Jest Ona jednocześnie i objawieniem macierzyñskiej postaci naszego Boga. Gdziekolwiek się Ona pojawi objawia się Boźe dzieło stworzenia w historii. Napisane jest to na pocztku ewangelii św. ukasza, mamy to i na początku Dzieł apostolskich. Gdzie się na Marią spuszcza Duch, tam za sobą pozostawia postać o doskonałej formie, w jednym przypadku Jezusa Chrystusa, w drugim Kościół jako doskonałe dzieło artystyczne naszego Boga, jako realizowaną utopię socjalną o której śnił Jezus, jako przestrzeñ pokoju, wolności i miłości. To s te istotne prawdy egzystencjalne dzięki którym świat źyje i które mog mu dać sens i przyszłość. Tu z kolei Medjugorje jest niemoźliwym do pominięcia drogowskazem dla całej epoki w przejściu w nowe tysiąclecie.

o. Tomislav Pervan

na górę

ROLA WIDZACYCH (biblijno - historyczna)

WSTEP

Dopóki rozmyślam o zadanym temacie przychodzą mi do głowy słowa Jana: "Co było od początku, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie Zywota - A źywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów źywot wieczny... Co widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli" (Jan 1, 1-ł).

Mówi on wyraŻnie o patrzeniu i naleźy do proroków Boźych. Jego słowa ukazują waźne dla proroka cechy:

a) widzieć - słyszeć, znaczy przyjmować;

b) widzieć działanie Boźe w Chrystusie, w historii zbawienia;

c) świadczyć, znaczy przekazywać przyjęte;

d) wprowadzić w Tajemnicę Chrystusową; kształtować jednostki i społeczeñstwo.

Rozpatrzmy poszczególne cechy.

a) Przyjmowanie od Boga moźe się dokonać na rozmaitych poziomach: na normalnym poziomie przyjmowania orędzi za pośrednictwem przyrody (normalne objawienie); regularne nadnaturalne zjawisko przyjmowania darów Boźych na poziomie cnót teologicznych (poprzez wiarę, zaufanie i miłość); szczególne nadnaturalne przyjmowanie Boźych objawieñ o charyzmatycznym charakterze, kiedy Bóg komuś coś wyjawia dla budowania Boźego Narodu.

W naszym przypadku chodzi o ostani sposób Boźego darowania, kiedy Pan komuś coś wyjawia, odkrywa, aby przekazał to innym w społeczeñstwie Kościoła aby słuźyło mu to do budowania. Jan mianowicie wgłębiał się szczególnie w Tajemnicę Chrystusową i widział to, czego inni, jego współcześni nie widzieli!

(Byłoby moźe właściwe zwrócenie tutaj uwagi na słuszną i gruntown rozprawę między teologami o róźnicy między widzeniem a objawieniem. Moźe to widzenie mianowicie pochodzić z wewnętrznego patrzenia, danego od Boga - widzenia w dosłownym znaczeniu; moźe teź dochodzić z zewnątrz i wtedy jest to ukazanie, względnie widzenie w szerszym znaczeniu. Uwaźam, źe w naszym wypadku nie dotyczy to istoty naszego tematu i nie będziemy się przy tym zatrzymywali!).

b) Trzeba zwrócić uwagę na zbawienne działanie w nas, w Kościele, w historii zbawienia i przyjąć je: Jan wyraŻnie kieruje nas do Jezusa Chrystusa.

c) Swiadczenie i przekazywanie przyjętego w naszym przypadku spełnia się dzięki świadectwu słów Jana, ale moźe spełnić się na więcej sposobów, o czym więcej powiemy póŻniej

d) Swiadectwo Jana ma na celu zachęcenie do wiary i wprowadzenie w Tajemnicę Chrystusową. Porównaj takźe i zakoñczenie Ewangelii św Jana, który zwraca uwagę na następujące: "Te zaś są pisane, abyście wierzyli, źe Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyście wierząc mieli źywot w imieniu Jego" (Jan 20, ł1).

Przykład Jana słuźy nam do tego abyśmy zauwaźyli istotne elementy roli widzącego. Moźna ją rozpatrywać zarówno w biblijno - historycznym, jak i kościelno - historycznym ujęciu Zauwaźamy wtedy całą jej kompleksowość i zasięg, wplecenie w psychikę ludzką, w społeczność i w historyczne zabiegi Boskie.

Zatrzymajmy się na tych elementach, naprzód historyczno - biblijnie, a potem przez pryzmat historii Kościoła, źeby w koñcu zastosować je do współczesności.

I SPOJRZENIE BIBLIJNO - HISTORYCZNE

Stary Testament: Abraham, Mojźesz, prorocy

Stary Testament dostarcza nam wiele przykładów do przeanalizowania roli widzących: począwszy od Abrahama, Mojźesza, Samuela, licznych proroków.

Przykład Mojźesza jest szczególnie przydatny i bogaty do obserwowania poszczególnych elementów tej roli:

  • spotyka Boga w krzewie gorejącym;
  • słyszy słowo Jego z krzewu, z obłoku, z nieba (Egz. 1 - 2 - ł);
  • poznaje historię Izraela w nowym świetle; dowiaduje się o obietnicach danych ojcom;
  • słyszy obietnicę wyzwolenia;
  • musi przekazać to swemu narodowi; musi wyprowadzić go z kraju niewoli;
  • prowadzi Boźy naród z Egiptu, prowadzi go przez pustynię; poprzez niego Pan zawiera Przymierze ze swym narodem;
  • zwraca uwagę Izraelowi na Przymierze; zachęca go i dodaje odwagi; korzy go i grozi; pociesza w troskach; w imieniu Boga leczy mu rany.

Z proroków moglibyśmy wspomnieć Jeremiasza, którego los jest burzliwy i bolesny, który odczuwa on głęboko i opisuje w powołaniu do słuźby proroczej i w swoich wyznaniach, gdzie ukazuje swoje gorzkie doświadczenia i strapienia w słuźbie Objawienia Boskiego: por. Jeremiasz 1, 4-19 - powołanie Jeremiasza; 20, 7-18 - "Wyznania" Jeremiasza.

Podobnie jak Mojźesz - i prorocy:

  • przyjmą Słowo Boźe; będą widzącymi (stąd i nazwa "roeh" - widzący);
  • Bóg im, jako przyjaciołom, odkryje swoje tajemnice,
  • tajemnice te związane są z Jego planami zbawienia,
  • powinni je oni przekazać narodowi Boźemu, aby mu pomóc w Przymierzu z Bogiem, źyciu z Bogiem: jeźeli są grzesznikami - aby się nawrócili, jeźeli są sprawiedliwi - aby byli jeszcze sprawiedliwsi, jeźeli są w źalu i ciemności - aby ich pocieszył i oświecił...

Nowy Testament: Jezus, Maria, Elźbieta, Szymon, apostołowie

Chociaź Chrystus jest Żródłem i prawzorem kaźdego pośrednictwa między Bogiem i ludŻmi, poniewaź jest jedynym pośrednikiem, nie jest jednak wskazane - w naszym przypadku - zatrzymać się na Nim oddzielnie. Róźni się On bowiem w sposób istotny od wszystkich pozostałych pośredników Nowego i Starego Testamentu: On ogląda Ojca twarzą w twarz i odkrywa nam Go, On jest SWIATEM SWIATA, a wszyscy pozostali pośrednicy są tylko Jego odbiciem. On jest SOWEM OJCA, a wszyscy pozostali będą tylko Jego głosem lub echem, jak Jan Chrzciciel (...)

Istotna jest więc róźnica pomiędzy Jezusem i pozostałymi widzącymi; On jest ZRODEM światła, pozostali tylko odbiciem, zwierciadłem; On jest SOWEM, podczas gdy inni tylko głosem, dŻwiękiem. Dlatego zatrzymajmy się raczej na innych postaciach Nowego testamentu, jak na przykład Marii Pannie, Janie, Pawle.

Dziewica Maria jest widzc:

  • która otrzymuje wiadomość od Arhanioła Gabriela i poprzez Ducha Boźego przyjmuje Słowo Boźe, zostaje Matką Boską;
  • od razu jest gotowa do Drogi w słuźbie Odkupienia;
  • przenosi łaskę swego Syna na Elźbietę i jej syna Jana;
  • w hymnie WIELBI głosi chwałę bogu i zwiastuje Elźbiecie i nam wszystkim wielkie dzieła Boźe.

Jej rola "widzącej" jest bardzo prosta w swej największej wzniosłości: prosta, jak rola matki, która poczęła; słuźy dziecku, nosi je, karmi i wychowuje i kiedy ono wyrośnie - przekazuje je innym!

Przykład Marii, wydaje mi się, jest szczególnie waźny, poniewaź w historii Kościoła Maria pojawia sią bardzo często widzącym:

  • śpieszy w góry Judei, aby pomóc swej potrzebującej kuzynce Elźbiecie, śpieszy do nas wszystkich potrzebujących;
  • i przynosi nam Zbawiciela, poniewaź jest Jego Matką;
  • i pokazuje to słowami swego hymnu: Wielbi; w którym widać działanie Zbawiciela w małych, biednych, odrzuconych;
  • i zwiastuje spełnienie historii zbawienia w Izraelu, i w narodzie Boźym!

Zatrzymajmy się teź na Objawieniu Jana, który w widzeniach odkrywa stan siedmiu zborów w Małej Azji (Obj. 1, ł) i obserwuje ostateczną walkę o człowieka między Bogiem a Szatanem (Obj. 4, 20). Kryją się tu podstawowe znaki:

  • dostrzeganie, zauwaźanie stanu poszczególnych zborów,
  • wezwał je do nawrócenia, zachęcił do wytrwałości, pocieszył je albo ukorzył,
  • wprowadził je w owoce Odkupienia,
  • prorok w swoich widzeniach obserwuje cięźkie walki pod koniec ludzkości,
  • odkrywa tu cięźką rzeczywistość, grozę grzechu, moc zła; odkrywa i moc Boźą, działanie Zbawienia, rolę aniołów Boźych;
  • ostateczne zwycięstwo Boźe.

Moglibyśmy zakoñczyś ten krótki przegld roli proroków - widzących w Biblii słowami św. Pawła: "Całe Pismo przez Boga jest natchnione i poźyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boźy był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany" (2 Tym. ł, 16-17).

WyraŻnie podkreślona jest rola Pisma i szerzących pismo:

  • róźnorodne korzyści w poprawie i wzrastaniu,
  • wzrastanie ku doskonałości w dziełach miłości.

Objawienie Boźe, a w konsekwencji i rola widzących, są w słuźbie źycia:

  • stawiam przed tobą źycie i dobro, śmierć i zło, wybierz więc źycie, abyś źył!
  • Jezus zjawia się aby nam dać źycie, i to pełnię źycia (Jan 10, 10);
  • i dlatego Jan pisze swoją Ewangelię - abyśmy źyli w wierze (Jan 20, ł0);
  • dlatego Jezus rozsyła po świecie apostołów, aby zwiastowali Radosną Nowinę i chrzcili wszystkie narody (Mat. 28, 19), aby po chrzcie stali się dziećmi Boźymi i mieli w sobie Boskie źycie i mieli udział w Królestwie Niebieskim (por. Jan ł, 5).

II PRZEZ HISTORIE KOSCIOA

Ekonomia zbawienia w Starym i Nowym Testamencie sięga po głosicieli Boźych: aniołów, proroków, widzących, apostołów - moźna się więc spodziewać, źe i w historii Kościoła Pan postąpi podobnie.

I rzeczywiście zauwaźamy, źe w cigu całej historii mówi się o tym, jak Bóg w danych chwilach, poprzez poszczególnych widzących objawiał swoją wolę...

W nowszych czasach wspomnijmy widzącą, św. Margarittę Marię Alacoque w Paraylle - Mognal, Bernadettę w Lourdes, oraz widzące w Fatymie: ucję, Franię i Hiacyntę, uznane przez Kościół jako autentyczne.

U św. Marii Margaritty widzimy, jak poprzez nią Pan wzywa do źycia według Tajemnicy miłości Jego Boźego Serca. Objawienia, przekazane przez nią, nie były przyjęte od razu, lecz natrafiły na opory wśród osobistości Kościoła. Dopiero póŻniej Kościół przyjął istotną część tych orędzi i wychodząc z objawieñ biblijnych polecił szczególnie czczenie Przeświętego Serca Jezusowego (por Pius XII.: Haurietis aquas de fontibus Salvatoris: Czerpać będziecie wodą ze Żródeł Zbawiciela). Jest tu wyraŻnie widoczne, źe widzący nie dodają nic nowego do objawieñ, a wskazują na objawienia juź dane które podkreślają w określonych okolicznościach, aby były zachętą do głębszego, chrześcijañskiego źycia!

U Bernadetty i widzących z Fatymy zauwaźamy źe:

  • są to dzieci bez szkoły, które nie są w stanie własnym rozmyślaniem dojść do orędzi o których mówią; przyjęły one więc orędzie od Matki Boskiej;
  • zwiastują je ludziom;
  • przekazuj je i pasterzom Kościoła;
  • źyją według nich;
  • w przekazywaniu orędzi Matki Boskiej natrafiają na trudności, od ludzi, od władz cywilnych i kościelnych;
  • w koñcu zauwaźa się autentyczność ich objawieñ (poprzez ich źycie, ze zbieźności orędzi z Pismem Swiętym, z owoców źycia, z cudownych znaków towarzyszcych tym objawieniom).

Rola widzcych

Chcąc podkreślić rolę widzących - co jest naszym tematem - moźemy powiedzieć, źe naleźy do nich.

  • przyjmowanie orędzi,
  • zwiastowanie orędzi,
  • źycie według nich.

a) Rola widzcych w "przyjmowaniu" orędzi

Filozoficzną zasadą jest: Cokolwiek się przyjmuje, przyjmuje się w sposób odpowiadający przyjmującemu.

To nam w wystarczająco jasny sposób wyjaśnia, na jak rozmaite sposoby przyjmują orędzia dzieci i dorośli, męźczyŻni i kobiety, w rozmaitych środowiskach kulturowych, w rozmaitych czasach (to samo orędzie Pan inaczej zwiastuje Murzynowi, a inaczej Europejczykowi; inaczej w wiekach średnich, a inaczej w naszych czasach). Bóg stosuje język, który przyjmujący rozumie: dziecko, dorosły, Zyd, chrześcijanin, Europejczyk, Afrykañczyk, człowiek w średniowiecznym obrazie świata i nauki, człowiek w nowoczesnych wizjach świata i historii.

Wystarczy, źe zwróciliśmy na to uwagę.

b Rola widzcych w stosunku do "Treści" orędzi

Poprzez analizę orędzi, które widzący w Lourdes i Fatymie, a i gdzie indziej (w historii Kościoła) przyjmują, widzimy, źe oni po prostu przekazują orędzia zawarte juź w danym nam Objawieniu Powszechnym,

  • źe przekazują tylko jakieś określone orędzia, które są szczególnie waźne dla określonych czasów,
  • źe wyszczególniają i podkreślają te orędzia.

Kiedy wzięliśmy juź za przykład św. Marię Margarittę i pasterzy z Fatymy podkrślmy teź, źe pierwsze objawiena podkreślają Miłość Boźą odkrytą w Boskim Sercu Jezusa, a drugie objawienia w Fatymie kaźą nam czcić Przeczyste Serce Marii. Interesujące jest zaobserwowanie powiązania: miłość Boźa ujawnia nam się i daje w znanej nam postaci - w Sercu Jezusa i Marii! I jedna i druga poboźność odnawia nasze serca i całe źycie chrześcijañskie.

W stosunku do orędzi, które przekazują, oni są więc:

  • ehem na orędzia Biblii,
  • są selektorami orędzi, które przekazują określonemu pokoleniu w jego specyficznych okolicznościach,
  • są wzmacniaczami tych orędzi, które odbijają się wtedy mocniejszym ehem i lepiej je słychać.
  • misja Jana Chrzciciela wyraŻnie określa rolę widzących: pokazał on Zbawiciela, do Niego posłał swych uczniów i powiedział im: "Ja muszę być coraz mniejszy, a On coraz większy" (...). Widzący musi kryć się w cieniu, a Serce Boźe wznosić się ponad horyzont. Moźemy tu przytoczyć i przykład Gwiazdy Porannej: Ona zapowiada dzieñ, ale im dzieñ jest bliźej, ona zanika i znika w blasku Słoñca! Słoñce jest najwaźniejsze, do niego ona wskazuje drogę! Tak samo widzący!
  • dobrowolnie słuźy Ewangelii: "darmo wzięliście, darmo dawajcie" (Mat. 10, 8). Jest on więc w słuźbie przekazywania darów i sam staje się darem! (Jest to jego rola i jednocześnie kryterium autentyczności: słuźba i bezpłatna słuźba! Wypalać się jak świeca, która świeci i znika, aby inni źyli!);
  • budowanie Kościoła, Ciała Chrystusowego: "Idąc na cały świat... (por. Mar. 16, 15);
  • w swej roli widzący znajduje się w odniesieniu:
  • do powszechnego Objawienia Boskiego,
  • do hierarchii w Kościele, którą Chrystus mianował do kierowania

Kościołem;

  • do Narodu Boźego;
  • do świata.

(Są to tematy które tylko wpomnieliśmy, a które wymagaj pogłąbienia, analizy i opracowania w stosunku do orędzi przekazywanych przez poszczególnych widzących).

c Treść orędzi

Nie jest to ani miejsce ani pora, aby dokładnie rozwaźyć treść orądzi, inaczej jest to i to jak waźne i potrzebne!

Moglibyśmy moźe obrazowo przedstawić rolę widzących:

  • są oni odbiornikami. Jednak nie kaźdy odbiornik jest tak samo przystosowany do odbierania wszystkich fal, musi być na tej samej długości fal; to my musimy nastawić odbiornik oddzielnie na kaźdą stację radiową. Jest interesujące, źe między widzącymi jest duźo dzieci i jakoś częściej kobiety; widocznie dzieci są czułe i nie są obciąźone własnymi częstotliwościami i dlatego łatwiej łapią Boskie częstotliwości; kobiety są chyba czulszymi odbiornikami i dlatego Niebo łatwiej z nimi nawiązuje łączność - przekazywania.
  • są mikrofonami,
  • są teź selektorami,
  • mają funkcję wzmacniacza,
  • wmieszana jest ich własna częstotliwość, jak teź częstotliwość ich otoczenia w przyjmowanie i przekazywanie orędzi. Na swój sposób jest tu włączone "oźywienie" orędzi: mianowicie, przechodzą one przez ich źycie i stają się widoczne, czytelniejsze. Przypomnijmy sobie, jak w Starym Testamencie Pan przekazywał swoje orędzia poprzez działania symboliczne, nawet bardzo bolesne (por. prorok Ezekiel, Josua i inni).

Relacje między widzcymi i hierarchi

Jest to szczególnie delikatne zagadnienie i naleźy je poruszyć.

Chodzi tu w istocie o relację między Charyzmą i Instytucją w Kościele.

Drugi Sobór Watykañski wyraŻnie zwrócił uwagę na relację miedzy charyzmatycznymi darami łaski i hierarchią i stwierdził, źe trzeba być otwartym na wszystkie dary łaski Ducha Swiętego, na te zwykłe i na te szczególne, źe pasterze Kościoła wezwani są do nieodrzucania tych darów lecz do ocenienia ich - przyjęcia autentycznych i odrzucenia nieautentycznych (por. LG 12).

Na wielu więc poziomach stawia się zagadnienie kryteriów autentyczności charyzm, względnie tych, którzy je mają, konkretnie - w naszym przypadku - widzących. Podajmy wobec tego niektóre z głównych kryteriów słuźcych ocenianiu tej autentyczności.

Kryteria autentyczności

Przypomnijmy sobie jednak, źe i w Starym i w Nowym Testamencie postawione jest zagadnienie autentyczności widzących - proroków. Bywali mianowicie i samozwañczy prorocy i apostołowie, tak więc w Starym Testamencie Mojźesz zwraca uwagę na ostroźność, a w Nowym Testamencie sam Jezus mówi o fałszywych prorokach. I Paweł i Jan będą ostrzegać przed fałszywymi apostołami.

Potrzebne są więc kryteria do rozpoznawania prawdziwych proroków, apostołów, widzących. Trzeba te mierniki brać powaźnie pod uwagę. Wspomnijmy niektóre z nich, które związane są z rolą widzących:

  • widzący musi zwiastować Boga i Boskie plany zbawienia; jeźeli jednak w swoich głoszeniach czyni odwrotnie, nie głosi planów Boźych, tylko swoje, nie jest wobec tego autentycznym widzącym;
  • zwiastuje Objawienie Boskie, aby wznosił Naród Boźy, Ciało Chrystusowe, Kościół; jeźeli głoszeniem swoim sieje rozłam, podkopuje Swiątynię Boską, szarpie Ciało Jezusowe - na pewno nie jest autentyczny;
  • działanie Objawienia Boźego musi być przede wszystkim widoczne na samym widzącym, jak to podkreśla św. Paweł, bronicą swoje posłannictwo apostolskie.

Przytoczyłbym tu szczególnie kryteria, które korzystam z ksiąźki dr. Heribert Muhlena (Nowe spotkanie z Bogiem, Jelsa 1994, str. 205-207, ł14-ł19). Oto główne:

  • czy widzący znajdują się na drodze do oddania Bogu:
  • poprzez wiarę, zaufanie i miłość?
  • czy opierają się na własnych zdolnościach i metodach, czy na sile Boźej?
  • jakie jest ich uczucie względem Kościoła:
  • czy prowadzi ich miłość wobec Kościoła konkretnego: Ludu Boźego?
  • jaki jest ich stosunek do pasterzy Kościoła?
  • zachęcają do wznoszenia Ciała Chrystusowego, Kościoła?
  • są otwarci do słuźenia ludziom?
  • źądni są sławy i korzyści dla siebie, czy korzyści dla innych?
  • czy są gotowi do współpracy?
  • czy ich krytyka, jeźeli ją wypowiedzą, jest budujca czy burząca?
  • śledzą Jezusa w źyciu codziennym?
  • jak wykonują swoje obowiązki: w szkole, w rodzinie, w pracy?
  • noszą w sobie owoce Ducha Swiętego?
  • szerzą pokój czy zamęt? - noszą w sercu obiecującą radość i miłość
  • posiadają miłość do podarowania?
  • jacy są w stosunku do przesadzania i negatywnści?
  • czy przesadzaj w prawdziwym i dobrym? - akcentują negatywne? - zatrzymują się na ciemnych stronach, na ranach wewnętrznych i okaleczeniach? (Wskazuje to na podkopujące człowieka działanie Szatana).

Rzut oka na widzcych z Medjugorja

Wyźej wymienione fakty z historii Starego i Nowego Testamentu, jak i historii Kościoła, trzeba oczywiście konkretnie zastosować i w wypadku widzących z Medjugoria: - naleźy rozpatrzyć wszystkie okoliczności przyjmowania przez nich orędzi: - widzenia (od strony fiziologicznej, psychologicznej, duchowej, mistycznej), - treści orędzi, które przekazuj w imieniu Matki Boskiej (biblijnie, teologicznie, kościelnie, prawnie, ascetyczno - mistycznie), - przyjęte orędzia w ich źyciu (źycie osobiste i we wspólnocie, źycie osobiste, źycie rodzinne, stosunek wobec Kościoła i władz kościelnych, konkretnie wobec biskupa, Papieźa, proboszcza), sposób głoszenia orędzia (słowem, czynem, źyciem), owoce orędzi (nawrócenie, modlitwa, pokuta, sakramenty, róźaniec, spowiedzi, Eucharystia, pojednanie, duchowność Maryjna...)Powyźszym zwróciliśmy na to uwagę.Jest to temat do oddzielnego, długotrwałego i dokładnego badania i studiowania.

III. WNIOSEK

Rola więc widzącego, w objawieniu powszechnym i osobistym - jest rolą pośrednika. Odpowiada ona naszej strukturze indywidualnej i komunikatywnej, jak i atmosferze historycznej i dynamiczności rodzaju ludzkiego. Ich więc rola całkowicie podporządkowana jest roli pośredniczenia - jest zawsze cicha, nienarzucająca się, skryta - jak, obrazowo mówiąc, rola mikrofonu i nagłośnienia przy przekazywaniu słów. Im mikrofon i nagłośnienie są mniej widoczne, tym lepiej spełniają swoje zadanie. Im bardziej narzucają się swoim skrzeczeniem i deformacją dŻwięku, tym są gorsze.

Prawzorem jest dla pośredników - Dziewica Maria. Przekazuje Ona zupełnie cicho WCIELONE OREDZIE - SOWO, znika w jego cieniu i zjawia się ponownie dopiero na Kalwarii. Wydaje się, źe właśnie w ten sposób, wiele razy, pojawia się Maria w historii w czasach kryzysowych - znowu przy Chrystusie i nosząca Chrystusa wiele razy ranionego, ukrzyźowanego - w naszych ludzkich istotach i sercach, aby oźył w nas, bo sam Chrystus z krzyźa dał Jej nas jako dzieci, a Ją nam jako Matkę! Na sposób Marii widzący uczestniczą w naszych "Kanach", na naszych "Kalwariach", słuchając i powtarzając słowa, które Pan umieszcza w ich sercu: "Co wam powie, czyñcie!" (Jan 2, 5). Taka jest rola widzących : zwrócić ku Jezusowi - i zniknąć w cieniu! Pozostaje tylko Chrystus i Słowo Jego!

O. Josip Marcelić

na górę

ROLA MEDIOW W ROZPOWSZECHNIANIU OREDZIA MEDJUGORSKIEGO

Drodzy przyjaciele Medjugorja i współpracownicy w ośrodkach modlitewnych i źyciowych Medjugorja, siedzę tu przed ekranem komputera i zasyłam Wam (elektronicznie) serdeczne pozdrowienia, zapewniając o bliskości z Wami podczas tego spotkania. Jak moźecie sobie wyobrazić, wolałbym być z Wami, wolałbym sam wszystko przeźyć i osobiście na miejscu wysłuchać referatów i ich duchowych i teologicznych aspektów. Za waźną uwaźam i wymianę myśli, która następuje po tym i zawsze wzbogaca, poniewaź myśli i małe decyzje o nawróceniu pogłębiają się i lepiej rozumieją w bezpośrednim kontakcie, właśnie kiedy ludzie spotykają się w imię Jezusa. Tego Wam źyczę podczas spotkania, w którym ja, z powodu jednego niewłaściwego kroku sportowego, z nog w gipsie, mogę uczestniczyć tylko na odległość. Poniewaź nie mogę uczestniczyć osobiście, zostałem zaproszony o napisanie kilku myśli, które mogłyby, ewentualnie, zachęcić do dyskusji. Zrozumiałe jest, źe jako dziennikarz zrobię spojrzenie wstecz na temat i moźliwości naszej pracy z opinią publiczną, naszego komunikowania z mediami, z dziennikarzami i nami samymi, jako dziennikarzami. Uczestnicy pierwszego spotkania z 21 - 2ł czerwca 1994r. w Medjugorju, wyrazili we wstępie swojego OSWIADCZENIA pewną piękną myśl pełną nadziei, z którą mogę się całkowicie zgodzić i która powinna być jeszcze bardziej pogłębiona, a to jest, "źe staliśmy się jeszcze bardziej świadomi naszej odpowiedzialności za nową ewangelizację". Dopiero potem następują decyzje, o których póżniej będę jeszcze mówił. Mówi się, źe "staliśmy się świadomi naszej odpowiedzialności". Do świadomości odpowiedzialności za nowę ewangelizację, którą juź posiadaliśmy, którą odkryliśmy moźe w Medjugorju i poprzez Medjugorje, dodana jest nowa świadomość, wzrosło zrozumienie tej odpowiedzialności. Spotkanie zeszłoroczne opłaciło się juź choćby dzięki temu zrozumieniu, które odpowiada temu co zauwaźono w Medjugorju: źe wyrasta się w wierze krok po kroku, tak jak i w świadomości własnej odpowiedzialności za osiąganie celów i urzeczywistnianie planu Matki Boskiej. Matka Boska ma plan a my jesteśmy uczestnikami tego planu w ten sposób, źe rozumiemy go coraz lepiej, jak i to, w jaki sposób moźemy przyczynić się do jego urzeczywistnienia. Wzrost duchowy w zasadzie następuje powoli, nie eksploduje i nie burzy. Wzrost duchowy buduje. Wzrost duchowy nie męczy. Ma duźo względów wobec wzrastającego. Tego samego uczymy się z grzecznego, źyczliwego i cierpliwego obchodzenia się z nami Matki Boskiej. Nigdzie na świecie Matka Boska nie przemawiała do ludzi poprzez tyle orędzi i przez tak długi czas. Wszystko to jest takie niezwykłe, zadziwiające. Orędzia nie są spektakularne, nie są sensacyjne, do czego my dziennikarze przywykliśmy na rynku informacji. Wiele orędzi to ponawianie, pogłębianie treści, pomoc w czynieniu małych, nawet najmniejszych kroków w wierze; są powtórnymi wezwaniami do zrobienia w koñcu tego i źycia według tego, do czego Matka Boska juź raz wezwała. Zachęca nas Ona ciągle, aźebyśmy zwrócili się do Niej, źebyśmy się nauczyli wierzyć, źebyśmy odnależli Jezusa, źebyśmy odnależli sami siebie. Wszystko to nie jest zbyt ciekawe dla wymogów dziennikarskich. Orędzia nie są muszkami, które źyją tylko jeden dzieñ, nie są wiadomościami, które dzisiaj wydają się sensacyjne, a jutro stają sią "zimną kawą" wedle powiedzonka: "Nic nie jest tak stare, jak wczorajsza gazeta". Właśnie Orędzia nie są czymś takim. Są one oparciem i pomocą aby stale, skromnie i zwyczajnie rosnćą duchowo. Było sensacją, kiedy ukazania w Medjugorju trwały kilka dni dłuźej niź na innych podobnych miejscach ukazañ. Było sensacją, kiedy trwały juź pięć lat. W dziesiątą rocznicę znowu były sensacją. Będ moźe znowu i w piętnastą, jeźeli się odbędzie. W międzyczasie jednak Medjugorje jest codziennością, budzi bardzo małe zainteresowanie dziennikarzy. Jest ono codziennością wielu milionów małych powodów do modlitwy, do źycia według Ewangelii, do miłości bliŻniego do spotkania z Jezusem w małych, codziennych sprawach źycia dzieci, rodziców, źon i męźów, widzących i duchownych. Myślę iź mogę powiedzieć, źe dzisiaj, po ponad 5000 dni ukazañ, jeszcze ciągle nie moźemy stwierdzić, jaki jest właściwie plan Matki Boskiej i dokąd Bóg chce prowadzić nasz świat, jeszcze ciągle nie moźemy poznać prawdziwej wielkości i rozmiaru ukazañ Medjugorskich. Duźo tego pozostaje tajemnicą ukrytą przed naszym rozumowaniem. Dlatego moźemy dalej spokojnie wzrastać duchowo! Matka Boska od nikogo nie źąda zbyt wiele. Jak uczy nas Medjugorje, ma Ona wyraŻnie duźo cierpliwości dla nas. Jasną jest rzeczą, źe Bóg mógłby zmienić nasz świat w cigu trzech dni, albo w jednej tylko chwili i zrobić go takim, jakim chciałby go widzieć, ale wtedy co my, ludzie, mielibyśmy z tym wspólnego? To "wtedy co my, ludzie, mielibyśmy z tym wspólnego" jest tym , co nazywamy wolnością, którą Bóg wyraŻnie szanuje i czci, czego doświadczamy w Medjugorju. Wolność ta określa równieź wymiar naszego postępowania z ludżmi, którzy odwrócili się od Boga, których inni ludzie w imię Boga zranili, którzy czują sią moźe zranieni i przez samego Boga. Ileź ludzi odwraca się od Boga i od Kościoła dlatego, źe zawiodła Boźa załoga. Wiemy wszyscy jakie jest cięźkie, niekiedy niemoźliwe, przystpienie do tych ludzi. Co my moźemy wiedzieć o innch ludziach, gdzie leźy Żródło ich uraz i dlaczego są tacy, jacy są, kiedy nie wiemy i my sami gdzie jesteśmy zranieni i dlaczego jest nam tak trudno zaakceptować orędzia i źyć według nich. Matka Boska wzywa nas, którzy słyszymy orędzia, abyśmy zawsze kroczyli tak samo, abyśmy się nie zmęczyli, ciągle zaczynali od nowa. Nie mamy źadnego powodu do uwaźania się za lepszych, poboźniejszych, otwartszego serca od pozostałych, którzy orędzi nie słyszą, nie chc słyszeć czy nie słyszeli. Jestem mocno przekonany, źe orędzia same, a nie my, umoźliwi ludziom przystąpienie do Boga, doświadczenie Go i dotknięcie. Tak jak Bóg daje nam doświadczyć swoją pomoc poprzez orędzia Matki Boskiej, tak teź dotknie On swoją miłością kaźdego człowieka tego świata kiedy będzie i jak tego będzie sam chciał. Czy przez to staliśmy się zbędni dla nowej ewangelizacji? Jaki jest nasz w niej udział jeźeli znajduje się ona właśnie w Boźych rękach i On odpowiada za nią, jeźeli ostatecznie tylko On moźe odnaleŻć drogę do serc, które się oddaliły? Czy wobec tego my posiadamy jeszcze jakąkolwiek odpowiedzialność i jaka jest ona w stosunku do naszej pracy z opinią publiczną i przy rozpowszechnianiu orędzi? Jak przy tym wygląda nasza odpowiedzialność dziennikarska i praca dziennikarska? W pañstwach europejskich i amerykañskich nowinki i informacje osiągnęły nieocenioną wartość. Moźna powiedzieć, źe wystawieni jesteśmy na nieprzejrzany napływ informacji, które definiują nasze źycie, które mają wpływ nie tylko na politykę, przemysł i źycie społeczne, ale nawet i o naszym źyciu prywatnym, osobistym źyciu, współdecydują bardziej niź chcemy to przyznać lub pojąć. Rozwój w dziedzinie elektronicznego przekazywania informacji, rozwój mediów współczesnych, zwiększą wkrótce ten wpływ w prawie niewyobraźalny sposób. W słuźbie mediów, w dziennikach, w telewizji, w radiu, cała armia dziennikarzy troszczy się o nasze codzienne informacje i dezinformacje. Sprowadzają oni nieprzejrzane ilości informacji z całego świata do przetrawialnej dla nas objętości - w formie wiadomości. Potrzebna jest ta selekcja. Warunkiem wstępnym do niej jest wielkie poczucie odpowiedzialności. Informacja przedstawia moc. Wiadomości są siłą i towarem, który moźna kupić i którym się handluje. Kupuje się je i sprzedaje. Ci, którzy handlują wiadomościami - dziennikarze, mają decydujący wpływ na to, o czym się w określonym środowisku będzie mówiło. Z wiadomości robią tematy. To, o czym nie ma wiadomości, nie staje się tematem. Tu leźy szansa ale kryje się i niebezpieczeñstwo, odpowiedzialność i nieodpowiedzialność. Towar sprzedaje się najłatwiej, kiedy jest ciekawy dla klienta albo kiedy wydaje się wyjątkowy, kiedy jest sensacyjny. Nikt nie kupuje "starych kapeluszy". Czegoś co jest w informacji normalne nie moźna sprzedać, nie moźna zaproponować. Dlatego często proste informacje bywają nadęte do sensacyjnych wymiarów, bywają bardziej lub mniej zmienione, uczynione łatwiej strawnymi, polepszone, wystylizowane w celu łatwiejszego sprzedania. Zwiększa się ilość wiadomości, a wiara w prawdziwość proponowanych nam nowinek zmniejsza się. Faktem jest, źe ludzie są coraz bardziej krytyczni i sceptyczni w stosunku do rzetelności wiadomości i precyzyjności zawartej w nich obietnicy. Stajemy się sceptyczni nie tylko przez mnogość informacji, przez wraźenie źe jesteśmy nimi przeładowani i przez niemoźność sprawdzenia, ale przede wszystkim z powodu formy w jakiej są nam serwowane, jak są zredagowane i jaką wiarygodność posiada autor konkretnej wiadomości. Czyź nie jesteśmy coraz bardziej powścigliwi w darzeniu zaufaniem informatorów? Nie jesteśmy coraz bardziej nieufni wobec proponowanej nam treści? Ale jest i druga strona medalu: czy nie jesteśmy skłonni darzyć nadmiernym zaufaniem ludzi, którym juź wierzymy? Zauwaźono, źe w społeczeñstwach naszych rośnie skala nieufności. Z powodu fałszywych i niedokładnych informacji ludzie czują, źe naduźyto i wykorzystano ich zaufanie, są rozczarowani i uraźeni. Uraźeni są i z powodu selekcji - a więc nie tylko z powodu tego co im sią przekazuje, ale i z powodu tego co jest zatajane - nie przekazanej prawdy. Trzeba by kiedyś sprawdzić, w jakiej mierze ludzie są pokrzywdzeni przez pierwszeñstwo widomości negatywnych przed tymi o dobrych wydarzeniach w świecie. W jaki sposób społeczeñstwo jakieś moźe się rozwijać pozytywnie w swej świadomości o wartościach ludzkich i religijnych, kiedy wiadomości pozytywne są przemilczane, kiedy pozytywne nie staje się tematem? Na tym tle problem znaczenia Medjugorja i orędzi, jak i form rozpowszechniania i publikowania wydaje mi się istotnym do przemyślenia. Dokładnie rok temu, 25 marca 94r. otrzymaliśmy od Matki Boskiej orędzie które, wydaje mi się, dobrze obrazuje ten problem: "Drogie dzieci, cieszę się dzisiaj wraz z wami i wzywam was, abyście otwarli się przede mną i stali się w moich rękach narzędziem do zbawienia świata. Chcę dzieci, źebyście wszyscy, którzy poczuli zapach świętości dzięki orędziom, które wam daję, źebyście nosili je w ten świat spragniony Boga i miłości Boźej. Dziękuję wam wszystkim, źe zareagowaliście tak licznie i wszystkich was błogosławię swoim błogosławieñstwem macierzyñskim. Dziękuję, źe odpowiedzieliście na moje wezwanie!" Faktycznie, nie jesteśmy zbawcami świata! Jesteśmy narzędziem w Jej rękach. Naszą rolą w tej akcji jest - być narzędziem w Jej rękach. Czyź waźność nasza nie polega właśnie na tym? Otwieramy się przed Nią źeby być narzędziem, a nie źebyśmy sami byli kształceni na zbawicieli. W tekście tym nie widzę źadnego zwracania uwagi naszemu społeczeñstwu, źadnego zarzutu, źe daje pierwszeñstwo negatywnemu przed pozytywnym. Nie znajduję w tym tekście źadnego obwiniania tych, którzy są odpowiedzialni za rozpowszechnianie informacji. Matka boska mówi o ludzkiej tęsknocie za dobrem, o podświadomym pragnieniu świętości, o głodzie człowieka za Bogiem i Jego miłością, za tym, czego ludzie dać nie mogą. Matka Boska nie mówi o negatywnych cechach ludzkich lecz widzi to, co jest w nim pozytywne, widzi miejsce, z którego moźna zacząć budować zbawienie, miejsce, z którego człowiek moźe wyruszyć ku pełni źycia i ku swemu spełnieniu. Jak narzędzie moźe pracować inaczej, niź prowadzi je ręka? Czyź moźemy postępować z ludŻmi (czupurnie, butnie, oskarźajc ich, bezwzględnie, bez miłości), których Matka Boska kocha, inaczej niź według Jej przykładu? Przy okazji pewnego seminarium dla duchownych w Paderborn wiedeñski profesor teologii pastoralnej Paul Zulehner, mówiąc o ponownej ewangelizacji ludzi, którzy odwrócili się od Kościoła, powiedział źe nie wolno biegać za tymi ludŻmi i usiłować ich ponownie uchwycić, poniewaź im prędzej my biegniemy za nimi tym prędzej oni uciekają od nas. Jest w tym wiele prawdy; musimy być powścigliwi w naszym zapale i pozostawić przestrzeñ działania Bogu. Który jedyny wie kiedy i jak zetknięcie z Nim jest dla kogoś korzystne. Naszym zadaniem jest kochać ludzi - juź z samym tym mamy wystarczająco duźo pracy. Kiedy w 1984 roku robiłem w Medjugorju zdjęcia dla filmu, odwiedziłem i ówczesnego biskupa mostarskiego, Pawła Zanicia, który podczas naszego wywiadu z nim otwarcie okazywał podejrzliwość i nieuprzejmość. Juź wtedy zadawałem sobie pytanie, dlaczego Bóg, w swej mądrej opatrzności, nie postawił w Mostarze biskupa, który by ułatwił Mu ukazania Marii w Medjugorju. Pytanie to, wedle ludzkiego rozumowania, moglibyśmy powtarzać sobie aź do dzisiaj. My rozmyślamy w sposób ludzki i nie rozumiemy wzajemnych powiązañ dlaczego Bóg w swojej niezaleźności daje nam w ten sposób naszą niezaleźność. Dlatego teź i nie rozumiemy powodów, dlaczego jest tak jak jest, dlaczego ludzie są tacy jacy są. To w Boźym planie zbawienia widocznie nie gra źadnej roli. Moźe Vicka ma rację kiedy mówi, źe Matka Boska kocha wszystkich ludzi tak samo, chociaź my ich nie kochamy. I to jest równieź tajemnica, która zostanie nam wyjaśniona w jakiejś innej rzeczywistości. Naszym zadaniem jest iść za wezwaniem Marii, Matki Boskiej, dopuścić, aby dotknęły nas Jej orędzia. Dlaczego innym ludziom, którzy nie mają doświadczenia Medjugorja, miałoby być inaczej niź nam? I oni muszą pozwolić, aby dotknęło ich wezwanie Matki Boskiej. Matka Boska wzywa nas, ale nie jest naszą sprawą uzupełnianie tego prób udowodnienia, źe Matka Boska naprawdę i wyraŻnie ukazuje się w Medjugorju. Czyź nie jesteśmy przekonani, źe Matka Boska moźe wezwać i tych o których my myślimy źe koniecznie muszą być wezwani? Czasem nie moźna oprzeć się wraźeniu, źe Medjugorje jest miejscem gdzie moźna zdobyć trofea łowieckie. Nie mogłoby dojść do sytuacji, źe taką postawą zagrozimy dostęp do Medjugorja tym właśnie, którym chcemy przybliźyć "nasze Medjugorje"? To - co jest rzeczywiście interesujące dla naszego współczesnego świata który odczuwa głód miłości Boskiej - jest orędzie źe Bóg to miłość, źe wbrew wszystkim ludzkim krzywdom i rozczarowaniom On kocha kaźdego, bezpośrednio i całkiem oddzielnie. To, czego nam, ludziom brakuje, to konkretne doświadczenie tego głęboko ukrytego poznania. Nie wydaje się być koniecznym próbowanie uczynienia Medjugorja ciekawszym i łatwiej strawnym przyprawiajęc go sensacyjkami. Przy całej tej niewiedzy istnieje bardzo mała moźliwość trafienia w odpowiednie miejsce naszego rozmówcę, źeby nie powiedzieć ofiarę, którego Bóg wybrał dla dotknięcia. Czy nie byłoby wystarczające po prostu i bez przesady, gdy nas o to zapytają, opowiedzieć o naszym dotknięciu przez Boga? Medjugorje nie stanie się ani lepsze ani bardziej przycigajęce, kiedy wydarzenia i orędzia ozdobimy własnymi pomysłami. Medjugorje mówi samo za siebie poprzez zadanie powierzone parafii przez Matkę Boską. Ubiegłoroczna rezolucja to i wyraźa: Fenomenu Medjugorja nie trzeba niczym uzupełniać, poprawiać ani mu czegokolwiek dodawać. Medjugorje jest autentyczne. Autentyczność tę gwarantuje bliskość Matki Boskiej. W działalności dziennikarskiej zawsze istnieje niebezpieczeñstwo konieczności podkreślania wiarygodności autora, poniewaź wywołuje się wraźenie posiadania szczególnie waźnych i wyjątkowych informacji których inni nie mają, albo źe ma się wyłączny dostęp do Żródła informacji, a wszystko po to, źeby informacja została przyjęta. W pracy dziennikarskiej wyłączność jest bardzo skutecznym środkiem źeby zrobić z siebie osobę interesującą. Twierdzenie, źe ktoś znajduje sią blisko Żródła jest często oszukiwaniem samego siebie i przewaźnie synonimem zniekształconej, zmanipulowanej, nawet fałszywej informacji, szerzącej się tym prędzej, im bardziej wierzy się informatorowi. Prawda i nieprawda niezaleźne s od bliskości Żródła. Wykręt ten słuźy tylko korzyści osobistej informatora i nie ma nic wspólnego z faktem, czy jest on czy nie jest narzędziem w rękach Boźych, doprowadza nawet do tego, źe staje się ofiarą własnej niekontrolowanej gorączki w polowaniu na informacje. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedno niebezpieczeñstwo przy pracy z opinią publiczną. Z doświadczenia wiadomo, źe niestety fałszywe informacje rozchodzą się prędzej od prawdziwych. Moźe zwizaneą jest to z tym, źe człowiek chętniej odbiera niezwykłe, niź zwykłe rzeczy. Wielka jest tutaj odpowiedzialność dziennikarzy i wszystkich biorących udział w szerzeniu informacji. Dlatego chciałbym doradzić, źeby rozmaite Centra Medjugorskie w świecie dołoźyły starañ dla przycignięcia albo poduczenia dziennikarzy i wyposaźenia ich w fachu dziennikarskim, którym będą się parali. Szerzenie wiary i Orędzi wydaje mi się przynajmniej tak samo waźnym, jeźeli nie i waźniejszym od szerzenia innych wiadomości, czym w zasadzie zajmują się dobrze przygotowani fachowcy. Na zakoñczenie chciałbym jeszcze raz powrócić do Orędzia z 25 marca 94r. "Drogie dzieci", głosi Orędzie, "chcę, źeby wszyscy którzyście poznali zapach świętości poprzez orędzie, które wam daję, chcę, źebyście ponieśli je w świat spragniony miłości Boźej". Powiedziano "wszyscy". Matka Boska mówi i myśli o wszystkich dla których orędzia stały się dostępne i którzy rozpoznali w nich swoją odpowiedzialność. Nie mają jednak wszyscy bezpośredniej styczności z pracą publiczną, ale wszyscy tworzą opinię publiczną. Wiele osób w naszym środowisku spoglądać będzie na nas pytającym wzrokiem źeby zobaczyć, czy to Medjugorje jest czymś, czym oni sami musieliby sią zająć.Tym bardziej musimy oswoić się z myślą, źe jesteśmy narzędziem i musimy dopuścić, aby widoczna była prowadząca je ręka. Narzędzie nie moźe odwrócić uwagi od ręki, która je prowadzi. Tak samo jest z duchownością Medjugorja. Odpowiedzialni jesteśmy i za czystość duchowności Medjugorja. Za pośrednictwem ukazañ i Orędzi w Medjugorju Bóg przemawia na współczesny, odpowiedni naszym czasom sposób, czasom, w których czycha wiele niebezpieczeñstw dla ludzkości, w których jest wiele pozornie nie do pokonania przeszkód w Kościele i ledwo rozwiązalnych niepokojów międzynarodowych. Matka Boska mówi o koniecznym "zbawieniu świata", będącym w Planie Boźym. Nie jest to źadna apokalipsa. Jest to wezwanie do nowego początku, do odnowienia świata. Dla duchowności odnawiania naszych czasów, a nie restauracji czasów minionych, musimy zrobić wysiłek rozróźniania fenomenu Medjugorja i nie mieszać go z innymi zjawiskami ukazania. My, ludzie "publiczności", odpowiadamy za to i musimy troszczyć się o to, źeby i dalej mogła rozwijać się autentyczna duchowność Medjugorja, źeby na pierwszy plan doszły Orędzia Medjugorja, a nie źyczenia ogółu, które chętnie przypisujemy Medjugorju. W chwili, kiedy fenomen Medjugorski nie jest jeszcze zamknięty, nie wydaje mi się sensownym treść Orędzi włączać do ogólnej światowej kościelnej teologii zbawienia. Matka wybrała to miejsce, aby tu mówić. Mogła uczynić i inaczej. Wybrała to Medjugorje, takie, jakie jest. Musimy to zrozumieć. To, co znajduje wyraz w orędziu, to: Bóg dla nowych czasów i dla nowego Kościoła chce odnowionych ludzi. Medjugorje nie jest, w to mocno wierzę, tylko jakąś korektą kosmetyczną Kościoła czy świata, który w określonych miejscach znajduje się na złej drodze. W Orędziach wiele razy jest powiedziane, źe człowiek powołany jest do pełni źycia w Bogu. Kościół otrzyma nową twarz i nową postać. My wezwani jesteśmy do pracy nad tym jako narzędzie i do ponownych przemyśleñ o naszej pracy, musimy zmienić styl naszej pracy dziennikarskiej i jej zwyczaje, przyzwyczajenia i prawa, ponownie odkryć godność adresatów informacji oraz z szacunku do nich przekazywać prawdziwe wiadomości, które będą słuźyły ich udoskonalaniu i umoźliwiały im kontakt z Bogiem i Jego miłością. Gdzie mogliby rozwijać się dziennikarze gotowi do takiej odpowiedzialności jeźeli nie tam, gdzie wdycha się woñ świętości?

Hans Schotte

na górę

JAK PRZYGOTOWAC PIELGRZYMOW

DO PIELGRZYMEK DO MEDJUGORJA

Czują się bardzo zaszczycona tym, źe mogę być dzisiaj z wami, pozdrawiam w imię miłości Naszej Matki i mówię jako jedna z was, jako przewodnik grupy i jako ktoś, kto jak i wy chce źyć wdług orędzi Matki Boskiej i pomóc innym w tym samym. Do Medjugorja przyjeźdźam od paŻdziernika 1989 roku i w ciągu tych dwunastu lat byłam tu pięćdziesiąt pięć razy. Kiedy byłam tutaj pierwszy raz nie myślałam źe przyjadę ponownie, ale Bóg miał inny plan. Powinnam była coś przeczuwać, poniewaź moja pierwsza wizyta była niespodzianką, darem Pana i odpowiedzią na Jego wezwanie.

Pierwszy powiedział mi o Medjugorju o. John Bertolucci, który był tutaj pod koniec roku 1982 i na początku 198ł podczas realizacji pierwszego filmu dokumentalnego o głośnych wydarzeniach w tej małej, nieznanej wsi między górami. Wierzyłam od początku. Dlaczego Matka Boska nie miałaby się ukazać i w naszych czasach? Wyrosłam w okresie po Fatymie i zawsze wierzyłam w objawienia Matki Boskiej i Jej orędzia, chociaź nigdy ich nie dociekałam i nie zajmowałam się nimi. Po prostu wierzyłam.

Po wizycie o. Johna do Medjugorja pojechał o. Michael Scanlan, rektor uniwersytetu w którym pracowałam. Poprosiłam go aby się modlił za mnie i poprosił widzcych o modlitwę za mnie, szczególnie za główne grzechy mego źycia. Wiedziałam, źe pomysł ten przyszedł od Boga, poniewaź nigdy przedtem nie uźyłam wyraźenia "grzechy główne mego źycia", a i nigdy od nikogo go nie słyszałam. Kiedy wrócił przywiózł mi odpowiedż, według niego pochodązcą od Pana i to zaczęło zmieniać moje źycie.

Kilka tygodni póżniej, kiedy pracowałam przy biurku nad pewnym projektem gromadzenia środków, usłyszałam: "Musiałabyś wkrótce do Medjugorja". Myślałam źe ktoś wszedł do mojego pokoju więc uniosłam głowę i powiedziałam: "Wkrótce?" Nie było nikogo w pokoju. Moja sekretarka usłyszała moje "wkrótce?" i weszła do pokoju zapytać co mi trzeba. Póżniej powiedziała, źe byłam blada jak ściana za mną. Byłam zaszokowana, bo głos był taki rzeczywisty. Nie był w mojej głowie, a w pokoju nie było nikogo! Stało się to w czerwcu a w paŻdzierniku -

byłam w Medjugorju. Kaźdy grosik na podróź spadł mi z nieba. Nie starałam się o pieniądze na podróź i nigdy nie dowiedziałam się, skąd ludzie wiedzieli źe potrzebne jest mi 1500 dolarów na ten cel. Do dnia wyjazdu dostałam 2020 dolarów. Podczas pierwszej podróźy miałam świetną okazję nauczyć się wiele o wydarzeniach i o widzących, poniewaź byłam z o. Joe Pelletier, który przeprowadzał z nimi wywiady do swej póŻniejszej ksiąźki o Medjugorju. Podczas tego pierwszego pobytu czułam, źe coś się zmieni w moim źyciu. Nie wiedziałam co, ale coś się stanie.

Po powrocie wpłaciłam pozostałych 500 dolarów na ksiąźeczkę oszczędnościową - były mi dane na podróź i nie myślałam ich wydawać na nic innego. Było to w paŻdzierniku, a w lutym zadzwonił do mnie ktoś, kogo znałam tylko z kilku rozmów telefonicznych. Powiedział mi, źe jemu i jego źonie podczas wieczornego róźañca przyszedł do głowy pomysł o wysłaniu mi jakichś pieniędzy na moją następną podróź do Medjugorja. Jaka podróź? Nie miałam w planie źadnej podróźy! Mój rozmówca powiedział mi po prostu źe powinnam o tym pomyśleć, poniewaź trzeba by wybrać się tam ponownie.

Niedługo potem kilka osób wyraziło źyczenie, abym ich powiodła do Medjugorja i moja pierwsza grupa pielgrzymów była skompletowana. Było to w maju 1984 roku. Ponownie, z pieniędzmi otrzymanymi od małźeñstwa i tymi z banku, miałam wystarczająco na podróź. Było nas pięć kobiet. Przyjechałyśmy, uwierzyły i wróciły do domu, i kiedy widziałam jaki Medjugorje ma wpływ na ich źycie byłam przekonana, źe musz przyprowadzić tu i innych ludzi aby doświadczyli obecność i wstawiennictwo Matki Boskiej. Były tu łaski zmieniające ludzkie źycie.

Poniewaź na Uniwersytecie gdzie pracowałam byłam dyrektorem programów podróźy, wydało mi się naturalne przygotowanie i jednej pielgrzymki do Medjugorja. W tamtym czasie, z powodu przepisów kościelnych nie mogliśmy ich nazywać "pielgrzymkami", lecz zwaliśmy je "podróźami z moźliwością dojścia do Medjugorja aby przeźyć doświadczenie osobiste". Jak było tak było, jeszcze przed skompletowaniem następnej grupy pielgrzymów, w maju 1985r., przyjechałam ponownie do Medjugorja z małźeñstwem które mi posłało pieniądze na drugą podróź. W lipcu 1985r. przywiodłam swą pierwszą (prawdziwą) grupę pielgrzymów. Było nas 188 osób. Musieliśmy nocować w Neumie, nad brzegiem morza, poniewaź gdzieś bliźej Medjugorja nie było miejsca dla tak licznej grupy. Wyjeźdźaliśmy z hotelu codziennie rano i wracaliśmy póŻno w nocy. Jazda trwała ponad godzinę, kolację jedliśmy przewaźnie o północy. W tym czasie w Medjugorju nie było urządzeñ sanitarnych ani restauracji. Obiad woziliśmy codziennie ze sobą z hotelu. Było to prawdziwe pielgrzymkowanie. Było duźo okazji do pokuty. Mieliśmy wiele moźliwości odbywania pokuty i pokazania Panu swoich przykrych, męczących spraw. Muszę powiedzieć, źe była to jedna z najlepszych pielgrzymek które kiedykolwiek prowadziłam. Ludzie byli nadzwyczajni i Bóg nie dał się prześcignąć w wielkoduszności!

Podróź ta była początkiem serii pielgrzymek, które doprowadziły wreszcie do dzisiejszego dnia i do tego, źe stoję dzisiaj teraz przed wami. Jestem prawdopodobnie jednym z pierwszych przewodników pielgrzymek, więc szybko stałam się w Stanach Zjednoczonych nieoficjalnym "oficjalnym" Żródłem informacji. Poniewaź pewna osoba oddała mi do dyspozycji swoją telefoniczną kartę kredytową, mogłam często telefonować do Medjugorja i sprawdzać plotki szerzone stale po USA. Trwało to aź do początku tego roku kiedy to zmieniła się sytuacja finansowa tej osoby. Nie jest juź w stanie opłacać mi rachunków telefonicznych, więc nie mogę telefonować tak często jak bym tego chciała.

Od kiedy zaczęłam sprowadzać grupy do Medjugorja zrozumiałam, źe obowiązuje mnie bardzo powaźna odpowiedzialność wobec ludzi z grupy. Odpowiedzialność ta rozpoczyna się jeszcze przed zgromadzeniem się na lotnisku, jako początku podróźy. Poza rozsyłaniem spisów, co naleźy a czego nie naleźy zabierać w podróź i zmniejszaniem ich strachu związanego z przybyciem do pañstwa socjalistycznego, zrozumiałam źe potrzebne jest i przygotowanie duchowe, które jest właściwie waźniejsze od byle którego innego przygotowania. W ciągu lat stworzyłam program składający sią z kilku punktów kluczowych, który przekazuję uczestnikom grupy za pośrednictwem poczty, poniewaź pielgrzymi przybywają ze wszystkich stron kraju i nie moźemy spotkać się przed podróźą. Zazwyczaj pierwszy raz spotykamy się na lotnisku.

Poproszona zostałam o podzielenie się dzisiaj z wami niektórymi z tych doświadczeñ. Nie mam zamiaru przedstawienie mojego sposobu pracy z grupami jako jedynego czy najlepszego, chcę tylko powiedzić, źe idee te sprawdziły się i stosowane były z powodzeniem przez wiele lat.

Spoczywa na nas, jako przewodnikach grup, obowiązek prowadzenia i kierowania ludŻmi w ten sposób, źeby mogli podczas pielgrzymki doznać moźliwie najlepszych przeźyć duchowych. Jak to ktoś wczoraj powiedział - musimy być pasterzami. Dlatego musiałam nauczyć się puszczać bieg rzeczy swojemu tokowi. My, przybywający z USA, gdzie źyjemy w społeczeñstwie bardzo "technologicznym", chcemy źeby wszystko było zorganizowane i chcemy z góry wiedzieć co się stanie. Nauczyłam się, źe podczas pielgrzymek do Medjugorja czy gdzie indziej nie jest tak. Podróźe do innych krajów s zawsze związane z róźnicami kulturowymi, które musimy zaakceptować. Przybywając do Medjugorja przybywamy do kraju, który źycie odbiera inaczej od nas. Poza tym w pierwszych dniach, z powodu restrykcji rządowych i biskupich, księźom i siostrom zakonnym wiele rzeczy było zabronione. Musieliśmy nauczyć się nie usiłować "organizować" Medjugorja, nawet w zamyśle, poniewaź moźe być to wielkę przeszkodą dla tego, co Bóg zamierza uczynić w czasie pielgrzymki. Była to pierwsza rzecz, której nauczyłam się poprzez własne doświadczenie podczas pierwszych trzech podróźy tutaj i to doświadczenie podczas kaźdej następnej pielgrzymki coraz bardziej się umacniało. Zrozumiałam, źe nie przyjeźdźam do Medjugorja aby zmieniać rzeczy wedle swoich zamysłów czy stylowi pracy, lecz źeby wejść tutaj w doświadczenie łaski Boźej poprzez obecność Matki Boskiej. Zawsze rozmawiam o tym z grupami poniewaź zauwaźyłam, źe wielu Amerykanów rozmyśla w podobny sposób, co moźe być wielką przeszkodą.

Istnieje wiele przykładów na zilustrowanie tego, o czym mówię. Przytoczę wam tylko jeden, który zrobił na mnie wielkie wraźenie. W pewną Wielką Sobotę, podczas czuwania nad grobem Jezusa kościół był całkowicie wypełniony; w tym czasie nie było drzwi bocznych i było niewiele tlenu i świeźego powietrza. Przejście środkowe pełne było ludzi, tak samo przejścia boczne i zadawałam sobie pytanie jak ksiądz, wedle obrzędu liturgicznego, wniesie Gromnicę Wielkanocną do kościoła. W pewnym momencie światła zgasły i usłyszałam głos o. Tomislava przy wejściu. Bardzo szybko znalazł się w przejściu na środku kościoła i następnie przy sanktuarium. Nie mogłam sobie wyobrazić jak wraz z pozostałymi udało mu się przejść przez tłum i dojść do przodu. Przypomniało mi to przejście narodu izraelskiego, kiedy Bóg rozwarł Morze Czerwone. Następnego dnia powiedziałam o. Tomislavowi: "Wczoraj wieczorem na pewno trudno było przejść przez tłok pośrodku kościoła". Popatrzył na mnie i powiedział: "Jaki tłok?" Zrozumiałam wtedy, źe widzimy rzeczy w bardzo rozmaity sposób, poniewaź ja nie mogłabym sobie nawet wyobrazić tego co widziałam, źe zaszło naprawdę. Wiecie, w USA nie pozwolonoby nikomu pozostać pośrodku kościoła. Przejście musiałoby być całkiem wolne dla księdza i procesji. Ale w Medjugorju tak nie jest!

Tak więc od pierwszej chwili podróźy było bardzo waźne puścić bieg spraw swojemu tokowi. Wiele razy rozkład lotów nie odpowiadał programowi i musieliśmy przystosowywać się juź i przed przybyciem do Medjugorja. Niekiedy mieliśmy długie czekania na lotniskach po drodze. Często zachodziły nieprzewidziane sytuacje. Nigdy nie wiedzieliśmy czy na lotniskach będziemy mogli przechodzić jako grupa, czy indywidualnie. RozluŻniając się otwieraliśmy się dla łaski Boźej i dla zachęty Ducha Swiętego. Kiedy nie ma oczekiwania nie ma i rozczarowania, są tylko niespodziane wydarzenia spowodowane przez Ducha Swiętego. Juź w pierwszym liście posłanym pielgrzymom podkreślam waźność takiego nastawienia. Prosiłam ich aby modlili się o łaskę, źeby byli w stanie przepuścić bieg rzeczy samamu sobie i źeby modlili się o wszystkich współpodróźnych. Dzięki temu, wydaje mi się, ludzie zaczęli się lepiej wzajemnie akceptować w grupie. Kiedy modlisz się za kogoś, wtedy odbierasz go jakoś inaczej.

Podkreślam równieź pielgrzymom waźność rozluŻnienia się podczas pobytu we wsi. Po tym, kiedy zaczęli przybywać w wielkich ilościach, kiedy zaczęli przyjeźdźać po raz drugi albo trzeci, zrozumiałam jak waźne jest pomóc ludziom zrozumieć kaźdą podróź jako nowe doświadczenie, a nie oczekiwać źe będzie ono jak podróź jakiejś innej osoby, albo jak poprzednia podróź tej samej osoby. Nie istnieją dwa takie same dni w Medjugorju, ani dwie takie same podróźe. Rozmaite są sytuacje, rozmaici ludzie i rozmaite chwile łaski. Program nasz musi być elastyczny. Musimy być przygotowani na zmiany kiedy słyszymy źe gdzieś się coś dzieje (na przykład: zebranie grupy modlitewnej na górze), albo kiedy ksidz mówi w kościele.

Taki koncept wprowadza nas w następny wymiar naszych przygotowañ: źe pielgrzymka jest podróźą, duchową pielgrzymką w nieznane, z wieloma niespodziankami. Podróź nasza jest tylko częścią naszej drogi źyciowej ku Panu. Te wspólnie spędzone dni są skoncentrowanym czasem, kiedy jesteśmy daleko od codziennych obowiązków i spraw które nas draźnią, czasem, kiedy mamy moźliwość być bliźej Jezusa i Marii. Jest to czas, kiedy moźemy przyjąć szczególne łaski dawane w Medjugorju, szczególnie łaskę rachunku sumienia i dobrej spowiedzi. Jest to czas, kiedy moźna przyjąć miłosierdzie Pañskie i czas, kiedy moźna być miłosiernym wobec innych.

Ludzie pytają zawsze: "W jaki sposób być miłosiernym wobec innych?" Moja odpowiedŻ jest bardzo prosta: "Być świadomym ludzi w grupie i ich potrzeb, przychodzić na czas, nie krytykować i nie mówić niegrzecznie o innych osobach podczas podróźy, nie monopolizować konwersacji przy stole" i tak dalej.

Jeźeli wykorzysta się tyle chwil łaski, które daje nam Pan, podróź jest złotą moźliwością ujrzenia siebie samego tak, jak nas widzi Bóg i porobienia pewnych zmian w swym źyciu. Bóg moźe przemawiać do nas poprzez wszystko i poprzez kaźdego, jeźeli słuchamy Go szczerze.

Bóg ma plan wobec kaźdego z nas znajdującego się w drodze, ale wielu ludzi nie wie w jaki sposób usłyszeć przemawiającego Pana. Niekiedy ludzie przyjdą tak obciźeni swoimi intencjami modlitewnymi, źe nie mają czasu dla siebie samych. Moźe to wykorzystać i Szatan, źeby wstrzymać łaskę którą Pan chce ofiarować jakiejś osobie. Dlatego juź pierwszego dnia proszę ludzi aby odłoźyli swoje intencje modlitewne, swoje troski i udręki i swoje cięźary - pod krzyź, przed Matką Boską, źeby modlili się o wstawiennictwo Matki Boskiej u Jezusa. Proszę równieź kaźdego o modlitwę w intencji innych. Wiedząc w ten sposób, źe Matka Boska troszczy się o wszystko, my jesteśmy uwolnieni od tego cięźaru i moźemy swobodnie słuchać Pana.

Codziennie po śniadaniu proponuję grupie coś, co nazywam "Słowo dnia". Pierwszego dnia rano mówię im o tym, źe Bóg w czasie naszej podróźy ma dla nich jedno słowo, specjalny mały podarunek i proponuję im szukanie tego słowa - daru. Uwaźam, źe nikt nie przyjeźdźa do Medjugorja sam od siebie. Kaźdego wzywa Bóg aby go w jakiś sposób błogosławić. To moźe być widoczne podczas pobytu w Medjugorju, w czasie powrotu stamtąd albo po powrocie do domu. Nie musi to być coś silnego jak trzęsienie ziemii. Moźe to być tylko delikatne dotknięcie miłości Boźej, zrozumienie źe coś trzeba zmienić w źyciu, w stosunkach z ludŻdmi albo w rodzinie. Moźe to być wezwanie do głębszego nawrócenia, albo doświadczenie miłości Boga, dzięki jakiemuś innemu pielgrzymującemu.

Wierzę, źe Bóg ma pewien plan podczas pielgrzymek. Chce On kaźdej osobie w szczególny sposób ofiarować swoją łaskę.

Podczas kolacji rozmawiamy o minionym dniu. Ludzi interesują świadectwa innych. Zadają pytania i ja mam okazję wyjaśnić im coś, czego nie zrozumieli.

Ostrzegam równieź pielgrzymów, źe nie są w Medjugorju po to, źeby zajmować się potrzebami kaźdego spotkanego pielgrzyma, ani źeby byli do dyspozycji innch z krzywdą dla własnego pielgrzymowania. Jest to problem niektórych ludzi którzy myślą, źe muszą zajmować się troskami i problemami kaźdego, kogo spotkają. Takie zachowanie staje się przeszkodą i "sposobem" na unikania Pana. Owszem, musimy być grzeczni i uprzedzający, ale nie moźe nas to zajć bez reszty abyśmy nie przepuścili tego, co Bóg przygotował właśnie dla nas.

Następnego ranka proponuję pielgrzymom spojrzenie na swoje źycie, na stosunki z ludŻmi, swoje postawy źyciow i źeby zobaczyli, czy istnieją przeszkody w ich rozwoju w świętości, albo w przyjmowaniu daru Boźego. Często czytania dzienne dostarczają doskonałego tematu na dany dzieñ. (Jak na przykład dzisiaj: "Panie, niech mnie prowadzi Twoje światło i niech rozproszy ciemność".)

Trzeciego dnia podkreślam potrzebę spowiedzi. Widzę z doświadczenia, źe w Medjugorju istnieje szczególna łaska, a jest to łaska bardzo dobrej spowiedzi. Wiele osób twierdzi, źe chociaź byli u spowiedzi tuź przed podróźą, tutaj mogli uwolnić się od jakiegoś zakopanego wiele lat temu w podświadomości grzechu czy problemu, który był kłodą w ich rozwoju w świętości. Twierdzą takźe, źe udało im się uwolnić od jakiegoś niedobrego przyzwyczajenia, które naprawdę im się nie podobało.

Codziennie, jako przewodnik grupy, proszę Pana o jedno słowo i daję je grupie. Często pora liturgii ma wpływ na plan duchowy naszego pobytu w Medjugorju. Próbuję być otwarta dla Ducha Swiętego i pozwolić Mu prowadzić mnie w tym, co proponuję ludziom. Wierzę, źe Bóg ma plan dla kaźdej grupy.

Ludzie często zadają duźo pytañ i ja próbuję odpowiedzieć im najlepiej jak potrafię. Przyjeźdźają z niewłaściwym wyobraźeniem Medjugorja, widzących itp. Waźne jest umoźliwienie stawiania przez nich pytañ i danie dokładnej odpowiedzi. W autobusie ze Splitu albo Dubrownika mówię im zwykle o widzących i orędziach - jacy są dzisiaj. Podczas pobytu tutaj ośmielam członków grupy do wzięcia czasu dla samych siebie, źeby byli sami z Marią i Jezusem, źeby poszli sami w spokojne miejsce i byli przed Panem mówiąc Mu: "Oto przybywam spełnić wolę Twoją". Myślę, źe nawet dla małźeñstw waźne jest rozdzielenie się i spędzenie czasu w modlitwie. Poniewaź obecnie istnieje kapliczka do pokłonów zachęcam ich do spędzenia czasu przed Przenajświętszym, źeby po prostu siedzieli tam nic nie mówiąc, patrząc na Pana, pozwalając Mu na promieniowanie w ich źycie. Jeźeli potrzebują wypoczynku zachęcam ich do tego, szczególnie w ciągu dwóch pierwszych dni w Medjugorju. Jestem za ewangelią Zdrowego Rozumu! Bóg dał nam zdrowy rozum i oczekuje od nas źe się nim posłuźymy - i błogosławi nas kiedy to robimy.

Jestem zdania, źe Bóg prawie nigdy nie działa dwa razy w ten sam sposób. Postępuje On z nami indywidualnie i wyjątkowo. Czasami przemówi do jednej osoby kiedy modlimy się podczas wspinaczki na Kriźewac, albo kiedy w ciszy wchodzimy na Górę Objawieñ, albo kiedy czekamy przed kościołem na rozpoczęcie modlitwy wieczornej. Zawsze wymagam od moich grup aby wspinały się w ciszy, źeby w górach spędziły czas w ciszy, źeby zeszły na dół w ciszy. Kiedy się nie rozmawia cisza daje Bogu moźliwość objawienia nam sytuacji albo spraw, które chce poprawić czy zmienić w naszym źyciu, daje nam moźliwość doświadczenia delikatnego dotknięcia Jego obecności i miłości. Do zachowania ciszy zachęcam z dwóch powodów: po pierwsze, z powodów fizycznych (w ciszy łatwiej jest wspiąć się pod górę), po drugie, źeby wchodzić razem z Matką Boską i rozmyślać. Kilka razy pielgrzymi powiedzieli mi, źe podczas Drogi Krzyźowej przypomnieli sobie kogoś, komu nie przebaczyli jakiegoś wydarzenia z przeszłości. Myśl ta jest dla nich chwilą łaski aby wybaczyli tej osobie i źeby się z nią, przynajmniej przed Bogiem, pogodzili. Nie jest moźliwe udanie się do kaźdego, źeby poprosić lub dać wybaczenie, ale zawsze moźna udać się do Boga i uczynić to przed Nim.

Pielgrzymom polecam wykorzystanie wszystkich okazji: pójście do kościoła i wysłuchanie księźy w godzinach popołudniowych, odwiedzenie widzących i wspólna z nimi modlitwa. Proponuję im pomoc w zobaczeniu wszystkiego z prawdziwej perspektywy, w nadaniu im prawidłowego stosunku do wszystkiego - nawed do sklepów i restauracji: korzystajcie z nich, ale niech was nie absorbują. W ich pielgrzymowaniu nie są najwaźniejsi ani widzący, ani taniec słoñca, ani zmieniające barwę róźañce. Bóg moźe to uczynić i wykorzystać do okazania nam swej łaski, ale nie to musi znajdować się w centrum naszej uwagi. Kiedy odwiedzamy widzących wyjaśniam pielgrzymom, źe nie są oni teologami. Odwiedzamy ich, źeby przekazali nam najwaźniejsze orędzia, źeby się z nimi modlić. Oni nie są bóstwami, są tylko narzędziem w Boźych rękach. Uwaźam, źe Róźaniec wieczorny, Msza Swięta i modlitwy po Mszy s waźnym doświadczeniem Medjugorja. Choćby Msza Swięta odbywana była w innym języku - polecam moim grupom pójście do kościoła i uczestniczenie w niej. Podczas kazania mają doskonałą okazję do własnej modlitwy. Zalecam im wykorzystanie tego czasu dla siebie. Przed wyjazdem na pielgrzymkę radzę im pisemnie poźyczenie w swoim kościele Mszału, który pomoźe im śledzenie chorwackiej Mszy po angielsku. Jak powiedziałam wcześniej waźne jest, źebyśmy jako przewodnicy dali przykład i sami uczestniczyli. Jeźeli przybyliśmy do Medjugorja z jeszcze jakimiś innymi zamiarami, powinniśmy to przemyśleć i moźe nie robić tego. Zbyt często słyszałam ludzi skarźcych się, źe nie widzą swego przewodnika w kościele czy podczas Róźañca. Dobry pasterz obecny jest przy swoim stadzie!

Jak wiecie, wiele osób doświadczy wielkiego spokoju i niektórzy boją się powrotu do domu poniewaź wiedzą, źe wracają do tej samej sytuacji jaką pozostawili odjeźdźając. Jeden mój drogi przyjaciel miał zwyczaj mówić: "Kiedy jesteś na pielgrzymce albo na wykładzie, wszystko jest: "Chwała Ojcu i Synu i Duchu Swiętemu", a kiedy wrócisz do domu: "Jak było na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków..." Nie musi tak być. Ostrzegam swoją grupę na sposoby, jakimi Szatan zechce odebrać im spokój. To prawda, sytuacja w domu nie zmieniła się, ale zmienili się oni. Dzięki pielgrzymce mają teraz narzędzie z którym mogą przystpić do problemów. Podczas powrotu do domu moźemy prawie na pewno liczyć na spóŻnienia na lotnisku, które mogą spowodować zatroskanie. To jest tylko trik Szatana. Nie moźemy dopuścić źeby nas takie rzeczy niepokoiły. Kiedy Szatan zobaczy źe go ignorujemy, pójdzie sobie gdzie indziej.

Ostatniego dnia, zwykle przy wyjeŻdzie z Medjugorja, często po Róźañcu, mówię pielgrzymom źe prawdziwa pielgrzymka, prawdziwa podróź zaczyna się teraz, kiedy opuszczamy Medjugorje i powracamy do naszego codziennego źycia. Jest teraz przed nami wyzwanie - źycie według orędzia Matki Boskiej, uwarunkowane naszymi sytuacjami rodzinnymi. Próbuję ostrzec ludzi przed braniem rzeczy w sposób dosłowny, źeby nie przynosili szkody swoim rodzinom jakimiś nagłymi zmianami które moźe chcieliby poczynić po powrocie. Lepiej iść powoli, zacząć samemu, potem zaprosić innch do modlitwy albo postu, ale w źadnym wypadku nikogo do niczego nie zmuszać. Jeźeli się to zrobi - nie potrwa długo! Trzeba prowadzić i ukierunkowywać swoim własnym przykładem, dać Bogu okazję do działania w naszym własnym źyciu i do doprowadzenia nas do prawdziwego nawrócenia. To, co zainspiruje innych do zmian jest zmiana, którą widzą w nas samych. Jeźeli staliśmy sią grzeczniejsi, jeźeli nie tracimy szybko cierpliwości, jeźeli pomagamy, wtedy inni zauwaźą źe nasze źycie stało się spokojniejsze i bogatsze i sami nabiorą ochoty na to samo. "Patrzcie jak się całują..." Kiedy ludzie zaczną zadawać pytania jest to idealna okazja do mówienia o orędziach Matki Boskiej i o naszych doświadczeniach z pielgrzymki. Słowa bez zmiany w naszym źyciu nie maj pozytywnego wpływu na innych, szczególnie nie na nasze rodziny.

Po powrocie do domu ślę pielgrzymom list z podsumowaniem naszej podróźy, dodaję im odwagi do źycia według orędzi Matki Boskiej i otrzymanych łask i do poczynienia zmian, do których zostali wezwani. Zwracam im równieź uwagę, źeby mieli cierpliwość dla Boga, źeby rozpoczęli od małych spraw źycie według orędzi, źeby byli grzeczniejsi w rodzinie i w miejscu pracy. Pomylą się, tak jak wszyscy się mylimy, ale codziennie musimy zaczynać od nowa. Bóg nie źąda sukcesu, źąda dąźenia i zawsze daje nam łaskę rozpoczynania na nowo, na nowo i na nowo. Do listu dołączam i jeden numer naszego czasopisma, dając wszystkim moźliwość przyjmowania orędzi miesięcznych.

W ciągu tych lat odkryłam, źe poniewaź pochodzimy ze społeczeñstwa nastawionego na pracę, wiele osób nie odczuwa dzięki doświadczeniu Medjugorja potrzeby głębszego nawrócenia - wydaje im się natomiast, źe wezwani są do załoźenia jakiegoś Centrum, czasopisma czy grupy roboczej. Zwracam uwagę ludziom źeby wstrzymali się i słuchali, źeby dali czas swojemu doświadczeniu, niekiedy dramatycznemu - źeby się zakorzeniło - zanim zaczną coś "działać". Doradzam im źeby pozwolili Bogu i Matce Boskiej kontynuowanie w nich swego dzieła, niech dopuszczą, źeby zmiana dojrzała. Kiedy dojrzeje i kiedy zmiany się ukorzenią i staną się częścią codziennego źycia, jeźeli w dalszym ciągu chcą coś zrobić - niech dopiero wtedy o tym pomyślą. Wiele prób okazało się nietrwałymi poniewaź ludzie działali zbyt szybko, zanim postawili własne podstawy duchowe.

Jestem przekonana, źe wszyscy jako przewodnicy macie wiele doświadczeñ, którymi moglibyście się z nami podzielić i źe wy, którzy prowadzicie grupy, macie doskonałe programy. Nie miałam zamiaru proponowanie wam mojego stylu pracy, a tylko podkreślenie naszej, przewodników odpowiedzialności wobec ludzi i ich drogi z Panem i Matką Boską. Przykład, zrównowaźenie i spokój w naszym źyciu mówią więcej, niź liczne ksiąźki. Proponuję kaźdemu z was aby się duźo modlił, źeby starał się o przewodnictwo dla swojej grupy i źeby z innymi dzielił wszystko co Bóg daje jemu.

s. Isabel Bettwy

na górę